Lechia Dzierżoniów. „Zdegradowany” prezes

Lechia Dzierżoniów jeszcze długo poczeka na pieniądze z transferów Krzysztofa Piątka i Patryka Klimali.

W poprzednim sezonie Lechia Dzierżoniów występowała w III lidze. W trakcie rozgrywek kierownictwo klubu zdecydowało się na zmianę trenera – Zbigniewa Soczewskiego zastąpił Łukasz Kabaszyn. Nie zdołał on utrzymać zespołu w III lidze, mimo to nie stracił posady i przygotował zespół z Dzierżoniowa do rozgrywek IV ligi w sezonie 2019/2020.

Liczyliśmy, że uda mu się utrzymać zespół w III lidze, lecz jego misja zakończyła się fiaskiem – mówi ówczesny prezes Lechii, Paweł Sibik.

– Nie skreśliliśmy jednak trenera Kabaszyna i daliśmy mu kolejną szansę. Otrzymał wolną rękę, mógł zbudować zespół i przygotować go do rozgrywek po swojemu.

Względy etyczne

Łukasz Kabaszyn zaangażował w swoim zespole trzech Brazylijczyków, ale jednego z nich stracił już w pierwszym meczu z Pogonią Pieszyce. Nowy nabytek Lechii zerwał ścięgno Achillesa i rundę jesienną miał „z głowy”.

– Mimo zwycięstwa na wyjeździe 1:0 drużyna zaprezentowała się słabiutko, ale ponieważ zwycięzców się nie sądzi, nie wykonaliśmy żadnego nerwowego ruchu – relacjonuje Paweł Sibik.

– W następnym spotkaniu przegraliśmy na własnym boisku 1:3 z Piastem Żerniki, klubem z dzielnicy Wrocławia. Już w tym momencie trener Kabaszyn oddał się do dyspozycji zarządu, ale nie otrzymał od nas jeszcze wilczego biletu.

Mleko się rozlało w 3. kolejce, gdy 1:3 przegraliśmy na wyjeździe z Piastem Nowa Ruda. Wtedy zebrał się 7-osobowy zarząd naszego klubu i postanowił zakończyć współpracę z dotychczasowym szkoleniowcem.

Po burzliwych rozmowach, ale zapewniam, że obyło się bez rękoczynów, zarząd mnie namaścił na nowego trenera. Zgodziłem się, ale pod jednym warunkiem – że ustąpię ze stanowiska prezesa klubu. Dlaczego tak postąpiłem? Łączenie funkcji prezesa klubu i trenera pierwszej drużyny nie pasowało mi ze względów etycznych.

Miałbym być szefem samego siebie? Poza tym, jakby to wyglądało, gdybym jako prezes musiał zwolnić trenera (śmiech)? Zwolnione przeze mnie miejsce na fotelu prezesa zajął Jacek Falikowski.

Przeczytaj jeszcze: Czas na odwołania

Ostre cięcia

Paweł Sibik wystartował znakomicie, pokonując w prestiżowym meczu 1:0 Bielawiankę.

– Bielawa i Dzierżoniów to de facto dwa połączone miasta, więc potyczki między tymi drużynami to autentyczne derby – przyznaje były reprezentant Polski.

– Ta wygrana zapoczątkowała serię pięciu zwycięstw z rzędu Lechii. Na półmetku rozgrywek zajmujemy 9. miejsce w tabeli, tracąc 14 punktów do lidera, Polonii Stali Świdnica. Musimy zatem spoglądać za siebie niż patrzeć do przodu.

W przerwie zimowej trener Lechii zdecydował się na poważne rotacje w kadrze zespołu.

– Znałem problem od środku, bo przecież wcześniej byłem prezesem klubu i doskonale orientowałem się, że mamy wyjątkowo „drogą” drużynę jak na standardy IV-ligowe i nasze możliwości finansowe – mówi Paweł Sibik.

– Jesienią mieliśmy w kadrze 23 zawodników i postanowiliśmy ją trochę „odchudzić”. Pożegnaliśmy sześciu piłkarzy, którzy zarabiali najwięcej, ale nie dawali drużynie odpowiedniej jakości.

