Lepszy niż Usain Bolt

Michał ZICHLARZ: Łukasz Piszczek to najlepszy z piłkarzy, z którym przyszło panu pracować w Gwarku?

Janusz KOWALSKI: – Na pewno jeden z najlepszych, bo przecież tych wychowanków mamy sporo.

Decyzja o tym, że kończy reprezentacyjną karierę zaskoczyła pana?
Janusz KOWALSKI: – Spodziewałem się tego, że tak będzie. Łukasz regularnie nas odwiedza, a o takiej decyzji wspominał już wcześniej. Jego organizm mocno odczuwa skutki eksploatacji przez lata gry. Nie chodzi tylko o problemy z biodrem. Rozmawiałem o tym kiedyś z Janem Furtokiem, który przez osiem sezonów grał w Bundeslidze. To niesamowite obciążenie dla mięśni, stawów, dla całego organizmu. Łukasz jest już u schyłku swojej kariery. Wie co robi.

Jakim był zawodnikiem, kiedy trafiał do was do Gwarka Zabrze w wieku 15-16 lat?

Janusz KOWALSKI: – Przyjechał na jeden z letnich naborów z ojcem. Pokazał się z dobre strony i tak do nas trafił. Nie było z nim żadnych problemów, bo to pozytywny chłopak. Zawsze był przez kolegów lubiany. Jeśli chodzi o boisko, to potrafił zagrać wszędzie, ale u nas występował w ataku. Tych najzdolniejszych graczy zawsze stawia się albo z przodu, albo na środku pomocy. Łukasz występował w ataku i średnio w sezonie zdobywał dla nas po 40 bramek. Był liderem zespołu, który zdobył mistrzostwo Polski juniorów młodszych, juniorów starszych i jeszcze wicemistrzostwo Polski. To drugie zdobył nie grając już w finałowym turnieju, bo akurat wystąpił wtedy w mistrzostwach Europy do lat 19, gdzie zresztą został królem strzelców.

Sprawiał jakieś kłopoty?

Janusz KOWALSKI: – To święty człowiek. Nigdy nie było z nim żadnych kłopotów. Kiedy po raz pierwszy pojechał z drużyną Gwarka na obóz, to nowi piłkarze przechodzili chrzest. Musieli napisać podanie o przyjęcie do klubu. To podanie od Łukasza, wtedy zupełnie anonimowego zawodnika, zachowało się do dzisiaj. Przechowuje go nasz prezes.

Kłopoty sprawiał wtedy bramkarzom rywala.

Janusz KOWALSKI: – Pamiętam jeden z takich meczów na Stadionie Śląskim. To było w 2003 roku. Zdobył wtedy gola przewrotką z 20 metrów. Niesamowita sprawa.

Spodziewał się pan wtedy, że zrobi taką karierę jako prawy obrońca?

Janusz KOWALSKI: – Wiadomo, że zawsze łatwiej zrobić z napastnika obrońcę niż odwrotnie. Łukasz po tym, jak trafił do Herthy został najpierw przesunięty na skrzydło. Potem zaczął grać jako boczny obrońca. Miał i ma niesamowite walory motoryczne. Na dwóch czy trzech metrach potrafi wyprzedzić każdego. Pamiętam jak z Herthy trafił do Zagłębia Lubin, gdzie badania przeprowadzał profesor Chmura. Okazało się, że jeśli chodzi o szybkość na 30 metrach, to Łukasz miał lepsze wyniki niż Usain Bolt. Profesor jeździł potem po Polsce i mówił o tym na różnych konferencjach. Warto też jeszcze dodać jedną rzecz. Łukasz jak trafił do Herthy i jak potem grał w Zagłębiu Lubin, to dalej kontynuował naukę w technikum. Co miesiąc przyjeżdżał do Zabrza. W ten sposób skończył szkołę średnią i zdał maturę.