Legia Warszawa. Lekko nie będzie
Euro się jeszcze nie zakończyło, ale za to swój mistrzowski bój rozpoczyna Legia Warszawa. W tym roku pierwszy rywal eliminacyjny nie należy do najłatwiejszych.
Europa FC z Gibraltaru, Cork City z Irlandii, Mariehamn z Finlandii, Zrinjski Mostar z Bośni i Hercegowiny – z tymi rywalami w ostatnich latach mierzyli się legioniści na „dzień dobry”. Każdy z tych rywali był co najmniej półkę niżej od polskiego klubu i choć remis z Gibraltarczykami był mocno rozczarowujący, to wynik dwumeczu brzmiał 3:0. Finowie zgarnęli łącznie 9 bramek. W rywalizacji z norweskim Bodo/Glimt tak łatwo jednak nie będzie.
Przyszło naturalnie
Nie mówimy może o klubie, który odcisnął wielkie piętno na historii futbolu w swoim kraju, ale w ostatnim czasie zrobił coś, czego nie udało się dokonać nikomu. Rozwój przyszedł błyskawicznie i był bardzo zaskakujący. Klub Glimt z miejscowości Bodo (taka jest właśnie geneza specyficznie zapisywanej nazwy) nie był zbyt poważnie traktowany, co zresztą tyczyło się wszystkiego, co z dalekiej Północy. Bodo leży bowiem kilkadziesiąt kilometrów za Kołem Podbiegunowym, a jest to miejscowość, w której… kończy się sieć kolejowa Norwegii. Ludzie z tak odległych rejonów byli przez „południowców” wielokrotnie szykanowani i wyśmiewani za swoją rzekomą prymitywność. Parę lat temu postawiono jednak zamienić negatywne stereotypy w swoją siłę i stworzono naprawdę mocny team.
Podstawą były oczywiście kwestie takie jak: stawianie na młodzież, tanie kupowanie, drogie sprzedawanie, granie ludźmi z okolicy. Niby nic specjalnego, ale jednak wypaliło. Duża w tym zasługa trenera Kjetila Knutsena, który wprowadził do drużyny bardzo efektowny styl gry. W pracy pomagał mu… weteran wojenny, Bjorn Mannsverk, który wziął się w klubie za przygotowanie mentalne. Przekazał wiedzą z armii do zespołu piłkarskiego i to zadziałało. W 2019 roku Glimt zdobył wicemistrzostwo, a w 2020 roku mistrzostwo Norwegii (grają w systemie wiosna – jesień). Co więcej, zrobili to w naprawdę imponującym stylu. Zdobyli aż 103 gole (najwięcej w historii ligi) i sięgnęli po rekordowe 81 punktów, wygrywając 26 z 30 meczów! To także był wynik historyczny, tym bardziej że nad drugim Molde gracze z Bodo mieli aż 19 punktów przewagi. Jaka była recepta na sukces? W Glimt… sami do końca nie wiedzą. To przyszło naturalnie.
Milan im nie straszny
Faktem jednak jest, że rozwój nastąpił i choć mistrzowie Norwegii zostali osłabieni – tracąc m.in. króla strzelców Kaspera Junkera i najlepszego piłkarza Philipa Zinckernagela – to wciąż mają sporo jakości. W ostatniej pucharowej edycji bliscy byli awansu do grupy Ligi Europy, ale na przedostatniej prostej ulegli nie byle komu, bo Milanowi i to na San Siro. Wstydu jednak nie było. Bodo/Glimt przegrał 2:3, a wszyscy w klubie twierdzą, że gdyby w tych specyficznych eliminacjach były rozgrywane rewanże, to w drugim spotkaniu Włosi zostaliby pokonani!
– Nie ma co gdybać i szukać wymówek – zapowiadał bardzo poważnie pomocnik Legii, Bartosz Slisz.
– Przygotowywaliśmy się bardzo sumiennie. Ćwiczyliśmy różne warianty defensywne i ofensywne. Wiemy, w jaki sposób oni będą grać i chcemy się im przeciwstawić. Wszystko zostało przećwiczone. Teraz czas na mecz! – wprowadził bojowy nastrój pomocnik urodzony w Rybniku.
Idą w ogień
Piłkarze „wojskowych” przygotowywali się do tego meczu także pod kątem nawierzchni. Choć obecnie w Bodo pogoda jest niezła, to jednak ogólnie warunki atmosferyczne w północnej Norwegii nie są tak przyjemne przez cały rok. Z tego też powodu dzisiejsze spotkanie odbędzie się na sztucznej murawie, którą Glimt niejednokrotnie dodatkowo zrasza, aby piłka „chodziła” po niej jeszcze szybciej. Choć przy nienaturalnej trawie łatwiej o uraz czy o krwawe obdarcia, to gospodarze… walki się nie boją i idą za sobą jak w ogień. To także jeden z najważniejszych elementów filozofii klubu i zasługa wspomnianego Mannsverka.
– Ich piłkarze będą bardziej przyzwyczajeni do tego boiska, bo na co dzień rozgrywają mecze ligowe na sztucznej murawie. My jednak nie skupiamy się nad tym. Dla obydwu drużyn boisko będzie takie same. W poniedziałek w Warszawie także trenowaliśmy na sztucznej nawierzchni, podobnie we wtorek przy okazji oficjalnego treningu na głównej płycie stadionu. Jestem pewny, że będziemy na to gotowi – deklarował Slisz.
Wykorzystać zadyszkę
Legia poinformowała, że żaden jej piłkarz nie opuści meczu z powodów covidowych. Wiadomo rzecz jasna, że w Norwegii nie zagrają Tomas Pekhart i Josip Juranović, którzy odpoczywają po Euro 2020, ale za to do dyspozycji trenera Czesława Michniewicza będą Mateusz Wieteska, Bartosz Kapustka i Luquinhas, którzy z powodu lekkich urazów byli oszczędzani w weekendowym sparingu z Jagiellonią. Wyjściowy skład „wojskowych”, którego można się spodziewać, wygląda następująco: Boruc – Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia – Skibicki, Slisz, Martins, Mladenović – Kapustka, Luquinhas – Emreli.
– Staraliśmy się również trenować i dalej doszkalać nasze ustawienie, w którym występujemy od zeszłego sezonu. Nie ignorowaliśmy jednak żadnego innego aspektu – mówił Bartosz Slisz. Rywal Legii zagra najpewniej w swoim typowym systemie 1-4-3-3, w fazie defensywnej ustawiając w drugiej linii rygiel złożony z pięciu zawodników. Warci uwagi są na pewno dwaj środkowi pomocnicy – Patrick Berg oraz Ulrik Saltnes, dwaj zawodnicy z północy kraju wymieniający się w praktyce opaską kapitańską. Berg w tym roku zadebiutował w reprezentacji Norwegii, co nie udało się Saltnesowi. Nie zmienia to jednak faktu, że jest on drugim najlepszym strzelcem Glimt i najlepszym asystentem drużyny.
Powszechnie znanym atutem gospodarzy będzie również fakt, że znajdują się oni w środku sezonu ligowego. Na ten moment zawodnicy z Bodo są wiceliderem tabeli z dwupunktową stratą do Molde, które wykorzystało ich słabszą dyspozycję minionych tygodni. W ciągu ostatnich 5 meczów ligowych rywal Legii wygrał tylko raz, ponosząc dwie porażki, czyli więcej… niż w całym sezonie mistrzowskim. Bodo/Glimt złapał więc lekką zadyszkę i dobrze by było, gdyby „wojskowym” udało się to wykorzystać.
Na zdjęciu: Bartosz Slisz zapewniał, że Legia jest odpowiednio przygotowana do meczu z Bodo/Glimt.
Fot. Wojciech Dobrzyński/Press Focus