Lechia Gdańsk. Powtórzyć to, co było jesienią

Z Tomaszem Kaczmarkiem na pokładzie Lechia jest w stanie powalczyć o zwycięstwo z każdym przeciwnikiem.


Lechia Gdańsk dość niespodziewanie zaczyna drugą część sezonu w czołówce tabeli. Element niespodzianki wynika przede wszystkim z ograniczeń, jakie posiada klub, czyli o wiele niższego budżetu niż mają główni faworyci do mistrzostwa, oraz kadry, która nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. A mimo to gdańszczanie dobrze zaprezentowali się jesienią, szczególnie po przyjściu trenera Tomasza Kaczmarka i zupełnie zasłużenie przezimowali na wysokiej, piątej pozycji.

Ciężko nie zauważyć pracy nowego szkoleniowca. Lechia w końcu ciekawie konstruuje akcje i co ważniejsze, ma pomysł, jak je zakończyć. Przy okazji kilku piłkarzy prezentowało naprawdę dobrą indywidualną dyspozycję, co również powoduje, że zespół ma realne szanse w walce o podium.

Z racji niezłej gry zespołu, nie należało się spodziewać, że na Pomorzu dojdzie do gruntownych zmian w składzie. Udało się wypożyczyć bardziej perspektywicznych graczy, takich jak Miłosz Szczepański oraz Łukasz Zjawiński, i sprzedać mniej przydatnych. W przypadku odejścia Bartosza Kopacza szybko znaleziono zastępstwo i od marca na ekstraklasowych boiskach znów będziemy mogli oglądać Davida Steca, znanego z występów w Pogoni Szczecin.

Właśnie stamtąd prawy defensor doskonale zna się z aktualnym szkoleniowcem gdańskiego zespołu. W ostatnich spotkaniach ligowych w Lechii na jego pozycji grał właśnie Kopacz, zmuszony do tego przez serię słabych występów Mateusza Żukowskiego, którego w klubie też już nie ma. Doświadczony Stec ma zapewnić spokój i godnie zastąpić tych, którzy odeszli.

Będąc przy ruchach transferowych, należy pochwalić Lechię za sprowadzenie obiecującego Tomasza Neugeabuera. 18-latek świetnie prezentował się w II-ligowym Ruchu Chorzów, dlatego szybko został ściągnięty na Pomorze i w przyszłości klub być może na nim dobrze zarobi.

Mimo rozsądnych posunięć na rynku, przed gdańskim zespołem długa droga, żeby powalczyć o podium. Nie patrząc na stratę do pozostałych, Lechia może sama wykluczyć się z gry o europejskie puchary. Wydaje się, że ich uboga w defensywnych graczy ławka rezerwowych może stać się przekleństwem.

Do zakończenia rozgrywek pozostało jeszcze sporo spotkań, a tak naprawdę trener Kaczmarek nie ma do dyspozycji właściwie żadnego jakościowego, gotowego na teraz zawodnika na zmianę w obronie. Zresztą problem ten widoczny był już przed przerwą zimową, gdy na lewej stronie defensywy wystawiany był Conrado, który zbyt wiele z umiejętnościami obronnymi nie ma wspólnego. W Gdańsku muszą liczyć na to, żeby ich piłkarzy omijały kontuzje i żeby zbyt często nie pauzowali oni za kartki.

Siłą gdańszczan jest skuteczna ofensywa, która zwykle nie zawodzi. Nie ma nic dziwnego w wysokiej formie wiecznie młodego Flavio Paixao, który wciąż potrafi czymś zaskoczyć golkiperów rywali. Nowy szkoleniowiec znalazł dla Portugalczyka nowe miejsce na boisku, za plecami Łukasza Zwolińskiego. Był to jeden z ważniejszych i najefektywniejszych ruchów Tomasza Kaczmarka.

Okazało się, że ten duet świetnie spisywał się na przestrzeni pierwszej części sezonu. We dwóch do bramkowego dorobku drużyny dołożyli 13 goli. Warto jednak zaznaczyć, że nie tylko oni potrafią być postrachem muru obronnego rywali. Do Lechii latem dołączyli Marco Terrazzino i Ilkay Durmus.

Nowe twarze w ekstraklasie już wryły się w pamięć kibiców, ze względu na przebłyski geniuszu na murawie. Jeśli dalej atak Lechii będzie funkcjonować w ten sposób, ich mecze będzie się oglądać z nieskrywaną przyjemnością, a być może będzie to element decydujący o dalszej walce gdańszczan o grę w Lidze Konferencji.


Na zdjęciu: Wiosną „biało-zieloni” mają zaatakować czołowe pozycje w lidze.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus