Legia odjeżdża coraz bardziej

Legia przystąpiła do meczu w Gdańsku ze świadomością, że dobę wcześniej porażkę poniosła Cracovia. Wygrana z Lechią sprawia, że przewaga drużyny z Łazienkowskiej nad wiceliderem wzrosła do 9 punktów, co patrząc na jej wiosenną dyspozycję, jest gigantycznym kapitałem, nawet zważywszy, że do zakończenia sezonu zostało jeszcze 12 kolejek.

Cierpliwość lidera

Przewaga Legii nie podlegała w Gdańsku dyskusji. Siedziała na połowie gospodarzy, długo rozgrywała piłkę. W stronę bramki Duszana Kuciaka rywale oddali w dwóch wcześniejszych kolejkach aż 69 uderzeń. Gdańszczanie zapewne wyciągnęli z tego wnioski i dlatego bronili się bardzo głęboko. W ofensywie, poza dosłownie pojedynczym wypadem Filipa Mladenovicia lewym skrzydłem, nie mieli jednak nic do zaproponowania, oddając przed przerwą ledwie jeden strzał. To było jak czekanie na cios od Legii, która była cierpliwa i przed przerwą doczekała się wreszcie niezłych okazji. W 43 minucie Paweł Wszołek przymierzył głową i pomylił się minimalnie, finalizując dośrodkowanie Marko Vesovicia. W doliczonym czasie I połowy Jose Kante po podaniu Arvydasa Novikovasa kropnął bez zastanowienia z ostrego kąta. Kuciak, świetnie od dłuższego czasu dysponowany, znów nie musiał interweniować, bo „wyręczyła” go poprzeczka.

Taki paradoks

Na początku II połowy Kuciak musiał już błysnąć. W kapitalnym stylu odbił mocny strzał Kante, wieńczący centrę Wszołka. Co się odwlecze… W 57 minucie fatalnie do tyłu zagrał Rafał Pietrzak. Luquinhas skorzystał z prezentu – błyskawicznie obsłużył prostopadłym podaniem Wszołka, a ten nie zmarnował sytuacji sam na sam. Ot, paradoks i urok naszej ligowej kopanej – Legia gniotła, atakowała pozycyjnie, a bramkę otwierającą wynik i tak zdobyła z kontry. W 65 minucie drugi raz słupek ostemplował Kante – tym razem podawał mu Vesović. W 70 minucie przebudziła się Lechia i też obiła bramkę rywala. Mladenović uderzył z dystansu słabszą, prawą nogą. Poprzeczka…

W Legii zadebiutował transferowy rekordzista Bartosz Slisz, który zmienił Novikovasa. Gospodarze musieli zaryzykować, otwarli się, ale na punkt tego wieczoru nie zasłużyli. W doliczonym czasie Legia dobiła ich za sprawą rezerwowego Cholewiaka.

Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 0:2 (0:0).

0:1 – Wszołek, 57 min (asysta Luquinhas), 0:2 – Cholewiak, 90+6 min (bez asysty).

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak – Karol Fila (76. Ze Gomes), Rafał Kobryń, Mario Maloca, Filip Mladenovic – Omran Haydary, Kristers Tobers, Jarosław Kubicki (58. Tomasz Makowski), Maciej Gajos, Rafał Pietrzak (63. Kenny Saief) – Flavio Paixao.

Legia Warszawa: Radosław Majecki – Marko Vesovic, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Michał Karbownik – Paweł Wszołek, Domagoj Antolic, Walerian Gwilia, Luquinhas (89. Mateusz Cholewiak), Arvydas Novikovas (70. Bartosz Slisz) – Jose Kante (80. Tomas Pekhart). 

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Asystenci: Sebastian Mucha (Kraków) i Michał Gajda (Łódź).

Czas gry – 97 min (47+50).
Widzów 13 055.
Żółte kartki: Mladenović (90+4. próba wymuszenia karnego), Haydary (90+3. niesp. zach.) – Wszołek (74. niesp. zach.), Cierzniak (75. na ławce rezerwowych), Jędrzejczyk (82. faul), Vesović (90+3. niesp. zach.).
Piłkarz meczu – Marko VESOVIĆ.