Leśnodorski to kandydat „niewybieralny”

Rozmowa z Adamem Godlewskim, dziennikarzem sportowym, ekspertem piłkarskim.

Czy zaskoczyła pana deklaracja Bogusława Leśnodorskiego o tym, że nie wyklucza startu w wyborach na prezesa PZPN?

Adam GODLEWSKI: – O tym, że ma takie ambicje, można było usłyszeć już od jakiegoś czasu. Sądziłem jednak, że stanie się to raczej w kolejnych wyborach, a nie tych, które bezpośrednio przed nami. Najwyraźniej były prezes i współwłaściciel Legii uznał, że skoro najbliższe odbędą się rok później niż pierwotnie planowano, to nie ma sensu czekać. Zatem fakt, że Leśnodorski chce startować, absolutnie nie zaskakuje. Ale że już teraz? Na pewno tak.

Na pański nos, to dobra wiadomość dla polskiej piłki?

Adam GODLEWSKI: – Zawsze jest tak, że im większy wybór kandydatów, tym lepiej. Będzie musiała być przeprowadzona kampania, pokazane jakieś koncepcje. To człowiek, który może nie jest szczególnie długo w środowisku piłkarskim, ale jednak ma pojęcie o tym, jak funkcjonują duże kluby. Jest majętnym człowiekiem, tym bardziej po sprzedaży akcji Legii.

Fot. YoyTube/Sport

Na pewno nie pójdzie do PZPN po pieniądze, a wystartuje po władzę i realizowanie własnej wizji. Uważam to za pozytywny impuls dla całego środowiska. To prawnik, współwłaściciel cenionej kancelarii, którego nikt nie będzie wodził za nos. Choćby w kwestii terminu wyborów.

Jedynym kandydatem, który oficjalnie potwierdził start, jest jednak póki co tylko Marek Koźmiński. Wciąż nie zrobił tego Cezary Kulesza.

Adam GODLEWSKI: – Czekamy na jasną deklarację prezesa Jagiellonii, ale sygnały z Białegostoku, że nosi się z takim zamiarem, płynęły od tak dawna, że byłbym mocno zdziwiony, gdyby nie wystartował. W zasadzie to w ogóle nie zakładam takiego scenariusza.

Tak czy inaczej, poczet „medialnych” kandydatów to trzy nazwiska: Leśnodorski, Kulesza i Koźmiński.

Adam GODLEWSKI: – Szanse Koźmińskiego i Kuleszy – o ile ten drugi zdecyduje się wystartować – oceniałbym inaczej niż Leśnodorskiego. Ta dwójka jest bardzo mocno osadzona w realiach środowiska piłkarskiego. To wiceprezesi PZPN przy Zbigniewie Bońku. Leśnodorski jest człowiekiem z zewnątrz.

Na mojego „czuja” – choć jest atrakcyjnym kandydatem – to na dziś niewybieralnym. Jest kojarzony z Legią – choć ta po burzliwym rozstaniu z Dariuszem Mioduskim na pewno go nie poprze – a mamy świadomość, że stołeczny klub nie jest w kraju specjalnie lubiany.

Zatem przeszłość związana z Łazienkowską nie będzie grała na korzyść Leśnodorskiego; w odróżnieniu od medialności. Jest postrzegany jako człowiek sukcesu, błyskawicznie uczył się futbolu, wprowadził Legię do Champions League.

Problem polega jednak na tym, że musi przekonać do swej kandydatury nie opinię publiczną – co jako urodzone wręcz zwierzę medialne robi bardzo sprawnie – a 118 delegatów na zjazd wyborczy PZPN. Wiemy, że to środowisko mocno hermetyczne, które otwiera się z trudem na nowe trendy.

Zakładam więc z góry, że przeciw sobie może mieć znaczną część podległą „baronom” z wojewódzkich związków, bo kojarzy się jako przedstawiciel piłki zawodowej, a nie amatorskiej. Nawet jeśli zdoła osadzić na Mazowszu swojego człowieka, Michała Żewłakowa, niekorzystne proporcje zostaną tylko leciutko zmienione.

Niezależnie na kogo padnie wybór, następca Zbigniewa Bońka będzie miał niełatwe zadanie?

Adam GODLEWSKI: – Ujmę to inaczej: na pewno kolejny prezes PZPN będzie musiał być inny niż Boniek. To znaczy mniej charyzmatyczny, mniej autokratyczny. Przystawiając ucho, środowisko jest już trochę zmęczone obecnym stylem rządów, oczekuje nieco – a może nawet o wiele – lżejszej ręki. A te oczekiwania raczej nie wzmacniają kandydatury Leśnodorskiego, który – zresztą nie bez racji – uważany jest za mocnego człowieka…

Nie zapominajmy jednak, że w zasadzie otwarte pozostaje pytanie, kiedy wybory w ogóle się odbędą – i jak mocno do tego momentu zmieni się scena piłkarska. To znaczy: jak pandemia wpłynie na listę podmiotów, które będą uprawnione do wysłania na wyborczy zjazd delegatów. A nie można – niestety – wykluczyć, że dla klubów utrzymywanych przez samorządy okaże się mocno selektywna.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus