Legia lepiej zorganizowana

O tym, że frekwencja będzie wyższa niż we wcześniejszych spotkaniach można było przekonać się już godzinę przed spotkaniem, gdy policja zamykała dla aut kolejne ulice wokół stadionu – z uwagi na przemarsze grup kibicowskich. Wraz z fanami, na stadion przy Łazienkowskiej wrócił doping, który mocno zdeprymował w pierwszej części gości z Poznania. Na tyle, że pierwszą groźną akcję zawodnicy Kolejorza przeprowadzili dopiero w 44 minucie. Łukasz Trałka przytomnie podał za plecy dwójki środkowych – niezbyt szybkich – obrońców Legii, Mateusza Wieteski i Artura Jędrzejczyka, do Amarala. Napastnik Lecha znalazł się sam przed bramkarzem, zdecydował się jednak nieco za późno, na dodatek z ostrego kąta, i kopnął obok bramki.

W tym momencie Legia – lepiej zorganizowana niż we wcześniejszych meczach – już prowadziła po bardzo dobrej akcji przeprowadzonej przez Sebastiana Szymańskiego i Dominika Nogy’a. Młodzieżowy reprezentant Polski, tym razem ustawiony na pozycji numer dziesięć, zagrał prostopadle w pole karne, czym zupełnie zaskoczył poznański blok obronny. Węgier spodziewał się natomiast takiego rozwiązania, dopadł do piłki i nie dał szans Matusowi Putnockiemu na skuteczną interwencję. Legia mogła objąć prowadzenie już chwilę wcześniej, bo na dobrej do oddania strzału pozycji w polu karnym znalazł się Carlitos. Źle się jednak złożył i uderzył bardzo niecelnie.

Po zmianie stron, zgodnie z oczekiwaniami, Lech nie zamierzał bronić niekorzystnego wyniku, goście ustawili się wyżej i starali się przejąć inicjatywę w meczu. Zmiana taktyki okazała się jednak bronią obosieczną, bo w 55 minucie okazję do szarży w polu karnym Kolejorza wypracował sobie Nagy. Odważnie wbiegł między dwóch defensorów i dał się – jak się wydawało – sfaulować. Sędzia Daniel Stefański z Bydgoszczy bez wahania podyktował jedenastkę, ale zanim Michał Kucharczyk zdołał podejść do rzutu karnego, arbiter dostał od asystentów VAR sygnał, że powinien zobaczyć powtórki. Analiza trwała kilka minut i doprowadziła do anulowania decyzji o przyznaniu gospodarzom stałego fragmentu.

Ivan Djurdjević, trener Lecha chciał grać co najmniej o remis, dlatego gdy minęła godzina gry zdecydował się na podwójną, ofensywną zmianę. Za dwóch środkowych pomocników, Trałkę i Darko Jevticia, wprowadził tylko jednego rozgrywającego – Macieja Gajosa – napastnika Pawła Tomczyka. Tyle że duet, który miał odegrać role dżokerów, nie sprostał zadaniu, Lech nie zdołał przyspieszyć i odwrócić wyniku spotkania.

 

LEGIA WARSZAWA – LECH POZNAŃ 1:0 (1:0)

1:0 – Nogy 31. Min (asysta Szymański)

LEGIA: Cierzniak 6 – Stolarski 7, Jędrzejczyk 6, Wieteska 6, Hlousek 6 – Cafu 6, Antolić 6 (90. Martins – niesklas) – Kucharczyk 6, Szymański 7 (73. Radović 4), Nagy 8 – Carlitos 5 71. Kante 5). Trener: Ricardo SA PINTO.

LECH: Pytnocky 5 – Cywka 6, Janickiv 6, Rogne 5 (78 Goutas – niesklas), De Marco 5 – Trałka 5 (63. Gajos 5), Jevtić 6 (63. Tomczyk 5), Tiba 6 – Jóźwiak 6, Gytkjaer 5, Amaral 6. Trener: Ivan DJURDJEVIĆ.

Sędziował: Daniel Stefański (8, Bydgoszcz) Widzów: 26000.

Żółte kartki: Carlitos (13. niesportowe zachowanie ), Jędrzejczyk (13. niesportowe zachowanie), Martins (90 faul) – De Marco (niesportowe zachowanie)

Piłkarz meczu – Dominik Nogy