Legia czekała 5 lat
Drużyna z Łazienkowskiej pierwszy raz od 2015 roku mogła cieszyć się z trzech punktów na inaugurację ekstraklasowego sezonu.
Wtedy prowadził ją Henning Berg – ten sam, z którego zespołem mistrzowie Polski już jutro powalczą w eliminacjach Champions League.
Kiepski start sezonu, problemy w europejskich pucharach, narastająca frustracja wśród kibiców, zmiana trenera, czas działający na korzyść, odbudowa pozycji i medal w ekstraklasie, problemy z utrzymaniem kadry zespołu. A potem kiepski start sezonu, problemy w europejskich pucharach – i koło się zamyka. Fani Legii Warszawa w ostatnich latach mieli już prawo przyzwyczaić się do takiego scenariusza, ale wygląda na to, że schemat ten wreszcie został przełamany.
Już rok temu prezes Dariusz Mioduski wytrzymał ciśnienie i nie zwolnił Aleksandara Vukovicia, czego owoce zebrał w lipcu, świętując mistrzostwo. Teraz drużyna z Łazienkowskiej przełamała kolejną regułę. W sobotni wieczór w Bełchatowie pokonała Raków Częstochowa 2:1. Na pierwszy rzut oka to nic wielkiego, ale… Trzeba zauważyć, że była to pierwsza wygrana Legii na inaugurację sezonu ekstraklasy od ponad 5 lat! – Wiemy, jaka była sytuacja z naszymi pierwszymi meczami, gdybyśmy spojrzeli kilka sezonów wstecz. Niby nie ma to żadnego znaczenia, ale dobrze, że w końcu wynik inauguracji jest dla nas poprawny – mówi trener Vuković.
Po raz ostatni pełną pulę w ligowej premierze Legia zgarnęła w 2015 roku we Wrocławiu. Rozgromiła wtedy Śląsk 4:1 po bramkach Dominika Furmana, Tomasza Jodłowca i dublecie Nemanji Nikolicia, jej trenerem był Henning Berg. Potem było źle, albo… bardzo źle. W 2016 roku – remis u siebie z Jagiellonią Białystok 1:1. W 2017 – porażka 1:3 w Zabrzu z wracającym do elity po 12 miesiącach przerwy Górnikiem.
Czytaj jeszcze: Porażka z twarzą
W 2018 – domowe 1:3 z Zagłębiem Lubin, a w 2019 – również domowe 1:2 z Pogonią Szczecin. Jak na najbardziej utytułowany polski klub ostatnich lat, to statystyka dość zatrważająca. W sobotę warszawianie ją przełamali w Bełchatowie, choć nie było łatwo. Mimo że Raków przez całą II połowę grał w osłabieniu wskutek czerwonej kartki wracającego na rodzime boiska z rosyjskich wojaży Macieja Wilusza, to zdołał wyrównać, a decydujący gol padł dopiero w 84 minucie.
– Jest duże zadowolenie z samego wyniku, bo zdobyć 3 punkty nikomu nie jest i nie będzie tu łatwo – analizuje Aleksandar Vuković. – Ten mecz powinien okazać się dla nas dużo łatwiejszy, niż sądziliśmy. Prowadzenie 1:0, czerwona kartka… Mogliśmy całkowicie przejąć kontrolę, ale do tego potrzeba bezbłędnej gry w obronie. Do tego jednak dojdziemy. Stać nas na więcej. Najbardziej cieszy rezultat uzyskany na trudnym terenie z wymagającym, niewygodnym rywalem – dodaje szkoleniowiec Legii.
Była to dla niej już druga w sezonie wizyta w Bełchatowie, wcześniej w I rundzie Pucharu Polski rozgromiła tam I-ligowy GKS 6:1. Potem skromnie i w bólach pokonała północnoirlandzki Linfield FC 1:0 w eliminacjach Ligi Mistrzów. Sezonu, który Legia zaczęła od trzech zwycięstw, próżno w ostatnich latach szukać… – Widać jednak, że jesteśmy dalecy od tego, co powinniśmy prezentować – przekonuje Vuković.
Już w środę mistrzowie Polski w II rundzie kwalifikacji do LM zmierzą się z cypryjską Omonią. Prowadzoną przez… Henninga Berga – tego samego, pod którego wodzą warszawianie poprzednio mogli cieszyć się z 3 punktów na inaugurację ekstraklasowego sezonu. To był wtedy niezły omen, bo Legia awansowała do fazy grupowej Ligi Europy, a rok później wystąpiła w Champions League.
– Czeka nas trudny mecz – nie ma wątpliwości przed konfrontacją z Cypryjczykami napastnik Tomas Pekhart, który w Bełchatowie zdobył obie bramki dla Legii. – Teraz tak naprawdę żaden mecz nie będzie łatwy. Ten ostatni w eliminacjach LM pokazał, że nawet zespoły rozstawione dużo niżej potrafią dobrze się bronić i niełatwo strzelić im gola. Podejrzewam jednak, że z Omonią będzie nam o tyle łatwiej, że zechcą grać bardziej otwartą piłkę niż nasz poprzedni przeciwnik – dodaje czeski snajper.
(WChał)
Na zdjęciu: Legia krok po kroku stara się iść w górę…
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus