Legia Warszawa. Oby gola nie zabrakło

Kiedy w trakcie pierwszego spotkania IV rundy eliminacji LE pomiędzy Legią Warszawa, a Rangers FC piłkarz „wojskowych”, Carlitos Lopez, podniósł się z ławki rezerwowych i rozpoczął rozgrzewkę, na trybunach podniosła się wrzawa. Ostatecznie hiszpański napastnik nie pojawił się na boisku, ale i tak kibice skandowali jego imię. To kolejny dowód na to, że sympatycy warszawskiego zespołu nie potrafią zrozumieć intencji trenera zespołu, Aleksandara Vukovicia, który po raz kolejny postawił na Sandro Kulenovicia. Młody Chorwat ciągle nie potrafi zdobyć zaufania trybun stadionu przy ul. Łazienkowskiej. W czwartek nie zrobił zbyt wiele, aby coś się w tej kwestii zmieniło.

Brakowało wykończenia

Wprawdzie sporo walczył z agresywnie grającymi rywalami, przepychał się, pracował w destrukcji i starał się absorbować linię defensywną Rangers. Jednka w ofensywie nie dał Legii zupełnie nic. Kiedy w pierwszej połowie otrzymał świetne, prostopadłe podanie, zupełnie się zaplątał i nie zdołał oddać strzału. Na jego usprawiedliwienie przemawia fakt, że sędzia odgwizdał spalonego, choć nie zmienia to opinii, że środkowy napastnik powinien zachować się w takiej sytuacji zdecydowanie lepiej. Legia zagrała w czwartek najlepszy mecz w tym sezonie. O ile nie najlepszy mecz w tym roku kalendarzowym. Nie tylko postawiła się drużynie, która uchodziła – i nadal uchodzi – za faworyta w tej konfrontacji. Potrafiła, szczególnie w drugiej połowie, przeważać. Gracze Vukovicia. Jednka bardzo dobrze wytrzymali ten mecz pod względem fizycznym. Stwarzali sobie sytuacje. Brakowało jednak wykończenia. W znacznej mierze dlatego, że brakowało na boisku napastnika. Kogoś takiego jak Carlitos? Z dużym przekonaniem można powiedzieć, że tak.

„Sport” typuje wyniki 6. kolejki ekstraklasy!

Gotowi na rewanż

Wiemy doskonale, że Aco Vuković wiele razy bronił Sandro Kulenovicia. Powiedział nawet, przed meczem z Rangers, że Chorwat jest teraz lepszy od Carlitosa i bardziej zasługuje na grę w pierwszym składzie. Tymczasem po meczu czwartkowym w obronie kolegi z zespołu stanął Andre Martins. – Nie można ciągle mówić, że jedynie Sandro nie strzela. Ja nie strzelam, Gwilia nie strzela. Cała drużyna nie strzela. Kulenović to fajny chłopak, który lubi się uczyć – powiedział portugalski pomocnik, jedna z najjaśniejszych postaci Legii w starciu przeciwko Rangers. Martins szukał ponadto pozytywów.

– Ważne, że nie straciliśmy bramki. Jesteśmy gotowi na rewanż – podkreślił. Jeżeli Legia zagra w Szkocji tak, jak zaprezentowała się przy Łazienkowskiej, to sprawa awansu do fazy grupowej Ligi Europy jest otwarta. Trzeba jednak bardzo uważać, aby nie skończyło się to wszystko tak, jak w przypadku Lechii Gdańsk. Wprawdzie „biało-zieloni” wygrali – w II rundzie eliminacji LE – pierwszy mecz z Broendby IF 2:1, ale powinni wygrać wyżej. W rewanżu, po dogrywce, ulegli Duńczykom 1:4. Zabrakło gola, który powinien paść w Gdańsku. Oby Legii też nie zabrakło jednej bramki, która – patrząc z przebiegu gry – powinna paść w Warszawie.

 

Na zdjęciu: Sandro Kulenović był nieskuteczny i Legia nie wywalczyła zwycięstwa przed rewanżem w Szkocji.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem