Legia Warszawa. Tak źle jeszcze nie grali

Kibice Legii ku pokrzepieniu serc mogą robić różne rzeczy, ale na pewno nie dokonywać matematycznych wyliczeń. Tylko raz mistrz Polski zaczął sezon tak słabo.


Chociaż tak po prawdzie o zaczynaniu trudno już mówić, bo sezon ekstraklasy jest w pełni i powoli zbliża się do półmetka. Nastroje w Warszawie są jednak oczywiście grobowe i nie ma się co temu dziwić.

Jak Borussia, jak Unirea

Klub jest w rozsypce, działacze gubią się w swoich decyzjach, trenerzy nie potrafią zmotywować piłkarzy do boju, a ci zresztą co chwile stają się bohaterami różnych bardziej czy mniej kontrowersyjnych doniesień. Liga Europy przestała być już wystarczającym pocieszeniem, bo tabela mówi jasno – po 12 meczach Legia ma na koncie 9 punktów i zajmuje drugie od końca miejsce w ekstraklasie. Fakty są takie, że „Wojskowi” modlą się, aby zwycięskiej passy nie złapał Górnik Łęczna, choć brzmi to skrajnie groteskowo.

Oczywiście nie takie rzeczy futbol już widział. Może ktoś pamięta rumuński klub o nazwie Unirea Urziceni, który w 2009 roku wygrał ligę, wystąpił w Lidze Mistrzów, rok później zdobył wicemistrzostwo, by w kolejnym sezonie… spaść i w ogóle ulec rozwiązaniu. Nieco bardziej optymistycznie było w wielkiej Borussii Dortmund, ze słynnym Juergenem Kloppem na ławce. Gdy klub ten był już uznawany za ligowego potentata, musiał… wysłać odpowiednie papiery do 2. Bundesligi.

W sezonie 2014/15 na półmetku rozgrywek BVB miała tyle samo punktów, co ostatni w tabeli Freiburg! Potem jednak udało jej się otrząsnąć i rzutem na taśmę załapać do europejskich pucharów – choć Klopp po rozgrywkach postanowił odejść. Warszawiacy mogą więc czerpać wiarę z tego, że jeszcze wszystko się może zdarzyć.

Lech idzie w sukurs

Mimo tego Legia już definitywnie powinna raczej pogodzić się z tym, że mistrzostwo dawno jej odjechało – niewykluczone, że poznańską lokomotywą. Trudno jej będzie nawet zająć miejsca premiowane grą w Lidze Europy, bo historia jest bolesna. Licząc od sezonu 1995/96 – czyli pierwszego, w którym za wygraną przyznawano 3 a nie 2 punkty – mistrz Polski tylko raz radził sobie gorzej, niż ma to miejsce teraz.

Długa, ale zapełniona twardymi faktami tabela obok dobitnie to pokazuje. Mając w świadomości, że „Wojskowych” czekają jeszcze zaległe dwa mecze do nadgonienia, tabela przedstawia stan ligowy po 12 rozegranych spotkaniach – co tyczy się także wpisanego tam aktualnego Lecha Poznań. Nie było sensu podawać liczby punktów, którą zdobywał późniejszy mistrz, bo jak wiadomo liczba kolejek w poszczególnych sezonach różniła się.

Gorszy od bieżącej Legii był tylko w sezonie 2015/16 Lech. Broniący tytułu poznaniacy po 12 meczach mieli na koncie ledwie 6 punktów, a jest to fakt zabawny z tego powodu, że prowadził ich wówczas… Maciej Skorża. Ten sam szkoleniowiec, który obecnie – po raz kolejny – prowadzi „Kolejorza” w stronę mistrzostwa Polski i macha do warszawiaków z samej góry! Początek tamtego sezonu ewidentnie mu jednak nie wyszedł, ale Lech w ogóle zresztą jako obrońca tytułu radził sobie słabo. W 2010 roku po 12 meczach miał na koncie 12 punktów. Nie licząc więc Legii, to właśnie poznaniacy byli tymi mistrzami, których kac po tryumfalnej imprezie trzymał zdecydowanie za długo.

