Lekki niepokój pod Jasną Górą

Wydawało się, że po zwycięstwie z Widzewem Łódź drużyna Pawła Ściebury zdołała przezwyciężyć kryzys i wskoczyła na właściwe tory. Tymczasem w trzech kolejnych spotkaniach zainkasowała tylko punkt, nie zdobyła bramki, co spowodowało, iż otwiera strefę spadkową.

Szukanie serii

Porażka 0:2 w Katowicach, bezbramkowy remis ze Stalą Stalowa Wola i przegrana 0:2 z Resovią mają prawo budzić lekki niepokój. Pod Jasną Górą pocieszają się tym, że drużyny sąsiadujące w tabeli ze Skrą również solidarnie tracą punkty, ale jeśli częstochowianie nie złapią zwycięskiej serii, to wraz z Legionovią, Stalową Wolą i Gryfem Wejherowo przyjedzie rywalizować o utrzymanie. Zeszłe rozgrywki pokazały, że drużyna z „Lorety” potrafi wychodzić z poważniejszych tarapatów, lecz z drugiej strony – nic dwa razy się nie zdarza.

Skra Częstochowa. Ciągle szukają i podpisują

Przyczyn wahań formy próbował szukać [Mariusz Holik], stoper Skry. – Trudno mi powiedzieć, dlaczego w tym sezonie dobre występy przeplatamy słabymi – mówi 26-letni zawodnik. – Przede wszystkim ciężko gra się nam na wyjazdach. Co prawda nasza postawa w tych spotkaniach nie wygląda źle, ale nie przekłada się ona na zdobycze punktowe. Analizujemy te występy, wyciągamy z nich wnioski, korygujemy błędy i cały czas pracujemy na treningach, mając nadzieję, że w kolejnym meczu nasza gra zaskoczy.

Karny z kapelusza

Holik długo nie mógł się pogodzić z ostatnią porażką w Rzeszowie. To po jego interwencji sędzia podyktował rzut karny. – Mecz prowadził młody arbiter (Patryk Gryckiewicz z Torunia ma 24 lata i w tym sezonie debiutuje na szczeblu centralnym – przyp. red.) i najwyraźniej nie radzi sobie w II lidze – twierdzi zawodnik. – Wybijałem piłkę z „szesnastki” i jeden z rywali przewrócił się z krzykiem przez moje nogi. Sędzia dał się na to nabrać, wskazał na „wapno”, a mnie pokazał żółtą kartkę. Po chwili straciliśmy drugiego gola i trudno, grając przeciwko solidnemu zespołowi, nam było odrobić straty. Ta sytuacja ewidentnie podcięła nam skrzydła. Owszem, próbowaliśmy jeszcze złapać kontakt z rywalami, ale odkrywając się, narażaliśmy się na kontry, po których rywale mieli kolejne okazje – wspomina ostatni mecz Mariusz Holik, który – mimo wszystko – nie traci nadziei na wyjście z kryzysu.

– Bramki w końcu muszą przyjść – podkreśla – ale musimy pracować nad ofensywnymi rozwiązaniami. Grając u siebie stwarzamy sytuacje, ale ich nie wykorzystujemy. Tak było chociażby w meczu ze Stalą. Odnoszę wrażenie, że gramy nieco inaczej niż w poprzednim sezonie. Podchodzimy bliżej rywali, staramy się kreować grę, bierzemy ją na siebie… Może w tym tkwi przyczyna, że w 9 meczach straciliśmy 12 goli. Mnie jednak bardziej martwi to, że strzeliliśmy ich tylko 4.

Wymazać wspomnienia

W zeszłych rozgrywkach boisko ze sztuczną trawą przy Loretańskiej było sporym atutem Skry. Z 17 meczów wygrała 9. W tym sezonie sposób na częstochowian na ich terenie znalazła tylko Garbarnia Kraków. W sobotę pod Jasną Górę przyjedzie znacznie wyżej notowany Znicz Pruszków, który całkiem niedawno plasował się na czele stawki. To oznacza, że poprzeczka znów będzie zawieszona wysoko. – Zmierzymy się z doświadczonym i poukładanym zespołem. Nie mamy ze Zniczem zbyt dobrych wspomnień (jesienią zeszłego roku pruszkowianie wygrali u siebie 2:1, a wiosną w Częstochowie 4:2 – przyp. red.), ale zrobimy wszystko, by powalczyć o pełną pulę. Nic innego nam przecież nie pozostało. Jest w nas chęć rehabilitacji za ostatnią porażkę – kończy obrońca Skry.

Na zdjęciu: W Częstochowie mają nadzieję, że piłkarze Skry (z lewej Kamil Zalewski) zdołają wstać z kolan.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