Legia na pewniaka

„Wojskowi” zakończyli przygodę trzecioligowej Lechii Zielona Góra w turnieju tysiąca drużyn.


Ani jeden piłkarz, który pojawił się dzisiaj w wyjściowym składzie Lechii Zielona Góra na starcie z Legią Warszawa nie rozegrał spotkania w ekstraklasie, a najbardziej rozpoznawalnym szerszemu gronu kibiców zawodnikiem trzecioligowca był Wojciech Fabisiak, który w swojej karierze wystąpił w 69 meczach I ligi, w barwach Zagłębia Sosnowiec i Podbeskidzia Bielsko-Biała. To właśnie ten zawodnik od pierwszych minut starcia z wiceliderem ekstraklasy miał pełne ręce roboty i trzeba przyznać, że szybko przekonał się, że różnica pomiędzy zespołami jest kolosalna. Dla Lechii wszystko działo się dwa razy szybciej niż zazwyczaj, na czwartym poziomie rozgrywkowym. Atmosfera spotkania była podniosła, komplet 5 tysięcy widzów na trybunach, ale to w zasadzie tyle, jeżeli chodzi o gospodarzy. Choć gracze Andrzeja Stawickiego starali się bardzo, to nie mieli szans w starciu z warszawskim rywalem.

Już w 4. minucie spotkania Tomasz Pekhart wyszedł „sam na sam” z Fabisiakiem, ale nie trafił w bramkę. Niedługo potem czeski napastnik zrehabilitował się i celnym strzałem wykończył ładną akcję i dokładne podanie Filipa Mladenovicia. Legia chciała jak najszybciej, by nie kusić losu, ułożyć sobie to spotkania i taka sztuka piłkarzom Kosty Runjaicia się udała. „Wojskowi” dominowali na placu gry, a uwierzytelnieniem tego był gol na 2:0 z końcówki pierwszej połowy. Tym razem zabawił się nieco z rywalami na prawej stronie Paweł Wszołek, który dograł na skraj pola karnego. Bartosz Kapustka uderzył bez przyjęcia, a piłka trafiła jeszcze w stopę jednego z obrońców, utrudniła interwencję bramkarzowi Lechii, i wpadła pod poprzeczkę.

Po przerwie warszawski zespół nie musiał forsować tempa. Kontrolował grę i pozwolił nawet trochę pograć w piłkę rywalowi. Ten jednak nie miał w sobie na tyle umiejętności, by poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Dominika Hładuna. Co ciekawe trzeciego gola Legia zdobyła z… kontry. Na prawym skrzydle rozpędził się Wszołek, który idealnie zagrał piłkę do Carlitosa. Hiszpański napastnik takich okazji raczej nie marnuje i w sytuacji „sam na sam” nie dał większych szans Fabisiakowi. Do końca spotkania nie wydarzyło się już nic godnego odnotowania. Legia Warszawa, po raz 36 w historii, awansowała do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę, że właśnie rozgrywana jest 69. edycja turnieju tysiąca drużyn, „Wojskowi” w najlepszej czwórce meldowali się w ponad połowie edycji.

Lechia Zielona Góra – Legia Warszawa 0:3

0:1 – Pekhart, 8 min, 0:2 – Kapustka, 43 min, 0:3 – Carlitos, 71 min.

LECHIA: Fabisiak – Zientarski, Lechowicz, Ostrowski, Kurowski, Malec (75. Maćkowiak) – Mwinyi (81. Staśkiewicz), Łobida, Zając (Athenstadt), Surożyński (75. Szwed), Mycak (81. Kołodenny). Trener Andrzej SAWICKI.

LEGIA: Hładun – Nawrocki, Augustyniak, Ribeiro – Wszołek (85. Baku), Slisz, Kapustka (85. Celhaka), Strzałek (78. Sokołowski), Mladenović – Pekhart (78. Rosołek), Pich (59. Carlitos). Trener Kosta RUNJAIĆ.

Sędziował Damian Kos (Wejherowo). Widzów 5000. Żółte kartki: Mycan, Łoboda, Ostrowski – Nawrocki.


Na zdjęciu: Bartosz Kapustka (z prawej) strzelając jedną z bramek przyczynił się do awansu Legii do półfinału PP.
Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus