Legia Warszawa. Chodzi o „szybką poprawę”

Porażka z Górnikiem Zabrze przypieczętowała zwolnienie Aleksandara Vukovicia z Legii. Jego następca, Czesław Michniewicz, będzie dziewiątym trenerem „wojskowych” w ciągu pięciu lat.


Prezes Dariusz Mioduski w komunikacie ogłaszającym zwolnienie Vukovicia bardzo chwalił byłego trenera. Ktoś czytający jego słowa mógł się zastanawiać, dlaczego więc w Legii zdecydowano się na zmianę szkoleniowca, ale jej właściciel wyjaśnił:

– Nadrzędnym celem Legii jest realizacja celów sportowych, w tym awans do pucharów europejskich. Uznaliśmy, że zmiana na stanowisku trenera pozwoli na szybszą poprawę gry naszej drużyny, co jest niezbędne ze względu na nadchodzące mecze decydujące o awansie do fazy grupowej Ligii Europy – stwierdził Mioduski.

Całkiem długa praca

W ostatnich latach Legia już kilka razy zmieniała trenera na początku sezonu. W ten sposób pracę stracili Dean Klafurić, Jacek Magiera, Besnik Hasi i Henning Berg. Do tego grona można już dopisać Vukovicia, który klimat warszawskich zwolnień zna doskonale, ponieważ w sztabie aktualnych mistrzów Polski przebywał od sześciu lat, a dwukrotnie sam zostawał szkoleniowcem tymczasowym po zwolnieniach Hasiego i Klafuricia. Niecierpliwość włodarzy Legii nie jest niczym nowym, choć Vuković i tak prowadził zespół całkiem długo – bo 538 dni. To najdłużej piastujący stanowisko szkoleniowca człowiek od czasów wspomnianego Berga (grudzień 2013 – październik 2015).

„Vuko” początek samodzielnej pracy z Legią miał dość trudny, ponieważ jego zespół może i był zdyscyplinowany, ale mizernie radził sobie w ataku, a także odpadł z eliminacji do europejskich pucharów – na których w stolicy szczególnie wszystkim zależy. Później jednak udało mu się poukładać drużynę w taki sposób, że w pełni zasłużenie zdobyła mistrzostwo, choć potem znów przyszła zadyszka – widoczna także w bieżących rozgrywkach. Mistrz mający po czterech kolejkach ligowych dwie porażki to słaby mistrz, tym bardziej że w nie najlepszym stylu zaprzepaścił swoje szanse na awans do Champions League.

Na dwa etaty

Teraz nadszedł czas Czesława Michniewicza. Nowy trener Legii prowadzenie „wojskowych” będzie łączył ze swoją dotychczasową pracą w reprezentacji Polski do lat 21, gdzie jako selekcjoner dogra eliminacje do nadchodzących mistrzostw Europy. Później jego miejsce zajmie prawdopodobnie Jacek Magiera, a Michniewicz skupi się tylko na klubie – jeśli go wcześniej nie wyrzucą…

– Wszystko potoczyło się szybko, znalazłem się przy Łazienkowskiej dzięki ofercie prezesa Mioduskiego i zgodzie Zbigniewa Bońka, za co serdecznie mu dziękuję. Najpierw dał mi szansę zaistnieć w PZPN-ie, teraz pozwolił mi pracować w Legii. Nie mamy wiele czasu, więc przez najbliższe dni przede wszystkim będziemy starali się jak najlepiej poznać piłkarzy – mówił Michniewicz, który pierwszy trening z legionistami odbył już w poniedziałkowy wieczór. Zanim jednak do niego doszło, do warszawskiego centrum treningowego przyjechał Vuković, aby pożegnać się z piłkarzami. Cały jego sztab nadal pracuje z zespołem, a oprócz głównego trenera nowy jest jedynie asystent – Kamil Potrykus.


Czytaj jeszcze: Nawet „Kuba” nie wytrzymał

– Nie da się jednym zdaniem odpowiedzieć na to jak poprawić grę zespołu. Zdajemy sobie sprawę z tego jak wygląda obecna sytuacja Legii, dlatego znalazłem się w tym miejscu. Nie miałem wpływu na to, jak pracował poprzedni trener, jak wygrywał i jak przegrywał. Bardzo szanuję „Vuko”, znam go od wielu lat jako piłkarza, szanuję go jako szkoleniowca, życzę mu powodzenia i pocieszam go, że w tym zawodzie nie ma na świecie trenera, którego by nie zwolniono – dodał Michniewicz, mający do zdania pierwszy ważny egzamin. Jutro jego Legia zmierzy się w pucharach z kosowską Dritą.


Na zdjęciu: Praca w Legii nie daje zbyt dużej stabilizacji, ale Czesław Michniewicz chce podjąć się tego wyzwania.

Fot. Legia Warszawa