Nie tak łatwo

Mówiąc o stanie po 12 meczach, „Wojskowi” tracą do lidera 18 punktów – tak naprawdę to 20, ale Lech ma przecież dwa spotkania rozegrane więcej. Równie duża różnica dzieliła pod koniec XX wieku mistrzowski ŁKS, który mając 13 „oczek” z zazdrością spoglądał na Wisłę Kraków i jej 31 punktów. Jako ciekawostkę można wskazać, że już od 11 lat nie było w Polsce zespołu, który po 12 meczach miałby na koncie więcej niż 30 „oczek”. Swego czasu przodowała w tym właśnie potężna „Biała Gwiazda”.



Wracając zaś do różnic punktowych między obrońcą tytułu, a liderem – oprócz Lecha i ŁKS-u nie najlepiej wystartowało też Zagłębie Lubin, które w 2007 roku traciło do Wisły 14 punktów. Gdy mistrz wchodził w nowy sezon tak słabo, nigdy tego „majstra” nie wybraniał, chociaż… jednej drużynie udała się taka sztuka, z tym że sytuacja nie była tak dramatyczna. W 2016 roku… właśnie Legia mimo 12 punktów straty do lidera z Gdańska koniec końców okazała się najlepsza. Należy jednak pamiętać, że wówczas w ekstraklasie grano 37 kolejek, a pod koniec sezonu liczbę punktów dzielono na pół. Teraz tak łatwo nie będzie.

Sezon Obrońca tytułu po 12 meczach Przyszły mistrz po 12 meczach Lider po 12 meczach

  • 2021/22 Legia 9 pkt Lech 27 pkt* Lech 27 pkt
  • 2020/21 Legia 26 pkt Legia 26 pkt Legia 26 pkt
  • 2019/20 Piast 21 pkt Legia 20 pkt Pogoń 24 pkt
  • 2018/19 Legia 22 pkt Piast 21 pkt Jagiellonia 23 pkt
  • 2017/18 Legia 19 pkt Legia 19 pkt Lech 22 pkt
  • 2016/17 Legia 13 pkt Legia 13 pkt Lechia 25 pkt
  • 2015/16 Lech 6 pkt Legia 20 pkt Piast 28 pkt
  • 2014/15 Legia 23 pkt Lech 18 pkt Legia 23 pkt
  • 2013/14 Legia 27 pkt Legia 27 pkt Legia 27 pkt
  • 2012/13 Śląsk 19 pkt Legia 27 pkt Legia 27 pkt
  • 2011/12 Wisła 21 pkt Śląsk 25 pkt Legia 25 pkt
  • 2010/11 Lech 12 pkt Wisła 18 pkt Jagiellonia 25 pkt
  • 2009/10 Wisła 31 pkt Lech 21 pkt Wisła 31 pkt
  • 2008/09 Wisła 24 pkt Wisła 24 pkt Polonia W. 25 pkt
  • 2007/08 Zagłębie 18 pkt Wisła 32 pkt Wisła 32 pkt
  • 2006/07 Legia 21 pkt Zagłębie 20 pkt Wisła 24 pkt
  • 2005/06 Wisła 25 pkt Legia 22 pkt Wisła 25 pkt
  • 2004/05 Wisła 32 pkt Wisła 32 pkt Wisła 32 pkt
  • 2003/04 Wisła 27 pkt Wisła 27 pkt Wisła 27 pkt
  • 2002/03 Legia 24 pkt Wisła 24 pkt Wisła 24 pkt
  • 2001/02 Wisła 22 pkt Legia 21 pkt Odra W. 25 pkt/Pogoń 24 pkt
  • 2000/01 Polonia W. 24 pkt Wisła 31 pkt Wisła 31 pkt
  • 1999/00 Wisła 21 pkt Polonia W. 24 pkt Ruch 26 pkt
  • 1998/99 ŁKS 13 pkt Wisła 31 pkt Wisła 31 pkt
  • 1997/98 Widzew 26 pkt ŁKS 26 pkt Widzew 26 pkt
  • 1996/97 Widzew 25 pkt Widzew 25 pkt Legia 26 pkt
  • 1995/96 Legia 31 pkt Widzew 32 pkt Widzew 32 pkt


*Jako że sezon ciągle trwa, jako przyszłego mistrza hipotetycznie wybrano Lecha, który po 12 meczach miał najwięcej punktów ze wszystkich drużyn.


Na zdjęciu: Choć liczenie punktów jest ważne, piłkarze Legii mogą teraz liczyć tylko na siebie.
Fot. Adam Starszyński/Press Focus