Z drugiej strony. Lewandowski story

To niewiele mniej niż huk startującego odrzutowca. Było się z czego cieszyć, bo przełamana została seria strzeleckiej niemocy naszej reprezentacji, w tym i jej kapitana, trwająca blisko 300 minut…

Być może wkrótce skończy się też inna seria związana z „Lewym”; seria newsów i wszelakich publikacji o jego transferze do Realu Madryt. A były one ze sobą sprzeczne, jak dzień i noc. Bo według jednych absolutnie nie ma mowy, żeby Bayern Monachium go puścił. A i „Królewscy” mieli nie być zainteresowani pozyskaniem polskiego napastnika. Inni z kolei donosili o ustalonych już szczegółach transferowych i nawet zarobkach Lewandowskiego w Madrycie… Brakowało tylko informacji, czy jego żona wybrała już apartament dla rodziny.

To całe zamieszanie – przede wszystkim w sferze medialnej – miało mieć wpływ na dyspozycję pana Roberta. W tym widziano powód jego słabszej skuteczności, choćby w przegranym meczu z Nigerią i dwóch wcześniejszych potyczkach z Kolumbią i Meksykiem. Co chyba było tylko szukaniem na siłę tłumaczenia, dlaczego kadra Adama Nawałki grała słabiej niż dotąd przyzwyczaiła.

Nie ulega jednak wątpliwości, że na linii Monachium – Madryt ciągle coś się dzieje. Niedawno hiszpański dziennik „Marca” dał zdjęcie Roberta Lewandowskiego na swoją czołówkę i informuje, że Real nie poddaje się w boju o Roberta Lewandowskiego, a Bayern powoli ustępuje. Spekuluje się nawet, że Polak już latem, jeszcze przed mistrzostwami świata w Rosji, może trafić na Santiago Bernabeu. Gdyby tak się stało, byłaby to znakomita dla nas informacja, bo wreszcie najlepszy polski napastnik spełniłby swoje marzenie i przed najważniejszym dla nas turniejem miałby spokojną głowę.

Warto w tym miejscu przypomnieć historię sprzed 36 lat, która działa się przed mistrzostwami świata w Hiszpanii. Wtedy w takim transferowym serialu, którym żyła cała Polska, główną rolę grał Zbigniew Boniek. Bardzo chciało go kilka klasowych klubów, głównie z Anglii i Włoch, ale obecny prezes PZPN postawił sprawę jasno: chciał grać tylko w Juventusie lub Romie. Po różnych zwrotach akcji w trakcie negocjacji „Zibi” w ostatnim dniu (30 kwietnia 1982 roku) okienka transferowego podpisał kontrakt z Juve.

Ten fakt już w czasie mistrzostw świata w Hiszpanii posłużył do różnych spiskowych teorii. Byli tacy, którzy wierzyli, że Boniek specjalnie „złapał” drugą żółtą kartkę w meczu z ZSRR, żeby nie grać przeciwko Włochom w półfinale, który Polska przegrała. Bo miał to być jeden z elementów umowy transferowej Bońka z Juventusem – w zamian za bajeczne pieniądze, jakie miał zarabiać w Italii, miał zapewnić, że w MŚ przeciwko reprezentacji tego kraju nie zagra…

Po co to przypominam? Żeby nie szukać różnego rodzaju „podejrzanych spraw” wokół tego, co dzieje się u Roberta Lewandowskiego. Czego jak czego, ale można być pewnym, że na mistrzostwach świata w Rosji da z siebie wszystko. Niezależnie od tego, czy będzie zawodnikiem Bayernu czy Realu.