Leszek Krowicki: Nie mamy kompleksów

Tomasz MUCHA: W jakiej formie jest reprezentacja przed meczem z Czarnogórą?

Leszek KROWICKI: – Czasu na bezpośrednie przygotowania mieliśmy mało, zawodniczki z klubów zagranicznych wzięły udział tylko w dwóch treningach. No i nie zagra Monika Kobylińska, którą czeka 4-6 tygodni przerwy, bo po badaniach okazało się, że przyjechała z Niemiec ze złamaną kością śródręcza. Na prawej połówce zagrają więc Ola Zych i Ewa Andrzejewska.

W bramce wypadła też z powodu kontuzji Weronika Gawlik. Powołał pan w jej miejsce młodą Weronikę Kordowiecką, ale zapewne postawi na Adriannę Płaczek?

Leszek KROWICKI: – Adrianna jest pierwszą bramkarką w swoim francuskim zespole, niedawno przedłużyła kontrakt, widać, że dobrze się czuje i jest zadowolona. Liczymy na nią, podobnie jak na pozostałe dziewczyny, wszystkie są bardzo zaangażowane.

Jak jest sposób na pokonanie 6. drużyny mistrzostw świata? Czy Japonki mogą być dla nas wzorem?

Leszek KROWICKI: – Niższe, ale szybsze i zwinniejsze Azjatki zabiegały w Niemczech Czarnogórki. Skopiować takiego stylu gry się oczywiście nie da, ale my też musimy być cały czas w ruchu i szukać okazji do odizolowania ich wysokiej obrony 6-0. Przebić się rzutami z drugiej linii będzie trudno. Chcemy sami dobrze zagrać w obronie, by mieć jak najwięcej okazji do kontry, czyli tego, co lubimy, co ćwiczymy i co lepiej lub gorzej, ale nam wychodzi.

Będziemy pilnować szczególnie Katarinę Bulatović?

Leszek KROWICKI: – To jest bardzo dobra zawodniczka, gwiazda, królowa strzelców mistrzostw Europy i igrzysk w Londynie, ale byłoby błędem nastawiać się tylko na nią. Zespół Czarnogóry ma o wiele więcej indywidualności – silne skrzydła na czele z Jovanką Radicević, Milenę Raicević na środku rozegrania czy młodą gniewną Durdinę Jauković na prawej połówce. Każda z nich może nam zrobić dużo krzywdy.

A więc, żeby wygrać, nasz zespół musi się wspiąć na swoje wyżyny?

Leszek KROWICKI: – Zdajemy sobie sprawę z klasy rywalek, ale my już też nie mamy kompleksów – wygrywaliśmy z Rumunią czy Brazylią. No i gramy w domu, we własnej hali, w której liczymy na mocne wsparcie kibiców. Chcemy wygrać nie tylko środowe spotkanie, ale także z pierwszego miejsca zakwalifikować się do mistrzostw Europy.