Lewizna wciąż króluje!

We wtorek żużlowym światem wstrząsnęła informacja o samobójczej śmierci Tomasza Jędrzejaka. Co skłoniło 39-letniego indywidualnego mistrza Polski z 2012 roku do podjęcia tak dramatycznej decyzji? Tego już nigdy się nie dowiemy. Możemy jedynie spekulować. Żużlowcom w depresję wpaść jednak łatwo, bo nie dość, iż uprawiają niebezpieczny i stresogenny, to często muszą się upominać o swoje pieniądze.

Formalnie wszystko jest w porządku, bo kluby w miarę regularnie wypłacają, to co muszą, czyli stawki za punkty zawarte w regulaminie rozgrywek. Gdyby tego nie robiły, to miałyby problemy z uzyskiwaniem licencji na starty lidze. Problem w tym, że niewielu zawodników za takie pieniądze jeździ. Jeszcze w PGE Ekstralidze wygląda to jako tako, bo oficjalna stawka za punkt wynosi 4000 złotych. W Nice 1.LŻ i 2.LŻ oficjalne wypłaty ocierają się już jednak o abstrakcję, bo za odpowiednio: 1100 i 650 złotych za punkt, startować się praktycznie nie opłaca.

Tym samym powszechną praktyką jest kasa wypłacana pod stołem. Kluby oficjalnie nie mogą tego robić, ale dopłacają żużlowcom poprzez lewe umowy ze sponsorami. Ponoć tylko dwa kluby w Polsce – oba drugoligowe i najbiedniejsze: KSM Krosno i Polonia Bydgoszcz płacą żużlowcom zgodnie z ustalonymi przepisami. Tak wyglądają ligowe realia najpotężniejszego żużlowego kraju na świecie. – Poruszamy się w oparach absurdu – przyznał szef stowarzyszenia zawodników, były reprezentant Polski – Krzysztof Cegielski.

Klubom pasuje płacenie „pod stołem”, bo dzięki temu mają łatwiej rozliczyć się po rozgrywkach przed żużlową centralą i dostać licencję na kolejny rok. PGE Ekstraliga, PZM i GKSŻ mogą zaś obwieszczać światu, że problemów finansowych nie ma.

Te są jednak powszechne, nawet w PGE Ekstralidze, nie wspominając nawet o takich ośrodkach jak: Piła, Kraków czy Rzeszów.

Ostatnio upubliczniona została informacja, że Euro Finannce Polonia Piła zalega Rafałowi Okoniewskiemu za starty w tym sezonie ponad 200 tysięcy złotych. Żużlowiec ten według maksymalnych stawek punktowych obowiązujących w Nice 1.LŻ mógł zarobić niecałe 120 tysięcy złotych. Wyraźnie więc widać, iż zawodnicy nie jeżdżą tylko za to, co mają zapisane w kontraktach.

Zawodnicy dostają z reguły to co mają oficjalnie zapisane, a z tym co „na lewo” już bywa różnie. – Są problemy z płatnościami nawet w niektórych klubach ekstraligowych. Wszyscy się już do tego przyzwyczaili. Zarówno żużlowcy, jak i kluby. Rozmawiam z zawodnikami, pytam, ale oni nie chcą do końca powiedzieć o co chodzi. Przyzwyczaili się już, że ze sporym poślizgiem, ale z reguły swoje pieniądze dostają. Czasem zimą, czasem w następnym sezonie. Problemy mają największe najczęściej ci, którzy jesienią chcą przenieść się do innego klubu. Najgorsze, że poza gadaniem za dużo nie możemy zrobić – przyznał Cegielski, przewodniczący stowarzyszenia żużlowców „Metanol”.

Paradoksem jest, że PZM, PGE Ekstraligi i GKSŻ oficjalne stawki kontraktowe ustalają w porozumieniu z klubami. Potem zaś te same kluby robią wszystko by te przepisy ominąć. – Praktycznie wszyscy funkcjonują na umowach dodatkowych i wie o tym całe środowisko. Zawierane są jakieś porozumienia na gębę, na świstkach papieru. Jako stowarzyszenie mamy taką cichą umowę z PGE Ekstraligą, że jeśli przedstawimy dokumenty, pokażemy jak to w praktyce funkcjonuje, to jest wola PGE Ekstraligi, żeby zrobić z tym porządek. Zawodnicy musieliby jednak zmienić swoje nastawienie, na co nie liczę. Moim zdaniem nic w tym temacie w najbliższych latach się nie zmieni, a kluby będą miały coraz większe kłopoty – stwierdził Cegielski.

W PGE Ekstralidze generalnie nie jest jeszcze tak źle. Umowa z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych i wysokie frekwencje na trybunach sprawiają, że z wypłacaniem oficjalnych stawek punktowych wysokości 4 tysięcy złotych za punkt, kluby nie mają kłopotów. Tyle, że w takich realiach mieszczą się tylko juniorzy i słabsi seniorzy. Cała czołówka zarabia więcej i bazuje na umowach ze sponsorami, które często nie są na bieżąco realizowane.

W Nice 1.LŻ i 2.LŻ płacenie pod stołem, to już zaś w zasadzie rzecz powszechna. Przy oficjalnych stawkach uprawienie tego sportu dla żużlowców byłoby wręcz nieopłacalne.

Polską PGE Ekstraligę często nazywa się najlepszą żużlową ligą świata. W najlepszych ligach świata w innych dyscyplinach wszystko odbywa się na przejrzystych zasadach. W koszykarskiej NBA co roku ustalany jest salary cup, czyli limit budżetowy, który klub może przeznaczyć na wypłaty dla zawodników. Kto chce wydać więcej ten może, ale robi to oficjalnie, płacąc „podatek od luksusu”. Kontrakty zaś wszystkich koszykarzy są jawne. – Myślę, że można byłoby spróbować zastosować w żużlu podobne przepisy. Ja nie mam żadnych problemów z tym, aby wszystkie kontrakty żużlowców były jawne. To tego by wszystko stało się przejrzyste potrzebna jest jednak wola klubów i samych zawodników – zakończył Cegielski.