Legia Warszawa. No i po Czesławie

Porażka w Gliwicach okazała się ostatnim gwoździem do trumny. Czesław Michniewicz przestał pełnić obowiązki trenera mistrzów Polski. Zastępuje go Marek Gołębiewski, a przy Łazienkowskiej myślą o Marku Papszunie.


Czesław Michniewicz i jego asystent Kamil Potrykus żegnają się z Legią. W poniedziałek po południu klub z Łazienkowskiej oficjalnie potwierdził zmiany w sztabie szkoleniowym, które przesądzone były już w niedzielny wieczór po porażce (1:4) w Gliwicach. Świetna postawa w europejskich pucharach – zakończona oczekiwanym i priorytetowym dla klubowego budżetu awansem do fazy grupowej – to nie wszystko. Dziś przy Łazienkowskiej dzieje się źle.

Pocałunek bez narzędzi

Chciałoby się dożyć czasów, w których jedynym remedium czołowego polskiego klubu na problemy nie okaże się zmiana trenera i będzie on otrzymywał szansę wyjścia z kryzysu. Nie zmienia to wrażenia, że teraz przyszłości dla Michniewicza już przy Łazienkowskiej nie było żadnej, a wokół jego drużyny nastąpiło tyle pęknięć, iż posklejanie tego w całość byłoby niczym misja niemożliwa. Czy to wina samego szkoleniowca? Oczywiście tylko częściowo, bo nie miał on zapewnionych dostatecznych przez klub narzędzi – choćby w postaci odpowiednio szerokiej kadry i transferów dokonywanych wcześniej niż w końcówce okienka – by sprawić, że walka w europejskich pucharach nie okazała się dla niego pocałunkiem śmierci. Dlatego mimo zdobycia mistrzostwa Polski i imponującego marszu na międzynarodowej scenie – walki z Dinamem Zagrzeb, wyeliminowania Slavii Praga, zwycięstw w fazie grupowej Ligi Europy ze Spartakiem Moskwa i Leicester – poniedziałkowe posunięcie prezesa Dariusza Mioduskiego było tylko formalnością.

Używanie nad zalewem

Na ostatni mecz, do Gliwic, Czesław Michniewicz, nie zabrał kilku zawodników – Mattiasa Johanssona, Lindsaya Rose’a, Lirima Kastratiego czy Juergena Celhaki. Tajemnicą poliszynela stało się to, że w szatni Legii zawiązała się grupa rozrywkowa, używająca sobie rzekomo życia w domu wynajmowanym przez Johanssona nad Zalewem Zegrzyńskim, o czym pisał portal meczyki.pl. Problemy dosięgły nie tylko szatni, ale też pokoju trenerów, skoro do coraz większych zgrzytów dochodziło na linii Michniewicz – Przemysław Małecki. Choć to na jego życzenie asystent ten pojawił się przy Łazienkowskiej, podobno wiele do życzenia w ostatnim czasie zostawiała jego lojalność do trenera, bo tę miał okazywać przede wszystkim Mioduskiemu. Symboliczny był fakt, że w Gliwicach dla Małeckiego zabrakło miejsca na ławce rezerwowych – ale teraz znalazł się w składzie nowego sztabu.

Zwolniła go Skra

Prócz Małeckiego, został do niego w roli asystenta włączony Inaki Astiz, zaś stanowisko trenera sensacyjnie powierzono Markowi Gołębiewskiemu, dotąd prowadzącemu rezerwy Legii. 40-letni szkoleniowiec, niedawny absolwent Szkoły Trenerów PZPN, gdzie kończył kurs na licencję UEFA Pro, w maju został zwolniony z II-ligowej Skry Częstochowa. Ta radziła sobie pod jego wodzą bardzo dobrze, aż wiosną wpadła w spory dołek i zmagała się z długą serią bez zwycięstwa. Gołębiewskiemu nie było już dane wyprowadzić zespołu z dołka, a z klubu dochodziły też głosy o trudnym charakterze szkoleniowca i tym, że obok kiepskich wyników nie bez znaczenia przy zwolnieniu były też jego relacje z pracownikami czy – przede wszystkim – drużyną. Skra sensacyjny awans po barażach do I ligi wywalczyła już bez Gołębiewskiego, a z asystentami Jackiem Rokosą i Konradem Geregą. Szkoleniowiec zaś latem wylądował przy Łazienkowskiej. Z drugą drużyną Legii plasował się dotąd na 4. miejscu w tabeli I grupy III ligi. Kilkanaście miesięcy temu pisaliśmy w „Sporcie”, że Gołębiewski to odważny i niespodziewany wybór Skry. To symbolizuje, na jak głęboką wodę wypływa teraz. Do niedawna rywalizował o punkty na poziomach rozgrywkowych nr 3 i 4, a teraz będzie miał wyprowadzać z kryzysu Legię walczącą na trzech frontach. Zadebiutuje w czwartkowym meczu Pucharu Polski z III-ligowym Świtem Skolwin. Potem ligowa konfrontacja z Pogonią Szczecin i rewanż z Napoli w Lidze Europy.

Pogadają o Papszunie

Choć przy Łazienkowskiej oficjalnie nikt nie powie: „To sztab tymczasowy”, trudno polemizować z tym, że tak właśnie jest. Z przymrużeniem oka trzeba przyjąć doniesienia, jakoby Dariusz Mioduski marzył o zatrudnieniu Paulo Sousy, bo to uchodzi dziś za abstrakcję. Dużo realniejsze – choć zapewne trudne do przeprowadzenia – będzie ściągnięcie Marka Papszuna z Rakowa Częstochowa. To ma być jeden z priorytetowych kierunków Legii obranych w poszukiwaniach nowego trenera. Teraz realizacja tego pomysłu i tak nie wchodzi to w grę, bo w jednej rundzie żaden szkoleniowiec nie może pracować w dwóch klubach z tego samego poziomu – i właśnie stąd postawienie na Gołębiewskiego. Ale zimą… Kontrakt Papszuna z Rakowem, gwarantujący mu ponoć roczny zarobek 350 tys. euro i niemający sobie w ekstraklasie równych, wygasa po sezonie. Legia spróbuje usiąść z częstochowianami do stołu, by go wykupić. Bez odpowiedzi zostaje pytanie, czy starczy czasu i cierpliwości, by czekać z nowym trenerem aż do zimy?
Wojciech Chałupczak

7 PORAŻEK w 10 meczach ekstraklasy poniosła w tym sezonie Legia, redukując do minimum szansę na obronę mistrzostwa Polski.

55 MECZE
pod wodzą Czesława Michniewicza rozegrała Legia w ciągu trwającej od 24 września 2020 kadencji. 31 wygrała, 9 zremisowała, 15 przegrała. Zdobyła tytuł i awansowała do grupy Ligi Europy.

1,42 PUNKTU na mecz zdobywała średnio Skra Częstochowa pod wodzą Marka Gołębiewskiego, któremu teraz powierzono trenerski ster w obozie mistrzów Polski.


Na zdjęciu: Misja Czesława Michniewicza w Legii dobiegła końca po równych 13 miesiącach.
Fot. Adam Starszynski/Pressfocus