Liczy na mieszankę wybuchową

Michał MICOR, Włodzimierz SOWIŃSKI: Po nieudanych ubiegłorocznych mistrzostwach Europy i porażce ze Słowenią powiedział pan, że zastanawia się nad swoją przyszłością w kadrze. Czym przekonał pana trener Vital Heynen?

Bartosz KUREK: – Po prostu szkoleniowiec przedstawił mi interesującą wizję. To już mój 11 sezon w kadrze i żadnemu trenerowi nie odmawiałem. Tak samo było teraz. Chęci zatem wciąż są.

A jaka jest ta wizja?

Bartosz KUREK: – A, tego nie mogę zdradzić, bo wtedy wszyscy będą wiedzieli jak chcemy ich ograć. Trener powiedział, że drużyna powinna być zbudowana równomiernie. Ekipa, która z jednej strony ma graczy szalonych, a z drugiej spokojnych, doświadczonych. A do tego ma dojść jeszcze młoda siła. Co z tego wyjdzie? Mam nadzieję, że mieszanka wybuchowa.

W reprezentacji wraca pan na pozycję atakującego. Jest pan zadowolony z takiego rozwiązania?

Bartosz KUREK: – To nie jest tak, że wybieram sobie pozycję, na której chcę grać w kadrze. To szkoleniowiec decyduje, a ja się dostosowuję. Trener widzi mnie na pozycji atakującego, powiedział, żebyśmy w ten sposób spróbowali i ja na to przystałem. Praktycznie w tym samym momencie powiedzieliśmy, że to jest najlepszy pomysł. Nie byłoby mnie na tej pozycji, gdybyśmy razem tego nie chcieli.

Mam pan w kadrze sporą konkurencję: Dawida Konarskiego, Łukasza Kaczmarka, Damiana Schulza i Macieja Muzaja…

Bartosz KUREK: – Nie obawiam się konkurencji. Oby z niej tylko coś wyszło, by wyłoniło się dwóch bardzo dobrych zawodników, którzy poprowadzą tę reprezentację do sukcesów.

Dla trenera Heynena udział w Lidze Narodów ma być przeglądem zawodników. Zapowiedział, że będzie mocno rotował składem. To dobry pomysł, bo może być problem ze zgraniem?

Bartosz KUREK: – Szczerze mówiąc nie mamy zbyt wielkich oczekiwań ze startem w Lidze Narodów, Oczywiście, mamy cele, które każdy gdzieś tam sobie personalnie wyznaczy i które nam wyznaczy trener. Na razie powiedział nam, że jego celem jest, byśmy każdego dnia poprawiali się choćby o odrobinę. Mój osobisty cel jest taki sam.

W poprzednim sezonie pod wodzą trenera Ferdinando De Giorgiego nie udało się wam nic zdobyć. Jakie oczekiwania z nowym sezonem?

Bartosz KUREK: – W tamtym roku nie mieliśmy wielkich problemów, poza tym, że nie wygrywaliśmy. Nie mam sobie nic do zarzucenia, nie mam też nic do zarzucenia trenerowi De Giorgiemu. Ciężko pracowaliśmy, ale nie przyniosło to efektu.
Mam nadzieję, że teraz reprezentacja dostanie trochę nowej jakości, że będzie walczyła, będzie wygrywała i cieszyła swoją grą kibiców. Czy ze mną w składzie czy bez, to nie ma znaczenia. Ważne, żeby wygrywała. Głód sukcesu w nas jest tak samo duży jak w zeszłym roku. Chęci i motywacji nie można było tamtej grupie odmówić, czasem można jej było odmówić jakości siatkarskiej na boisku. Tego brakowało.

Kluczową imprezą są wrześniowe mistrzostwa świata, które rozegrane zostaną w Bułgarii i we Włoszech. Mamy szansę powtórzyć sukces przed czterech lat i zdobyć złoto?

Bartosz KUREK: -Jeżeli już przystępujemy do jakiejkolwiek imprezy, to należy mierzyć w złoto. Potem często bywa tak, że życie, boisko, przeciwnicy to zweryfikują, ale w tej chwili jesteśmy w tej samej sytuacji jak wszystkie inne zespoły. Zaczynamy przygotowania, staniemy do walki, a na czym to się skończy, to zobaczymy. Przed nami długi sezon kadrowy. Mam nadzieję, że dotrwam do jego końca, czyli że będzie mi dane wystąpić w mistrzostwach świata.

Sezon ligowy w Turcji nie był ani dla pana, ani zespołu Ziraat Bankasi Ankara (odpadł już w ćwierćfinale) zbyt udany. Rozczarowanie jest duże? Oczekiwania były bowiem znacznie większe i sięgały nawet mistrzostwa?

Bartosz KUREK: -Faktycznie, byliśmy typowani do medali, a skończyło się na ćwierćfinale, więc trudno nie czuć rozczarowania. Ja też spodziewałem się więcej po swojej grze. Długo jednak leczyłem kontuzję. Ale, jeśli ktoś ma jakieś pretensje co do mojej obecności w Spale i mojego powołania, to powinien się z tym zwrócić do trenera, bo to on zaproponował mi tę współpracę. Ani zawodnik, ani menedżer, ani ktokolwiek inny nie znajduje mu miejsca w reprezentacji.
A po drugie sezon w Turcji był ciekawy, był trudny, ale myślę, że to też czegoś mnie nauczyło. Wyciągnąłem jakieś pozytywne doświadczenia z tego trudnego czasu, bo takie długie zmaganie się z kontuzją to nie jest coś, do czego jestem przyzwyczajony.

Teraz ze zdrowiem jest już wszystko OK?

Bartosz KUREK: -Mam taką nadzieję. Operację przeszedł w styczniu i się udała. Noga „działa”. Chodziło o uwolnienie nerwu w lewej stopie. Był to trudny problem do zdiagnozowania, dlatego tyle to trwało. Praktycznie dwa tygodnie po zabiegu zagrałem już pierwsze spotkanie. Sama operacja była prosta, ale zdiagnozowanie tego trwało cztery miesiące.

Grał pan w wielu klubach w różnych krajach. Jak na ich tle wypada Ziraat? Kluby tureckie nie zawsze mają dobrą opinię jeśli chodzi o sprawy organizacyjne?.

Bartosz KUREK: -Pod tym względem niczego nie brakowało, wszystko było naprawdę dopięte na ostatni guzik. W pewnych sprawach nawet aż zanadto o nas dbano, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, żeby jak piłkarze mieć wszystko gotowe przed każdym treningiem i w ogóle się o to nie martwić. Co do poziomu sportowego liga turecka ma swoich przedstawicieli w Lidze Mistrzów. Halbank potrafił się tam zaprezentować w poprzednich latach bardzo dobrze. Natomiast myślę, że polska liga jest dużo silniejsza.