Legia Warszawa. Powrót na właściwe tory

Gorzej niż w poprzednim sezonie zagrać już chyba nie można.


Minione rozgrywki były dla warszawiaków fatalne. Nie ma co tego ukrywać, bo wie o tym nawet dziecko. Napisało się o tym niejedno i na stołeczne szczęście – oddzielono ten rozdział grubą kreską. Teraz w Legii czas na nowe rozdanie. Jest nowy szkoleniowiec, nowe pomysły, nowe transfery i dużo spokoju w przygotowaniach.

Polskie kluby nie są przyzwyczajone do tego, aby regularnie rywalizować w europejskich pucharach. To powoduje dodatkowe zmęczenie, a jako że ekstraklasa nie należy do najbardziej intensywnych lig Starego Kontynentu, dodatkowy wysiłek zawsze odbija się na piłkarzach. Legia w poprzednim sezonie sama się o tym przekonała, choć tam akurat fiasko było wielopłaszczyznowe. Nie chodziło tylko o dzielenie gry pomiędzy ligę, puchar krajowy i puchary europejskie, do których udało się powrócić po kilku latach.

Problemy były wewnątrz szatni, sposób działania transferowego pozostawiał wiele do życzenia, a osoby „na samej górze”, które zarządzają klubem, częściej się kompromitowały niż robiły coś sensownego. Prezes Dariusz Mioduski nie ma najlepszej prasy i nie ma się co temu dziwić. Legię w poprzednim sezonie prowadziło przecież aż trzech trenerów, z czego żaden nie był Markiem Papszunem, którego chęć zatrudnienia warszawski włodarz otwarcie deklarował.

Dlatego z dużym optymizmem patrzą przy Łazienkowskiej na zatrudnienie Kosty Runjaicia. Urodzony w Wiedniu Niemiec serbskiego pochodzenia wykonywał świetną robotę w Pogoni Szczecin, budując w niej ligowego pretendenta z prawdziwego zdarzenia. Runjaić wielokrotnie udowadniał swoją szkoleniową jakość i w Warszawie liczą, że ponownie uda mu się to zrobić – tym razem w klubie z większym budżetem i ambicjami.

Niektórzy zarzucają mu, że może nie sprostać swojemu zadaniu właśnie z racji celów i presji, które w Legii zawsze są obecne. To już jednak zweryfikuje nadchodzący sezon. Warto poza tym pamiętać, że młody Julian Nagelsmann, który objął wielki Bayern Monachium, przed przybyciem do Bawarii także niczego wcześniej nie wygrał…

Sytuacja Legii nieco przypomina tę z Poznania. W sezonie poprzedzającym mistrzostwo Lech przecież także dostał się do fazy grupowej Ligi Europy, a w ekstraklasowej tabeli skończył daleko, bo na 11. pozycji. Co prawda jego sytuacja nie była aż tak beznadziejna jak u „wojskowych”, ale dzięki temu w spokoju poznaniacy przygotowali się do sezonu, w którym zdobyli mistrza – choć istniała tam presja związana z obchodami stulecia klubu.

W Warszawie aż tak gorąco raczej nie jest. Rzecz jasna Runjaić ma przywrócić Legii europejskie puchary – co do tego nie ma żadnych wątpliwości – jednakże można zauważyć pewną pokorę i skupienie, z jakimi do pracy podchodzi stołeczna drużyna.

Inna sprawa, że jak na razie na Łazienkowskiej przesadnie nie szaleją z transferami. Niskie miejsce w tabeli z jednej strony ucięło przychody klubu, ale nie jest to różnica horrendalna. Poza tym należy pamiętać, że w Warszawie kasa jest, bo klub zarobił nieco w Lidze Europy, choć rzecz jasna część z tych pieniędzy poszła na spłatę wcześniejszych zaległości. Mimo tego można powątpiewać w jakość takich transferów, jak Robert Pich i Dominik Hładun, choć ten drugi być może będzie golkiperem numer dwa z racji tego, że Cezary Miszta bądź Kacper Tobiasz będą realizować przepis o młodzieżowcu. Okaże się także, czy Blaż Kramer to napastnik, jakiego Legia potrzebuje i czy Makana Baku będzie tym samym skrzydłowym, jakim był w Warcie Poznań.


Na zdjęciu: W Legii chcą zrehabilitować się za wielomiesięczną kompromitację.
Fot. Adam Starszyński/PressFocus