Lepiej i bezpieczniej w Gliwicach

Piotr Parzyszek nie żałuje, że – mimo ofert – nie odszedł z Piasta.

Zwłaszcza poprzedniego lata, ale i tej zimy wysoki napastnik mógł odejść z gliwickiego klubu. Na transferze zależało włoskiemu klubowi Frosinone. Napastnik początkowo bardzo chciał się przenieś do Italii, ale z obecnej pespektywy nie żałuje, że tak się wszystko potoczyo.

Transfer był o krok

Piotr Parzyszek w poprzednich rozgrywkach zdobył 9 bramek, w tym najważniejszą czyli zwycięską w ostatniej kolejce z Lechem Poznań, która dała historyczny tytuł mistrza Polski. Nic dziwnego, że po zakończeniu poprzednich rozgrywek oferty transferowy otrzymało wielu piłkarzy z Gliwic.

Część z nich skorzystała, bliski tego był wspomniany napastnik. Negocjacje pomiędzy klubami nabrały tempa pod koniec sierpnia i nieoficjalnie mówiło się o tym, że klub z Serie B, który obecnie plasuje się na trzecim miejscu, był gotów zapłacić za Parzyszka 1,5 mln euro.

Piasta ofertę odrzucił, bo trenerowi Waldemarowi Fornalikowi bardzo zależało na pozostaniu podstawowego snajpera przynajmniej do zimy. – Nie będę ukrywał, że ten temat transferu był i to przez cztery długie miesiące. Tak naprawdę trudno było mi się całkowicie od tego odciąć. Może dlatego jesienią nie byłem tak skuteczny, jak mogłem być – relacjonował nam Piotr Parzyszek, który w kolejnej rundzie był napastnikiem numer jeden w Piaście mimo, że konkurencja wzrosła.

Zimą znów spekulowano o możliwym jego odejściu, ale w pewnym momencie weto postawił sam zainteresowany. – Powiedziałem na pierwszych treningach w tym roku trenerowi Fornalikowi i dyrektorowi Wilkowi, że nie chcę zmian.

Przede wszystkim ze względu na rodzinę. Niedawno urodziła się moja druga córka, cała rodzina jest szczęśliwa w Gliwicach. Szanuję to, co mam, szanuję Piasta i nie muszę się nigdzie ruszać – informował na łamach „Sportu” były napastnik m.in. PEC Zwolle.

Zadanie do wykonania

Decyzja ta szybo okazała się nad wymiar słuszną i właściwą. Życie napisało taki, a nie inny scenariusz, a Włochy obecnie to symbol kraju, który został brutalnie potraktowany przez koronawirusa i nie wiadomo, jak szybko wydźwignie się z tego kryzysu.

Parzyszek w domu w Gliwicach może cieszyć się spokojem i zdrowiem wraz z żoną i dwoma córkami. Napastnik, który nie kryje swojej wiary w Boga, dziś jest przekonany, że nic nie było i nie jest dziełem przypadku.

– Z transferu nic nie wyszło, ale teraz, z perspektywy czasu uważam, że czuwała nade mną mama, która zmarła dwa lat temu. Nie wyobrażam sobie, gdybyśmy wyjechali do Włoch z dwójką małych dzieci w czasie epidemii – słusznie zauważa Parzyszek, cytowany przez portal laczynaspilka.pl.

Snajper mistrzów Polski bardzo liczy na dogranie sezonu ekstraklasy do końca. Choćby z tego względu, że jak na razie ma na swoim koncie 7 goli, a jego celem jest przekroczenie bariery 10 bramek.

Na zdjęciu: Piotr Parzyszek z rodziną bardzo dobrze czuje się w Piaście.