Legia poczuła się jak nieproszeni goście

Rafał Werner

Legia przyjechała do Grodu Gryfa, by zaliczyć 10. z rzędu wyjazdowy mecz bez porażki. Misja zakończyła się niepowodzeniem. Pogoń dominowała na placu gry od pierwszej minuty i po komplet punktów sięgnęła jak po swoje…

Specjalność zakładu

Naprzeciw siebie stanęły dwie ekipy, które w obecnych rozgrywkach najczęściej strzelają gole po stałych fragmentach gry. Aż do rozpoczęcia wczorajszego spotkania na swoim koncie miały po 10 bramek zdobytych w ten sposób. Jeszcze przed upływem kwadransa padła kolejna. Prowadzenie objęli gospodarze – z rzutu rożnego centrował Radosław Majewski, a piłkę głową wpakował do siatki Kamil Drygas.

W ramach odwetu goście próbowali od razu przypuścić zmasowane ataki na bramkę strzeżoną przez Łukasza Załuskę. Tyle że chcieć, nie znaczyło móc. Pogoń wyszła wysoko i stosowała modelowy pressing na połowie rywala, skutecznie wybijając obrońców tytułu z uderzenia.

Na co komu VAR…

W końcowych fragmentach pierwszej odsłony w polu karny „Portowców” doszło do wielce kontrowersyjnej sytuacji. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Sebastiana Szymańskiego głową zagrywał Artur Jędrzejczyk, a za raz potem – zdaniem przyjezdnych – jeden obrońców gospodarzy dotknął piłki ręką. Sędzia Daniel Stefański nie tylko nie podyktował jednak rzutu karnego, ale nie zarządził nawet wideoweryfikacji. Mimo że protesty mistrzów Polski były bardzo gorliwe, nie przyniosły efektu. Przy linii bocznej szalał również trener stołecznej drużyny, Ricardo Sa Pinto. Przez moment wydawało się, że odesłany zostanie na trybuny. Skończyło się na upomnieniu.

Przez pierwsze 45 minut gry legioniści nie zdołali stworzyć pod bramką Pogoni żadnego zagrożenia. Szkoleniowiec gospodarzy, Kosta Runjaić, znakomicie rozpracował wyżej notowanego rywala. Neutralizacja atutów warszawskiej ekipy realizowana była perfekcyjnie.

Koniec passy

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Szczecinianie kontrolowali przebieg spotkania, a w legionistach z minuty na minutę narastała frustracja. Podwójna zmiana dokonana przez Sa Pinto po godzinie gry nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Gdy do końcowego gwizdka pozostawało niespełna kwadrans, zwycięstwo miejscowych przypieczętował Zvonimir Kożulj. Bośniak kapitalnie huknął sprzed pola karnego i zmieścił piłkę pod poprzeczką. Gol doprawdy przedniej urody – mocny kandydat do tytułu trafienia kolejki.

Honorowego gola w doliczonym czasie strzelił Martins, który wykorzystał dobre podanie Szymańskiego z rzutu rożnego. Piłka wcześniej przeleciała koło nóg Hlouszka, który zmienił tor lotu piłki, co zmyliło obrońców Pogoni, a Andre Martins skutecznie strzelił głową.

Cztery poprzednie wizyty warszawian w Szczecinie kończyły się ich triumfem. Ba, stracili w nich w sumie jedną bramkę. Dobra passa kiedyś musiała się jednak zakończyć. Nastąpiło to wczoraj i trzeba wyraźnie zaznaczyć, że nie było w tym krzty przypadku. Pogoń wygrała sześć z siedmiu ostatnich potyczek. Jak tak dalej pójdzie, na miano rycerzy jesieni nie trzeba będzie rozpisywać konkursu…

 

Pogoń Szczecin – Legia Warszawa 2:1 (1:0)

1:0 – Drygas, 12 min (głową, asysta Majewski), 2:0 – Kożulj, 76 min (bez asysty), 2:1 – Martins, 90+2

POGOŃ: Załuska – Niepsuj, Walukiewicz (77. Rudol), Dwali, Matynia – Kożulj (89. Guarrotxena), Drygas, Podstawski, Majewski, S. Kowalczyk (61. Delew) – Buksa. Trener Kosta RUNJAIĆ.

LEGIA: Majecki – Veszović, Jędrzejczyk, Wieteska, Hlouszek – Antolić (59. Cafu), Andre Martins – Kucharczyk (59. Kulenović), Szymański, Nagy – Carlitos (78. Carlitos). Trener Ricardo SA PINTO. [Rezerwowi:] Malarz, Stolarski, Astiz, Hamalainen.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 13 564. Żółte kartki: Dwali (36. faul), Niepsuj (57. faul), Kowalczyk (58. niesportowe zachowanie) – Veszović (38. dyskusje z arbitrem), Hlouszek (57. dyskusje z arbitrem).
Piłkarz meczu – Kamil DRYGAS.