„Lewy” pracuje z Bayernem. Jak długo tak będzie?

Robert Lewandowski zjawił się wczoraj w ośrodkach treningowych monachijskiego klubu, gdzie zgodnie z planem przeszedł wstępne badania. Dzisiaj czas na pierwszy trening.


Procedura była jasna od samego początku. Manuel Neuer, Lucas Hernandez, Benjamin Pavard, Leroy Sane, Thomas Mueller i właśnie Lewandowski jako ostatni zjawili się w Monachium. Było to spowodowane ich dużymi obciążeniami w poprzednim sezonie i regularną grą w reprezentacjach państwowych.

Pogróżki dla rodziny

Z racji tego nie zostali oni od razu włączeni w zajęcia boiskowe, ale przeszli wstępne testy. Najpierw udali się do szpitala Barmherzigen Brueder, gdzie przebadano ich pod kątem medycznym. Następnie zawodnicy – rzecz jasna każdy w swoim zakresie – pojechali do słynnych obiektów treningowych klubu przy Saebener Strasse. Tam odbyły się testy fizyczne, kondycyjne itp., a zdjęcia Lewandowskiego jak gdyby nigdy nic można obejrzeć w oficjalnej galerii Bayernu. Dzisiaj wszyscy ci piłkarze mają odbyć normalny trening z pozostałymi graczami i sztabem szkoleniowym.

To wszystko jednak złudna mistyfikacja stabilizacji, bo każdy wie, co się kroi. W Monachium nie do końca wiedzą, jak traktować „Lewego” po jego bezpośrednich wypowiedziach. Koledzy z drużyny nie wierzą, że w kolejnym sezonie Polak nadal będzie biegał z nimi po boisku w tym samym meczowym trykocie. Tak samo postrzega to wszystko trener Julian Nagelsmann. Sytuacja jest więc specyficzna. Co więcej, napastnik zjawił się w Niemczech bez swojej żony i dzieci, ponieważ Lewandowscy dostawali w ostatnim czasie nieprzyjemne wiadomości. Zdarzały się nawet… groźby śmierci. W większości to rzecz jasna tylko nieśmieszne internetowe żarty, ale nie można tego lekceważyć.

Już w tym tygodniu?!

– Robert zawsze otrzymywał mnóstwo wsparcia od kibiców Bayernu i cieszył się ich wielkim szacunkiem. Jednakże mnóstwo kłamstw, które pojawiło się w ostatnim czasie, sprowokowało niepokojące reakcje, szczególnie jeśli chodzi o jego rodzinę. Fani nie wiedzą, jak naprawdę wyglądały rozmowy między Robertem a klubem. Ich postrzeganie bazuje na jednostronnych doniesieniach i często jest zniekształcone – mówił „Bildowi” Tomasz Zawiślak, przyjaciel piłkarza, a zarazem osoba odpowiedzialna za jego PR.

Lewandowski liczy na to, że sprawa szybko się rozjaśni. Nie chce wdawać się z Bayernem w żadne przepychanki i strajki – o których spekulowało się w ostatnim czasie. Do całej sprawy podchodzi profesjonalnie i jeśli będzie musiał trenować z Bawarczykami, zrobi to. Należy jednak spodziewać się, że sprawa jego transferu do Barcelony rozwiąże się w najbliższych dniach, a może i nawet jeszcze w tym tygodniu. Redakcja Sky podaje, że lada moment Katalończycy mają wysłać do Monachium swoją czwartą ofertę, która tym razem zadowoli wymagających mistrzów Niemiec. Ma to być propozycja opiewająca na 50 mln euro oraz jakieś drobne bonusy, co wpasowuje się w oczekiwania Bawarczyków.

Działa w jedną stronę

Całą sprawę w Sky skomentował też uznany ekspert, rekordzista pod względem występów w reprezentacji Niemiec i były piłkarz Bayernu Monachium, Lothar Matthaeus: – Bayern z wdzięcznością przyjął fakt, że zarówno Sadio Mane, jak i teraz Matthijs de Ligt złożyli mu słowną obietnicę, że chcą dołączyć do FCB. Kluby mogą znaleźć wtedy rozwiązanie, a to wszystko przyspiesza z reguły transfer, ponieważ większość drużyn chce uzyskać rozsądną opłatę transferową za zawodnika, który i tak chce odejść. Lewandowski też to zrobił, publicznie deklarując chęć dołączenia do Barcelony.

Tutaj jednak Bayern nie pozwala na odejście niezwykle zasłużonego zawodnika za sensowną opłatę w okolicach 40 mln euro. Zwabienie innych graczy do Monachium w taki sam sposób jest w porządku, ale w drugą stronę to już nie działa. W tym przypadku obie strony popełniły wiele błędów. Życzę jednak zarówno Bayernowi, jak i zawodnikowi, którego darzę ogromnym szacunkiem i którego jestem wielkim fanem, znalezienia rozwiązania, z którym wszyscy będą mogli żyć – powiedział Matthaeus.


Na zdjęciu: To zapewne ostatnie dni Roberta Lewandowskiego w stroju treningowym Bayernu Monachium.
Fot. Bayern Monachium