Byłem rozczarowany ich postawą na boisku, nasi kibice również zgłaszali wiele pretensji pod ich adresem. Dzięki temu udało się nam „zejść” z budżetu, teraz mamy w zespole 19 zawodników, na pewno mniej doświadczonych od poprzedników, lecz widzimy duży potencjał, który w nich drzemie.

Kładziemy nacisk na szkolenie młodzieży i liczymy, że w niedalekiej przyszłości wychowamy wielu wartościowych zawodników. To przecież w Dzierżoniowie pierwsze szlify uzyskali Jarosław Jach, Krzysztof Piątek, czy Patryk Klimala.

Tu naprawdę mamy dużo talentów, z których kilka możemy wypuścić „w świat”. W tej chwili średnia wieku w moim zespole nie przekracza 22 lat, najstarszym zawodnikiem jest 26-letni Patryk Chrapek, ale w kadrze mamy też 17-latków.

Kasa w pamięci

Pandemia koronawirusa wywołała w Lechii Dzierżoniów ogromne komplikacje natury organizacyjnej i finansowej, czego nie ukrywa Paweł Sibik.

– Zawodnicy nie mogą teraz swobodnie biegać w terenie, bo boją się mandatów od służb porządkowych – wyjawia 49-letni szkoleniowiec.

– W tym trudnym okresie fantastyczna pracę wykonał nasz trener przygotowania motorycznego, Daniel Mularczyk. Z zawodnikami pierwszej drużyny kontaktuje się za pośrednictwem facebooka i prezentuje ćwiczenia, a juniorom wysyła filmiki.

Jestem prawie pewien, że niższe ligi, począwszy od trzeciej, nie dokończą obecnego sezonu. Sytuacja jest jak w skokach narciarskich, gdy odwołują drugą serię, jako wynik całego konkursu przyjmują kolejność po pierwszej serii.

Czytaj jeszcze: „Krzyżyk” na drogę

U nas, na Dolnym Śląsku, są dwie grupy IV ligi, więc moim zdaniem ich zwycięzcy powinni rozegrać przynajmniej jeden mecz barażowy na neutralnym boisku, by wyłonić przyszłego trzecioligowca.

Źle jest również pod względem finansowym. Samorząd obcina dotacje na sport. PZPN wprawdzie przygotowuje wsparcie finansowe, ale tylko do III ligi włącznie, więc nas to nie obejmie.

Jeszcze nie wiemy, jaka będzie skala tych cięć, ale już otrzymaliśmy pismo, że w kwietniu, maju i czerwcu dotacje na kluby sportowe będą obniżone. Wycofują się sponsorzy, nawet tacy, którzy miesięcznie dawali… sto złotych.

Szansą na przetrwanie byłyby pieniądze z tzw. funduszu solidarnościowego po transferach Krzyśka Piątka i Patryka Klimali. Ten ostatni grał u nas w sumie 3,5 roku. Dziennikarze niedawno pisali, że dostaniemy z tego tytułu dwa miliony złotych, ale to nieprawda.

Po pierwsze – pieniądze zostaną podzielone na dwa klubu – UKS Lechia Dzierżoniów i MZKS Lechia Dzierżoniów. Poza tym na razie nie jest znana wysokość tego ekwiwalentu, gdyż nie znamy kwoty transferu Piątka z Milanu do Herthy Berlin.

Ponadto według otrzymanej przez nas informacji, płatność będzie realizowana w trzech ratach – pierwsza w tym roku, druga w przyszłym, zaś ostatnia w 2022 roku. Ten wariant oprotestowało jednak Zagłębie Lubin i teraz ich zażalenie – za pośrednictwem PZPN-u – rozpatrzy UEFA. A to wydłuży proces wypłaty pensji na nasze konto.

Na zdjęciu: Były prezes, a obecnie trener Lechii Dzierżoniów, Paweł Sibik, martwi się, jak klub przetrwa okres stargnacji.

Fot. Maciej Przygoda/Pressfocus