„Lewy” rozważa strajk

W Niemczech mówi się, że jeśli Bayern nadal będzie odmawiał sprzedaży Roberta Lewandowskiego, to Polak może podjąć radykalne środki.


Bayern nie jest klubem, z którym można sobie pogrywać, co udowodnia teraz po raz kolejny. „Bild” doniósł, że Bawarczycy odrzucili trzecią ofertę, jaką przysłała do nich za Roberta Lewandowskiego Barcelona. Prawdopodobne jest, że na dwie pierwsze w ogóle nie odpowiedzieli.

Spotkał się z Xavim

Monachijczycy stawiają sprawę jasno, co podkreśla się od jakiegoś czasu, jeśli mają rozważyć sprzedaż napastnika, muszą otrzymać propozycję wartą 50 mln euro. Za mniej „Lewy” nie odejdzie, tym bardziej, że mistrzowie Niemiec docelowo marzą nawet o 60 mln euro. Dopuszczają jednak do myśli 10 milionowy rabat. Trzecia oferta „Barcy” wyniosła 40 mln euro i 5 mln w bonusach – a to nijak nie wygląda jak 50 milionów. Kontakt pomiędzy klubami podobno zaistniał, więc Katalończycy doskonale wiedzą, co muszą zrobić, jeśli naprawdę chcą mieć u siebie blisko 34-letniego snajpera.

Tymczasem sam Lewandowski zdaje się być coraz bardziej niecierpliwy. Do mediów trafiły zdjęcia, na których widać polskiego piłkarza w jednej z restauracji na Ibizie, gdzie spotkał się z trenerem Barcelony – Xavim. Dziennikarz Gerard Romero podkreślił, że było to spotkanie czysto towarzyskie, choć rzecz jasna jego wydźwięk i podteksty tego wszystkiego są tak oczywiste, że tłumaczyć ich nie trzeba. Hiszpańskie media wpadły w ekstazę i zaczęły ogłaszać „przyklepanie” transferu Lewandowskiego, ale one akurat znane są ze swojej temperamentności oraz nakręcania wielu tematów i plotek. Piłka cały czas jest i będzie po stronie Bayernu.

Zostanie w Bawarii

Monachijski zespół zajęcia wznowi 8 lipca, ale piłkarze, którzy zagrali w sezonie najwięcej spotkań – w tym Lewandowski – mają się zjawić na pierwszym treningu 12 lipca (we wtorek). Reprezentant Polski stawia sprawę jasno i nie chce rozpoczynać przygotowań z Bayernem licząc na to, że sprawa do tego czasu się rozwiąże. Jeśli monachijczycy zaakceptują ofertę Barcelony, wszystko pójdzie z górki, bo piłkarz jest już dogadany z Katalończykami w sprawie swojego kontraktu. Co się jednak stanie, jeśli oczekiwania mistrzów Niemiec nie zostaną spełnione?

– W obecnej sytuacji, z tego co słyszałem, Barcelona może oszczędzić sobie kolejnych ofert – powiedział przedwczoraj były prezydent Bayernu, słynny Uli Hoeness, który klubem już nie zarządza, ale cały czas jest blisko gabinetów.

– Myślę, że stanowiska jakie zajęli prezes Oliver Kahn, prezydent Herbert Hainer i dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić odnośnie tego, że Lewandowski musi wypełnić swój kontrakt, stawiają sprawę jasno – skomentował sytuację Hoeness w rozmowie ze Sky. Potem udzielił także wywiadu „Bildowi”.

– Lewandowski nie jest chory czy kontuzjowany, więc nie ma żadnej wymówki, dla której miałby nie stawić się na treningu. Robert jest sportowcem i zawsze zachowywał się nieskazitelnie. Jestem przekonany, że w następnym sezonie nadal będzie grał dla Bayernu – stwierdził Hoeness.

Ekstremalne rozwiązanie

Tymczasem „Bild” informuje o tym, że w sytuacji, w której Bawarczycy nadal będą odmawiali sprzedaży zawodnika, „Lewy” może zastrajkować i faktycznie nie stawić się na treningu. To jest jednak rozwiązanie ekstremalne, skrajne, do którego nie chciałaby dopuścić sama Barcelona, od początku niechcąca narażać się Bayernowi. Tabloid donosi również, że „Duma Katalonii” jak na razie nie planuje wysyłać do Monachium czwartej oferty za Polaka, choć podobno w jej gabinetach działacze są świadomi, że prędzej czy później „pęknie” kwota 50 mln euro. Pytanie tylko brzmi, czy nastąpi to przed 12 lipca.

– Wydaje mi się, że Robert tak zrobi i nie stawi się na treningu. Takie rozwiązanie było rozważane także w przeszłości – przyznał z kolei były agent Polaka Maik Barthel, nawiązując do sytuacji z 2013 roku. Wówczas Lewandowski również chciał odejść z klubu, ale Borussia nie zgodziła się na transfer. Napastnik rozważał strajk, lecz ostatecznie dał sobie z nim spokój – choć w Dortmundzie i tak byli później szantażowani w podobny sposób, ale przez kapryśnych Pierre’a-Emericka Aubameyanga i Ousmane’a Dembele, którzy także wymuszali swoje transfery. Lewandowski został w BVB na jeszcze jeden rok, zagrał w 48 meczach, strzelił 28 goli i zanotował 13 asyst, a następnie za darmo odszedł do Bayernu. Teraz sytuacja może być analogiczna, z tą różnicą, że „Lewy” raczej nie chce czekać. Nie jest już taki młody, czas mu ucieka, więc chce odejść do Barcelony teraz.

Przypomnijmy, że kontrakt Lewandowskiego z Bayernem obowiązuje do końca czerwca 2023 roku, a wedle niego Polak jest najlepiej opłacanym zawodnikiem drużyny. Inkasuje rocznie ok. 23-24 mln euro i do jego obowiązków należy m.in. stawianie się na treningach. Monachijczycy z kolei nie mają obowiązku jego sprzedaży, choć tak po prawdzie to oni sami sprowokowali zaistniałą sytuację, miesiącami zwlekając z rozpoczęciem rozmów w sprawie nowej umowy dla „Lewego”, którą ten był chętny podpisać.


Na zdjęciu: Czy Robert Lewandowski będzie chciał wymusić swój transfer poprzez szantażowanie Bayernu strajkiem?
Fot. Paweł Andrachiewicz/Pressfocus.pl