Legia Warszawa zagra z debiutantem w bramce

Kadrowa sytuacja lidera rozgrywek ekstraklasy przed meczem w Legnicy nie jest łatwa. Przeciwko Miedzi w bramce „Wojskowych” stanie debiutant.


Wojciech Muzyk w tym roku skończy 22 lata. Jest wychowankiem Czarnych Olecko, a do Legii Warszawa trafił latem zeszłego roku z Olimpii Grudziądz. Do tej pory nie rozegrał jednak ani jednego oficjalnego meczu w barwach pierwszego zespołu. Występował jedynie w sparingach, a także rozegrał 10 spotkań w drużynie III-ligowych rezerw.

Dziś jednak to on on stanie między słupkami bramki lidera ekstraklasy w starciu ćwierćfinałowym Pucharu Polski przeciwko Miedzi Legnica. Dlaczego? Bo kontuzjowani są zarówno Radosław Majecki, podstawowy golkiper warszawskiego zespołu na mecze ligowe, jak i Radosław Cierzniak.

Drugi z wymienionych wystąpił we wszystkich trzech dotychczasowych meczach Legii w bieżącej edycji Pucharu Polski. – Sytuacja zdrowotna nie jest idealna. Na pewno nie będziemy mogli skorzystać z Majeckiego i Cierzniaka – przesądził sprawę wczoraj Aleksandar Vuković, szkoleniowiec Legii. Zmiennikiem Muzyka będzie Mateusz Kochalski, który do rozgrywek PP został zgłoszony wczoraj rano.

Sytuacja wśród bramkarzy nie jest jedynym personalnym problemem trenera warszawskiego zespołu. Przeciwko Miedzi nie zagrają też Arvydas Novikovas i Maciej Rosołek, których czekają jeszcze 3-4 tygodnie przerwy. A także pauzujący od wielu miesięcy Vamara Sanogo, który – po zerwaniu więzadła krzyżowego i długiej rekonwalescencji – trenuje coraz intensywniej, ale na występ w oficjalnym meczu jest jeszcze zbyt wcześniej.

Ponadto niepewny jest udział w dzisiejszym spotkaniu Luisa Rochy. – Wraca do nas po drobnym urazie. Mam nadzieję, że poradzimy sobie w obliczu tych kontuzji i więcej ich nie będzie – podkreśla trener Vuković.
Serbski opiekun „Wojskowych”, mimo problemów zdrowotnych w zespole, cieszy się, że rozpoczyna się powrót do normalności.

– Pamiętam 13 marca. Skończyliśmy trening i byliśmy gotowi do wyjazdu do Poznania. Na mecz jednak nie pojechaliśmy, a później nastąpiła długa przerwa. Sporo czasu minęło. W końcu możemy przygotowywać się do spotkania o stawkę – mówi „Vuko”, który podkreśla, że sytuacja nie jest normalna, ale wszyscy zdają sobie z tego sprawę.

– Do pewnych rzeczy przywykliśmy. Nie ma obaw, które pojawiły się dwa miesiące temu. Normalnie i z dużym spokojem przygotowujemy się do meczu. Przestrzegamy wszystkich kwestii organizacyjnych. Niepokoju jednak nie widzę i cieszę się, że wracamy do grania – dodał trener Legii, a wracając do personaliów, to jest przesądzone, że w dzisiejszym meczu, na szpicy ataku warszawskiej drużyny, wystąpi Jose Kante.


Czytaj też: Takich meczów nie ogląda się często


Przypomnijmy, że w ostatnim ligowym meczu zawodnik ten obejrzał czerwoną kartkę. – Jeśli się nie mylę, to Jose nie może grać w meczach ligowych. Jest brany pod uwagę na spotkanie z Miedzią, bo wiemy, że nie zagra w sobotę w Poznaniu z Lechem.

Jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to w pucharowym starciu zagra od pierwszej minuty.

Legia po raz ostatni przed dzisiejszą konfrontacją z Miedzią trenowała wczoraj przed południem. Następnie zespół udał się już na Dolny Śląsk. Piętrowym autokarem. – Musieliśmy się dostosować do nowych reguł – tłumaczy Aleksandar Vuković.

– Zamiast dwoma autokarami pojechaliśmy na mecz jednym, piętrowym. To detale, o które zadbał nasz kierownik. Konrad Paśniewski dba o wszystko. Dlatego jest w… dobrej formie. Zresztą każdy nasz wyjazd jest świetnie przygotowany i tak samo jest tym razem – zaznaczył szkoleniowiec „Wojskowych”.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus