Legia Warszawa. Wzmacnianie przez sprzedawanie?

Za sprzedaż Jarosława Niezgody oraz Radosława Majeckiego (który w Legii pozostanie do końca sezonu) stołeczny klub zarobił ponad 10 mln euro. Za kilkaset tysięcy odszedł także Cafu, co oznacza, że choć bilans finansowy warszawiaków jest na plus, tak ich kadra została wyraźnie ograniczona. Transfery Piotra Pyrdoła, Mateusza Cholewiaka i Tomasa Pekharta trudno uznać za godne następstwa dla zespołu tej rangi.

Transfer nieopłacalny

W dodatku niewykluczone, że jeszcze w lutym drużynę opuści Jose Kante. Portal internetowy sport.pl doniósł o tym, że do Legii na dniach może spłynąć warta kilka milionów złotych oferta (czyli około milion euro). Nazwy potencjalnego zainteresowanego jeszcze nie udało się ustalić, jednak na pewno nie będzie to nikt z czołowej ligi, ponieważ tam okienka transferowe już się zamknęły. Sprzedaż Gwinejczyka nie byłaby jednak Legii na rękę, bo Kante to zawodnik, który z obecnych w kadrze graczy ma na koncie najwięcej goli – 8 w lidze i 3 w Pucharze Polski. Więcej bramek dla „Wojskowych” zdobył tylko Niezgoda, który jest już w Stanach Zjednoczonych.

Możliwości na szpicy przesadnie dużo w stolicy nie ma, bo oprócz Kantego wicemistrzowie Polski mają jeszcze 18-letniego Macieja Rosołka, który ostatnio dostaje szanse w ekstraklasie, gdzie w pierwszej kolejce tego roku strzelił nawet gola ŁKS-owi. Poza nim jest sprowadzony z Las Palmas znak zapytania w postaci Pekharta oraz 20-letni Kacper Kostorz, który na razie w zespole nie zaistniał. Natomiast ciągle niedostępny pozostaje Vamara Sanogo, dochodzący do siebie po lipcowym zerwaniu więzadeł krzyżowych.

Mogą wydać milion euro

W kuluarach często mówi się o tym, że w ostatnich latach przez brak gry w europejskich pucharach Legia zaczęła mieć spore problemy finansowe. Choć bez dwóch zdań jest to obecnie największy klub w Polsce, obracający największymi pieniędzmi, to generuje on także największe koszty. Prezes Dariusz Mioduski zachowuje jednak spokój, a ostatnio w programie „Sekcja Piłkarska” znów przedstawił swoje stanowisko. Poruszył choćby kwestię tego, czy Legia faktycznie musiała sprzedać Niezgodę do Portland.

– Mogliśmy pozwolić sobie na to, aby nie akceptować ofert, które nas nie zadowalały. Gdy pojawiły się propozycje na odpowiednim poziomie, dopiero wtedy zastanawialiśmy się, czy chcemy to robić, czy nie – mówił prezes Mioduski, dodając wcześniej:

– Kluby coraz bardziej rozumieją, że aby się rozwijać musimy szkolić i sprzedawać zawodników. Teraz robimy to w trochę bardziej zdecydowany sposób i sądzę, że nie unikniemy tego, dopóki nie będziemy mieli kilku drużyn grających na wysokim europejskim poziomie.

– Mioduski uznał to za normalną kolej rzeczy, a wbrew temu, co się powszechnie uważa, stwierdził również, że w tym okienku „Wojskowi” są w stanie wydać na transfer nawet 1,5 mln euro.

Zima ponad latem

Ciekawym stanowiskiem dotyczącym wzmocnień Legii było to, że dla prezesa zimowe okienko służy… budowaniu zespołu na lato. Jest to myślenie odwrotne do ogólnie przyjętej piłkarskiej logiki, ale wcale nie jest bezsensowne, zważając na fakt, że polskie kluby już w lipcu zaczynają grę w eliminacjach do europejskich pucharów.

– Latem mamy mało czasu. Kluczową kwestią było to, żeby zimą się zbytnio nie osłabić, bo ostatniego lata mieliśmy sporo zmian i dopiero teraz ten zespół zaczyna się zgrywać – mówił Mioduski. Ruchy transferowe Legii każdy może ocenić sobie sam, ale potencjalne sprzedanie Kante, mimo wszystkich jego wad, na pewno wzmacnianiu nie pomoże.

Na zdjęciu: W ostatnich sześciu meczach ligowych Jose Kante (z piłką) strzelił dla Legii 5 goli i zanotował 2 asysty.