Lech Poznań. Żuraw na cenzurowanym

Wicemistrz Polski zanotował kolejny słaby występ, a jego straty do czołówki rosną.


W Poznaniu zakładano szybki marsz w górę tabeli. Miały być kolejne zwycięstwa, lecz nadal jest marazm i słabe wyniki, czyli tak, jak było to w końcówce zeszłego roku. Także w starciu z Zagłębiem nie udało się przełamać złej passy. Pierwszą połowę starcia z „miedziowymi” gospodarze przespali, oddając pole rywalowi i gdyby Samuel Mraz miał lepiej nastawiony celownik, to różnie mogło być.

W drugiej połowie, szczególnie w końcówce, przewaga była już po stronie „Kolejorza”, ale niewiele z tego wynikło. W tej sytuacji skończyło się już na siódmym ligowym remisie Lecha w tym sezonie. Żaden inny zespół w ekstraklasie nie zanotował aż tylu nierozstrzygniętych gier.

Nic dziwnego, że po piątkowym meczu nikt w Wielkopolsce nie mógł być zadowolony. – Trudno coś powiedzieć po takim meczu. W pierwszej połowie obie drużyny się sprawdzały, w drugiej Zagłębie było zamknięte, stało czasami na 20-25 metrze i nie miało za wiele do powiedzenia.

Nie przekładało się to jednak na sytuacje; wykreowaliśmy ich za mało. Mieliśmy problem z tym, że rywale bardzo głęboko stali i skupili się na wybijaniu piłki w poszukiwaniu kontrataków. Jako Lech musimy takie mecze wygrywać – komentował po meczu skrzydłowy poznaniaków Jakub Kamiński.

– Zagraliśmy słabiej pierwszą połowę, za wolno zmienialiśmy strony, za mało było podań prostopadłych i nie potrafiliśmy sobie poradzić z dobrze zorganizowaną obroną Lubina. W drugiej części wyglądało to lepiej, ale zawsze zabrakło finalnego podania, wykończenia. Jest duży niedosyt, bo nie udało się zdobyć kolejny raz trzech punktów – mówił z kolei Dariusz Żuraw.

Już zaczynają się spekulacje, czy szkoleniowiec Lech może być spokojny o swoją posadę. Pewnie o wszystkim przesądzą kolejne gry w Pucharze Polski i w lidze. Te pierwsze rozgrywki to zdaje się na dziś jedyna szansa „Kolejorza” na europejskie puchary w kolejnym sezonie…


Czytaj jeszcze: Było dużo walki, ale mało gry

Lechowi nie udało się wykorzystać nawet tego, że obrona „miedziowych” grała w eksperymentalnym zestawieniu. Na środku defensywy biegał młodzieżowiec Kamil Kruk, który zaliczył 5. występ w ekstraklasie i Damian Oko, który w najwyższej klasie rozgrywkowej nie grał od długiego czasu.

– Czekałem na ten mecz bardzo długo, bo ze względu na urazy trwało to aż rok. Było to dla mnie bardzo emocjonujące spotkanie. Po końcowym gwizdku łzy cisnęły mi się do oczu. Cieszę się, że dobrze zagraliśmy w obronie. Jestem bardzo zadowolony z tego, że w końcu mogłem wystąpić na boisku. Jeżeli ktoś nie grał tyle czasu, w końcu docenia to, że może wyjść na boisko i robić coś, co kocha – mówił zadowolony Oko, którego sprowadzeniem do siebie zainteresowane jest Zagłębie Sosnowiec.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus