Legia poskromiona w Lubinie

 

Zagłębie zaczęło bez kompleksów. Jeden z pierwszych ataków lubińskiego mógł zakończyć się golem. Ale Sasza Żivec źle zachował się w polu karnym Legii i uderzył piłką wprost w dobrze ustawionego Radosława Majeckiego. Po chwili Legia zaatakowała. Jose Kante znalazł się w niezłym położeniu, ale nie zdołał tego wykorzystać.

To, jak powinno kończyć się tego typu sytuacje pokazał starszemu koledze z drużyny Jarosław Niezgoda. Była 32. minuta spotkania, kiedy prawym skrzydłem urwał się Paweł Wszołek. Były gracz m.in. Queens Park Rangers subtelnie podkręcił tempo, minął rywala z łatwością i wycofał piłkę do nadbiegającego Niezgody. Ten zaś, z zupełną premedytacją, pewnie umieścił futbolówkę w bramce.

Tuż przed przerwą Zagłębie powinno wyrównać. Ale Białek, który nadzwyczajnie dobrze czuł się pomiędzy obrońcami Legii, trafił w słupek. Niedługo po przerwie napastnik Zagłębia wyraźnie się poprawił. Dokładnie chodzi o to, jak złożył się do strzału głową po dośrodkowaniu z prawego skrzydła. Trzeba za tę sytuację, jak i za cały występ w piątkowym spotkaniu, pochwalić Alana Czerwińskiego. Zawodnik ten nie dał Legii się rozkręcić, a w ważnym momencie posłał piłkę wprost na głowę kolegi z zespołu. Białek główkował w kierunku dalszego słupka, a piłka – od słupka właśnie – się odbiła. I wpadła do siatki.

Długo, następnie, trwała walka w środku pola. Legia starała się rzucić wszystko na jedną szalę. Atakowała, ale mądrze zorganizowani w defensywie lubinianie nie pozwolili rywalowi na zbyt wiele. Aż wreszcie sami zorganizowali szybki atak. Sasza Żivec zagrał w tempo do Damjana Bohara. Defensywa lidera kompletnie się pogubiła, a wyżej wymieniony „kropnął” w kierunku krótkiego słupka. Majecki był bez szans i Zagłębie objęło prowadzenie.

Do końca spotkania nic już się nie zmieniło. Zagłębie, które pokazało mnóstwo woli walki i determinacji, zupełnie zasłużenie pokonało Legię. Mecz był to niezły, jak na naszą ekstraklasę, i warto to podkreślić. Tym bardziej, że zespół z Lubina potrafił stawić czoła teoretycznie mocniejszemu rywalowi. Nie dość, że przegrywał i zdołał odrobić starty, to na dodatek pokazał charakter, którego często naszym ligowcom brakuje. Martin Szevela, szkoleniowiec Zagłębia, udowodnił – z kolei – że można.

 

Zagłębie Lubin – Legia Warszawa 2:1 (0:1)

1:0 – Niezgoda, 32 min (asysta Wszołek), 1:1 – Białek, 56 min (asysta Czerwiński), 2:1 – Bohar, 82 min (asysta Żivec).

ZAGŁĘBIE: Forenc – Czerwiński, Kopacz, Guldan, Tosik – Slisz, Starzyński, Poręba (76. Szysz), Żivec – Bohar – Białek. Trener Martin SZEVELA. Rezerwowi: Bieszczad, Dąbrowski, Jończy, Bogacz, Soszyński, Tajti , Żyra, Sirk.

LEGIA: Majecki – Veszović, Astiz, Wieteska, Karbownik – Wszołek, Martins (85. Rosołek), Antolić, Luquinhas – Kante (60. Gwilia) – Niezgoda (71. Kostorz). Trener Aleksandar VUKOVIĆ. Rezerwowi: Cierzniak, Rocha, Novikovas, Cafu, Stolarski, Praszelik.

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 6063. Żółte kartki: Czerwiński (31. faul), Poręba (39. faul) – Martins (12. faul), Wieteska (28. faul), Kostorz (90+2. faul)
Piłkarz meczu – Alan CZERWIŃSKI. 

 

Na zdjęciu: Damian Bohar dał się mocno we znaki zawodnikom Legii pod sam koniec meczu w Lubinie.