Legia Warszawa – Śląsk Wrocław. Marsz po mistrzostwo

Walerian Gwilia dwukrotnie wystąpił w roli egzekutora, zapewniając drużynie z Łazienkowskiej kolejne trzy punkty.


Sobotnia porażka Piasta na własnym boisku z Lechem była wodą na młyn wicemistrza Polski. Legioniści zdawali sobie sprawę, że zwycięstwo w niedzielnej potyczce z wrocławskim Śląskiem poważnie przybliży ich do odzyskania mistrzowskiego tytułu. Od upragnionego celu ekipę z łazienkowskiej dzieli już tylko maleńki kroczek, bo przewaga nad zespołem trenera Waldemara Fornalika znowu wzrosła do 10 punktów.

Podopieczni Vitezslava Laviczki nie zamierzali ułatwiać zadania gospodarzom, więc od pierwszego gwizdka Piotra Lasyka na boisku iskrzyło.

Już w 1. minucie spotkania Paweł Wszołek uderzył łokciem w twarz Erika Exposito, ale arbiter był pobłażliwy i tylko podyktował rzut wolny dla gości. Potem kości trzeszczały regularnie i w końcu rozjemca sięgnął po żółte kartki. W 33 minucie boisko opuścił kontuzjowany (zaczął utykać już w 14 min) Jose Kante, a jego miejsce zajął Czech Tomasz Pekhart. Chwilę później legioniści objęli prowadzenie – po dośrodkowaniu Wszołka obrońcy Śląska źle wybili futbolówkę i Walerian Gwilia z bliska wpakował ją do siatki.

Nim minęło 10 minut drugiej połowy, gospodarze zadali rywalom drugi cios. Po kolejnym dośrodkowaniu Wszołka piłkę głową zgrał Pekhart, a Gwilia uderzeniem z woleja nie dał Matuszowi Putnockiemu żadnych szans na skuteczną interwencję. Ten gol podciął wrocławianom skrzydła, nie mieli pomysłu, jak dobrać się do skóry swoim rywalom. Kwadrans przed regulaminowym zakończeniem meczu piłkarze Śląska definitywnie stracili nadzieję na doprowadzenie do remisu. Diego Żivulić z tyłu podciął rozpędzonego Pekharta i Piotr Lasyk nie miał wyjścia – musiał ukarać defensywnego pomocnika gości żółtą kartką. Było to już drugie upomnienie tego zawodnika, więc powędrował pod prysznic, zaś jego zespół musiał sobie radzić w dziesiątkę. Mimo liczebnej przewagi podopieczni Aleksandara Vukovicia nie forsowali szaleńczego tempa, usatysfakcjonowani korzystnym wynikiem i zwiększeniem przewagi punktowej nad Piastem.

Zwycięstwo swojej drużyny w głośny sposób fetowali kibice zgromadzeni na popularnej „Żylecie”. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania zainstalowali w dolnej części tej trybuny duży transparent z hasłem „w wyjątkowych okolicznościach witamy”. Potem przenieśli się na górny sektor, skąd odpalili race i prowadzili głośny doping. Zachowanie odległości nie było im w głowie.

Legia Warszawa – Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)

1:0 – Gwilia, 35 min (bez asysty),
2:0 – Gwilia, 54 min (asysta Pekhart).

LEGIA: Majecki – Vesović (46. Stolarski), Jędrzejczyk, Lewczuk, Karbownik – Antolić (73. Slisz), Martins – Wszołek, Gwilia, Luquinhas – Kante (32. Pekhart). Trener Aleksandar VUKOVIĆ.

ŚLĄSK: Putnocky – Musonda, Puerto, Tamas, Sztiglec – Żivulić, Mączyński – Marković (59. Pich), Chrapek (74. Gąska), Płacheta (80. Bergier) – Exposito. Trener Vitezslav LAVICZKA.

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom) Widzów 5220.

Żółte kartki: Wszołek (31. faul), Konrad Paśniewski (33. kierownik drużyny, niesportowe zachowanie), Vesović (39. faul), Stolarski (61. faul) – Żivulić (38. faul; 75. faul), Mączyński (83. faul), Gąska (90. faul). Czerwona kartka: Żivulić (75. druga żółta).