Lech Poznań. Wyjątkowy wieczór

Rekord frekwencji na stadionie Lecha Poznań padł w dniu setnych urodzin klubu!


Zwycięstwo z Jagiellonią Białystok przedłużyło nadzieje poznańskiego Lecha na zdobycie mistrzowskiej korony. Do zakończenia rywalizacji pozostało jeszcze 8 kolejek, więc nie wypada już teraz dzielić skórę na niedźwiedziu, ale „Kolejorz” wciąż pozostaje w grze o najcenniejsze trofeum.

Frekwencja rzuca na kolana

W potyczce z „Żubrami” – które zostało rozegrane w dniu setnych urodzin klubu ze stolicy Wielkopolski (19 marca) – padł rekord frekwencji w bieżących rozgrywkach z PKO BP Ekstraklasie. Wynik 40 072 kibiców na trybunach będzie trudny do poprawienia. Dodajmy jeszcze tylko, że tego dnia zjawiły się na meczu 7983 kobiety, 3632 to były dzieci do lat 13, uczestników programu LECHICI było 7058, zaś po raz pierwszy od dwóch lat na stadion przy Bułgarskiej pofatygowało się 8209 kibiców.

Wypada jeszcze tylko dodać, że w tym sezonie mecze Lecha trzykrotnie ściągnęły na widownię ponad 25 tysięcy sympatyków futbolu. 28808 kibiców obejrzało mecz ze Śląskiem Wrocław (2 października 2021 r), 27534 widzów było świadkami spotkania z Rakowem Częstochowa (6 marca br), zaś 26890 kibiców zjawiło się na pojedynku z Wisłą Kraków.

Wniebowzięty trener

Lech przełamał opór drużyny z Białegostoku dopiero po przerwie, ale zrobił to w imponującym stylu, aplikując przeciwnikowi trzy gole.

– Muszę zacząć od atmosfery tego meczu, bo to było coś, co pozostanie na długo w pamięci – przyznał zadowolony trener lechitów, Maciej Skorża.

– Oprawa, wypełniony stadion, to wszystko było niesamowite i bardzo się cieszę, że wygraliśmy ten mecz dla naszych kibiców, w tak ważnym dniu dla klubu. Jeśli chodzi o ocenę meczu, to w I połowie nie potrafiliśmy grać, tak jak chcieliśmy. Jagiellonia była bardzo dobrze zorganizowana, a my graliśmy dosyć wolno i schematycznie, bez przyspieszenia. Druga połowa i szybko strzelony gol ułatwił zadanie. Było widać dużą różnicę na poziomie nerwowości. Druga bramka dała więcej spokoju, zawodnicy mogli pokazać swoje prawdziwe oblicze. Byliśmy zdeprymowani początkowo tym wszystkim. Cieszę się z drugiej połowy i z tego, że zagraliśmy dobre fragmenty. Trzy bramki padły po ciekawych akcjach. Cieszę się też z występu kilku zawodników – Adriel Ba Loua zagrał bardzo przyzwoity mecz, wejście Tomka Kędziory to coś pozytywnego dla nas. Cała drużyna zasłużyła na słowa uznania. Cieszę się, że wytrzymaliśmy presję tego meczu i mamy bezcenne dla nas trzy punkty.

Mecz pełen wrażeń

Przez całe 90 minut kontrolowaliśmy spotkanie, ale w I połowie meczu Jagiellonia była ustawiona bardzo nisko, dobrze się broniła i przez to było ciężko nam coś zrobić w ofensywie – przyznał pomocnik Lecha Jakub Kamiński, który może zaliczyć mecz z „Jagą” do udanych.

– Jagiellonia nie potrafiła zagrozić naszej bramce, ale nasza szybkość grania również nie była na takim poziomie, na jakim powinna być. Po zmianie stron boiska przestrzenie na boisku bardziej się otworzyły, a szybko strzelona bramka na pewno pozwoliła nam się napędzić na jej dalszą część. Joao Amaral dał dobrą zmianę, bo potrafi doskonale wykorzystywać tworzące się przestrzenie między rywalami i po wejściu zaliczył gola oraz asystę. Najważniejsze, że liczy się wynik po 90 minutach, a nie po I połowie.

Swoje konto bramkowe powiększył w tym spotkaniu Mikael Ishak, który ma już na koncie 14 trafień.

– To był nasz bardzo dobry mecz – powiedział szwedzki napastnik.

– Dobrze wystartowaliśmy, dopóki nie strzeliliśmy gola to cały czas atakowaliśmy. W przerwie dostaliśmy instrukcje, które przyniosły efekt na początku II połowy. Atmosfera była niesamowita, słyszeliśmy o pokazie fajerwerków, zdjęcia widzieliśmy później. Wiedzieliśmy, że to niezwykle ważny dzień dla fanów i klubu. Dla nas oczywiście to też był wyjątkowy dzień, więc jesteśmy niezwykle zadowoleni z wyniku.


Na zdjęciu: Mikael Ishak, Joao Amaral i Jakub Kamiński – tych trzech dżentelmenów grało pierwsze skrzypce w meczu z Jagiellonią.
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus