Lekkoatletyka. Medale wiszą wysoko

Pięć miejsc na podium byłoby sporym osiągnięciem biało-czerwonych.


Pandemia COVID-19 sprawiła, że świat – nie tylko sportowy – został wywrócony do góry nogami. Odwołano wszystkie najważniejsze imprezy, nawet igrzyska olimpijskie w Tokio odbyły się z rocznym poślizgiem. Dlatego dopiero teraz odbędą się 18. lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Eugene, które były przewidziane na 2021 r. Na sportowej arenie zobaczymy 45 polskich zawodniczek oraz zawodników. W ostatnich latach nasza „królowa sportu” z roku na rok czyniła postęp, zaś na stadionie olimpijskim w Tokio zadziwiła sportowy świat. Biało-czerwoni zdobyli 9 medali – 4 złote, 2 srebrne oraz 3 brązowe. Apetyty zostały więc rozbudzone i fani liczą na powtórzenie tego wyczynu w Eugene. My jednak przestrzegamy przed hura optymizmem, bo o medale będzie chyba trudniej niż w Tokio. Z prostej przyczyny, Amerykanie, gospodarze imprezy, zapowiadają, że całkowicie zdominują lekkoatletyczną arenę.

Wielka nieobecna

Anita Włodarczyk podczas czerwcowego memoriału im. J. Kusocińskiego na Stadionie Śląskim tryskała humorem, bo jej forma zwyżkowała i nie było żadnych powodów do zmartwień.

– Jeszcze tylko start w Diamentowej Lidze w Paryżu (18 czerwca – przyp.red.), a potem myślę o starcie w Eugene – mówiła wówczas. Niestety, nieprzewidziane okoliczności sprawiły, że trzykrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem będzie jedną z wielkich nieobecnych. Pogoń za złodziejem samochodu sprawiła, że Włodarczyk doznała kontuzji, musiała mieć operację i… ten sezon już zakończyła. W ten sposób niemal jeden pewny krążek ulotnił się w siną dal.

W tej konkurencji będziemy reprezentowani przez brązową medalistkę IO Malwinę Kopron. Konkurencja jest spora, choć zabraknie również mistrzyni DeAnny Price, mistrzyni z Dauhy. Amerykanka nie wystartuje z powodu zakażenia COVID-19. Faworytką konkursu jest jej rodaczką Brooke Andresen, która w tym sezonie uzyskala 79,02. Rzuty Kopron w okolicach 75-76 metrów mogą jej zagwarantować miejsce na podium.

Zdecydowanie więcej oczekujemy od naszego medalowego duetu: Wojciecha Nowickiego i Pawła Fajdka. Ten pierwszy, mistrz olimpijski z Tokio, pragnie zerwać z niepisaną tradycją brązowych medali w MŚ, bowiem do tej pory trzy razy stawał na najniższym stopniu podium. Sympatyczny młociarz z Białegostoku prezentuje stabilną formę i ma prawo liczyć złoto. A co na to Fajdek? Ma za sobą nieudane występy w igrzyskach, ale od 2013 r. zdominował konkursy MŚ i zdobył 4 złote medale. Teraz chce dołożyć kolejny – tak przynajmniej niedawno się odgrażał.

Cenne „Aniołki”

Natalia Kaczmarek, Anna Kiełbasińska i Justyna Święty-Ersetic – na dystansie 400 m biegają szybko i niezwykle skutecznie. Liczymy, że wraz z Igą Baumgart-Witan będą będą sztafetą na medal. Któraś z tego tercetu może pokusiś się o awans do finału w biegu indywidualnym. Jednak przebicie do niego wymaga znakomitego biegu w półfinale, bo liczymy, że eliminacje bez większego szwanku.

Sztafeta mieszana 4×400 m w Tokio postarała się o niespodziankę i sięgnęła po złoto. W Eugene Kajetan Duszyński i Karol Zalewski wraz z dwoma paniami znów mogą powalczyć o podium. Zespół USA, uchodzący za murowanego faworyta, nie będzie chciał zmarnować szansy na zwycięstwo, ale sztafeta, konkurencja niezwykle widowiskowa, ma to do siebie, że na bieżni może się wiele zdarzyć. Ano zobaczymy!

Sofia Ennaoui, nasza najlepsza biegaczka na średnich dystansach, dysponuje niezwykle skromnymi warunkami fizycznymi (158 cm wzrostu), ale ma ogromne serce do rywalizacji na bieżni. Pokazała już wiele razy, że potrafi pokonać wyżej notowane rywalki. „Zośka” w poprzednim sezonie zmagała się z kontuzją i stąd też jej nieobecność w IO w Tokio. Teraz jednak powróciła w dobrym stylu, znów biega szybko i może sprawić nam miłą niespodziankę. Miejsce w finale to byłby dodatkowy bodziec do pracy w kolejnych sezonach, a ona nie ukrywa, że pragnie wystartować w igrzyskach w Paryżu.

Niewiadome

Dawid Tomala, sympatyczny chodziarz z Bojszów, podczas igrzysk w Tokio był sprawcą największej niespodzianki, wręcz sensacji, i sięgnął po złoto. Po tym sukcesie wiele się zmieniło w jego życiu, przede wszystkim jego przygotowaniom towarzyszyła stabilna sytuacja finansowa. Już nie musiał się zamartwiać gdzie i kiedy pojedzie na obozy przygotowawcze. Start w Tokio dla Tomali i jego rywali było pożegnaniem z morderczym dystansem 50 km. Teraz chodziarze będą rywalizowali na 35 km i ten dystans niesie za sobą wiele niewiadomych, co może przynieść kolejne niespodzianki. Liczymy na sportową dojrzałość Tomali.

Znak zapytania stawiamy przy Patryku Dobku, brązowym medaliście z Tokio w biegu na 800 m. Debiutancki sezon na tym dystansie były biegacz na niskich płotkach miał rewelacyjny. Teraz jest znacznie gorzej, bo w tym sezonie legitymuje się dopiero 17. wynikiem w sezonie.

Ciekawi jesteśmy występu halowej wicemistrzyni świata z Belgradu w 5-boju, Adrianny Sułek. Na pewno może walczyć o miejsce w czołówce, choć sporo będzie zależało od rzutu oszczepem, bo ta konkurencja wybitnie jej nie odpowiada. Wiele wydarzyło się w życiu sportowym wicemistrzyni olimpijskiej w oszczepie Marii Andrejczyk. Zakończyła współpracę z trenerem Karolem Sikorskim i zdecydowała się ćwiczyć pod kierunkiem fińskiego szkoleniowca Petteriego Piironena i nawet przeniosła się za Bałtyk. Pojechała jednak do Eugene w kiepskim nastroju, bo powróciła kontuzja barku, z którą się zmaga od kilku lat. Jej występ stoi po znakiem zapytania i, jak sama zapowiedziała, jeżeli do niego dojdzie, to będzie ostatnim w tym sezonie.

Gladiatorzy stadionu

18. mistrzostwa świata będą niecodziennym spektaklem i wielce prawdopodobne, że będziemy świadkami bicia kolejnych rekordów świata. Przede wszystkim wiele sobie obiecujemy po występie fenomenalnego tyczkarza Armand Duplantisa. Szwed świetną formę zaprezentował podczas Diamentowej Ligi w Oslo, gdzie w koszmarnych warunkach atmosferycznych (w deszczu i na śliskim tartanie) pokonał poprzeczkę na wysokości 6,02. „Mondo”, jak nazywają go koledzy, jest głównym kandydatem do złota, zaś za jego plecami będzie ciekawa rywalizacja o pozostałe miejsca na podium.

O będącym w świetnej formie amerykańskim kulomiocie Ryanie Crouserze wiemy, że w swojej ojczyźnie pragnie wreszcie spełnić swoje marzenie, bo dwukrotny mistrz olimpijski jeszcze nigdy nie zdobył złota MŚ. Stać go, by pchnięta przez niego kula pofrunęła w granicach 23 metrów, a nawet dalej. Jego rodak Joe Kovacs czy Nowozelandczyk Tom Walsh mogą mu jednak kolejny raz pokrzyżować plany. Nasi kulomioci pchają nieco słabiej niż najlepsi, dlatego miejsce w „8” któregoś z nich będzie wartościowym osiągnięciem.

W Eugene medale są zawieszone wyjątkowo wysoko i trzeba będzie się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności, by je zdobyć.


Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek i Kajetan Duszyński, czyli połowa sztafety mieszanej mocno trenowali i nie ukrywają, że liczą na podium.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus