Lech Poznań. Puchary lepsze, niż liga

Droga mistrza Polski do fazy grupowej wiedzie przez niewielki klub, jakim jest Dundelange.


Kompromitacja z rywalem z Azerbejdżanu, wyeliminowanie przeciwnika z Gruzji, męczarnie z Islandczykami, a teraz rywalizacja z drużyną z Luksemburga. Trzeba przyznać, że szlak poznańskiego Lecha do fazy grupowej europejskich rozgrywek w tym sezonie wiedzie przez kraje, które nie specjalnie zapisały się złotymi zgłoskami w historii klubowego futbolu na Starym Kontynencie. Niemniej przed decydującą fazą eliminacji Ligi Konferencji Europy nikt w Poznaniu nie może być pewien czy „Kolejorz” jesienią będzie rywalizował na międzynarodowej arenie. Wprawdzie w pucharach wiedzie się mistrzowi Polski lepiej niż w rozgrywkach ekstraklasy, bo 3 z 6 rozegranych spotkań wygrać się udało i są to jedyne zwycięstwa Lecha w tym sezonie, ale przed starciami z Luksemburczykami przy Bułgarskiej drżą.

Trener się nie martwi

Można powtarzać, że klubowe zespoły z tego kraju poczyniły w ostatnich latach postępy, bo tak rzeczywiście jest, ale to ciągle – z całym szacunkiem – zespół z Luksemburga, czyli kraju, który ma o jakieś 100 tysięcy więcej mieszkańców od… Poznania. Tylko na poznańskich Ratajach mieszka dwa razy więcej ludzi niż w całej gminie Dudelange, z której wywodzi się dzisiejszy rywal Lecha. Jaki plan na dzisiejszy mecz musi mieć mistrz Polski,by w miarę spokojnie udać się na rewanż do Luksemburga? Oczywiście wygrać i wypracować sobie możliwie jak największą zaliczkę przed spotkaniem rewanżowym. To właśnie u siebie w tym sezonie europejskich pucharów Lech wygrał wszystkie trzy spotkania. Na wyjeździe tylko raz zremisował, 1:1 w Batumi, a pozostałe dwa spotkania przegrał.

– Staram nigdy się nie martwić przed meczem. Chcę myśleć pozytywnie i konstruktywnie podchodzić do kolejnego spotkania. Nie rozpamiętuje tego, co było – powiedział wczoraj John van den Brom, szkoleniowiec Lecha.

– Widzę, że przed nami wielka szansa, aby zakwalifikować się do fazy grupowej Ligi Konferencji i chcemy ją wykorzystać. Wiadomo, że to nie jest Liga Mistrzów, ale zawsze grać w grupie jest czymś szczególnym. Kibice chcą oglądać Lecha w Europie. To ważne dla klubu. Nie zapominajmy o kwestiach finansowych – podkreślił opiekun mistrza Polski.

– Chcemy pokazać wszystkim w Polsce, a przede wszystkim w Poznaniu, że jeszcze żyjemy. Mamy przed sobą cel, który chcemy osiągnąć – zapewnił.

Szanse stoperów

Od początku sezonu największym problemem Johna van den Broma są kontuzje. Przed ostatnim meczem ligowym ze Śląskiem Holender nie mógł skorzystać z aż siedmiu piłkarzy. Kilka z tych urazów, to temat trwający już od dłuższego czasu. Czy któryś spośród tych zawodników, których zabrakło w niedzielę, będzie mógł wystąpić w dzisiejszym spotkaniu? Największe szanse na powrót mają Antonio Milić, Filp Dagerstal i Lubomir Szatka. Jest to o tyle istotne, bo wszyscy trzej są środkowymi obrońcami, a to właśnie z tą formacją szkoleniowiec Lecha ma najwięcej problemów. W starciu ze Śląskiem parę stoperów stworzyli: środkowy pomocnik Nika Kwekweskiri i 19-letni Maksymilan Pingot, który ma za sobą zaledwie kilka spotkań wśród seniorów.

Trener poznaniaków jeszcze przez kilka tygodni nie będzie mógł skorzystać z Alana Czerwińskiego, który kontuzji doznał w meczu z wrocławianami. Nie ma także Adriela Ba Louy i Artura Sobiecha. Bartosz Salamon, który był konsultowany w Polsce i za granicą, najwcześniej do gry wróci w październiku. Czy wtedy zespół poznańskiego Lecha będzie jeszcze funkcjonował na międzynarodowej arenie? Wiele zależy od tego, jak dziś zaprezentują się piłkarze Johna van den Broma.

– Rywal charakteryzuje się tym, że ma wysokich i doświadczonych zawodników. To dobra drużyna, ale my – tradycyjnie – koncentrujemy się na sobie – powiedział szkoleniowiec mistrza Polski.


IV runda eliminacji LKE

Czwartek, 18 sierpnia, godz. 20.30

LECH POZNAŃ – F91 DUDELANGE

Sędzia – Manfredas Lukjancukas (Litwa).


Na zdjęciu: Z trzech meczów w pucharach w tym sezonie u siebie Lech wygrał wszystkie. Trzeba to powtórzyć i wypracować zaliczkę przed rewanżem w Luksemburgu.
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus.pl