Lewandowski jednak do Barcelony?

Kolejna partia pokera w sprawie Roberta Lewandowskiego nabiera rumieńców. Wczoraj pojawiła się informacja o porozumieniu Polaka z Barceloną.


Do tej pory nie było poważnych przesłanek, które jasno wskazywałyby na taki ruch. Owszem, zainteresowanie Katalończyków istniało (istnieje). Owszem, mnóstwo rumoru robiły hiszpańskie media, ale one akurat z tego słyną – dużo hałasu, mało konkretów. W Niemczech – gdzie nie podaje się byle jakich informacji – atmosfera była napięta, ale spokojna. Wszyscy czekali na wyraźny sygnał.

Najlepsza oferta

Wczoraj się pojawił. Najpierw wspomniała o tym TVP Sport, a potem Sebastian Staszewski z Interii, któremu udało się zdobyć informację – jak sam stwierdził – z kręgów bliskich Lewandowskiemu. Polak rzekomo porozumiał się z Barceloną, a strony miały ustalić trzyletni kontrakt z bardzo wysokimi zarobkami („Lewy” inkasuje w Bayernie 23-24 mln euro rocznie, razem z bonusami).

Oferta od Katalończyków miała być najlepszą, jaka trafiła na biurko agenta zawodnika, słynnego Pini Zahaviego. W grę miały wchodzić też – bez zaskoczenia – transfery do PSG, Manchesteru City i Liverpoolu. Mało jest bowiem na świecie klubów, które byłyby w stanie zaspokoić ambicje i finansowe oczekiwania Lewandowskiego.

TVP twierdzi, że napastnik poinformował już Bayern o porozumieniu. „Lewy” miał powiedzieć, że nie przedłuży umowy, która wiąże go z monachijskim klubem do czerwca 2023 roku. Taka decyzja miała być podobno umotywowana tym, o czym mówi się w Niemczech od wielu tygodni – ogólnym niezadowoleniem Polaka z podejścia Bayernu do tematu, zwlekania z negocjacjami i w ogóle – ślamazarnością. Lewandowski chciał jasnego sygnału, że Bawarczycy cenią go i chcą, aby pozostał w zespole.

Falk dementuje

Czy to wszystko oznacza, że już wkrótce kapitan biało-czerwonej reprezentacji zmieni pracodawcę? Nie. Piłeczka jest teraz po stronie Bayernu i to od niego wszystko zależy – jak zresztą przez cały czas, nic się tu nie zmienia. Trzeba pamiętać, że kontrakt zawodnika obowiązuje jeszcze ponad rok, więc nie może on tak po prostu zmienić sobie klub. Ba, w czystej teorii nie może nawet prowadzić negocjacji z innymi klubami, choć to akurat Bayernowi nie powinno przeszkadzać, bo w taki sam sposób podszedł on „Lewego”, gdy ten był jeszcze graczem Borussii Dortmund. Nie zmienia to jednak faktu, że to mistrzowie Niemiec muszą podjąć decyzję. Czy sprzedadzą napastnika latem, by zarobić pieniądze, które będzie można zainwestować w jego następcę? Czy zostawią go do końca kontraktu?

Należy mocno zaakcentować, że Christian Falk ze „Sport Bilda” – czołowy informator jeśli chodzi o Bayern – stwierdził, że informacje o porozumieniu z Barceloną są nieprawdziwe! Wtórował mu w tym Piotr Koźmiński z WP. To w końcu jak jest naprawdę? Nie wiadomo, ale powyższe doniesienia – zakładając, że są jednak prawdą – budują Zahaviemu kapitalną sytuację negocjacyjną i otwierają trzecią opcję. W końcu udałoby się agentowi zyskać namacalny konkret, którym mógłby „szantażować” Bawarczyków na zasadzie: „Już was nie potrzebujemy. Chcecie „Lewego”? Przebijcie ofertę Barcelony!”. Byłoby to niesamowite umocnienie pozycji negocjacyjnej Polaka. Należy bowiem pamiętać, że pierwotnym celem obu stron – tj. klubu i piłkarza – było dogadanie się. Lewandowski chciał (chce?) zostać w Monachium, a Bayern chciał (chce) go zatrzymać, wiedząc, że drugiego takiego snajpera teraz nie znajdzie – bo podatny na kontuzje Erling Haaland to jeszcze nie ta półka.

Zahavi kontra Bayern

Zupełnie inną bajką jest Zahavi. To specjalista od wielkich transferów i robienia medialnego szumu, który ma na pieńku z monachijczykami. Lewandowski zatrudnił go przecież kilka lat temu, by ten pomógł mu zrealizować wymarzony transfer – do Realu Madryt. Bayern jednak był nieustępliwy i wygrał batalię z agentem, który potem wprost przyznawał, że jego klient chciał zostać graczem „Królewskich”. W zeszłym roku Zahavi dokonał transakcji na linii Monachium – Madryt, ale z Davidem Alabą, który nie przedłużył umowy z Niemcami i bez kwoty odstępnego przeniósł się do Realu. Relacje między Bayernem a żądającym wielkich pieniędzy piłkarzem były napięte, za czym w dużej mierze stał Izraelczyk.

Teraz pozostaje czekać na dalsze doniesienia. Wątpliwe, aby Bayern tak po prostu puścił Lewandowskiego do Katalonii. Nie bez powodu mowa o najlepiej zarabiającym piłkarzu klubu, dla którego Bawarczycy mimo wstępnej opieszałości są w stanie zrobić wiele. „Lewy” też jest tego świadomy, a my bądźmy świadomi tego, jak szczwanym transferowym lisem jest Zahavi.


Na zdjęciu: Atmosfera wokół transferu Roberta Lewandowskiego jest tak gęsta, że można ją kroić nożem.
Fot. PressFocus