Ligowiec. Lider jak się patrzy

W starciu dwóch zespołów w Zabrzu, które na początku sezonu najbardziej zaimponowały kibicom i fachowcom, zdecydowanie lepszy okazał się Raków.


Na Stadionie im. Ernesta Pohla drużyna prowadzona przez Marka Papszuna dała popis. Nic nie znaczyła dla niej szybka strata bramki. Mało tego, cios na początku tylko zmobilizował ekipę spod Jasnej Góry do bardziej energicznych i skutecznych ataków. A wszystko to w momencie, gdzie szkoleniowiec nie mógł skorzystać z usług zakażonego koronawirusem Marcina Cebuli, czy będącego nie w pełni sił Vladislavsa Gutkovskisa, a więc zawodników, którzy we wcześniejszych grach napędzali grę zespołu w ofensywie. W obecnej kadrowej sytuacji dla szkoleniowca z Częstochowy nie jest to problemem. Są inni, jak bohater meczu z Górnikiem Ivi Lopez, czy Oskar Zawada. Ten pierwszy jeszcze w tym sezonie pewnie nie raz da o sobie znać. Lopez to nietuzinkowy zawodnik, który jeszcze nie tak dawno, bo w sezonie 2017/18 grał w Primera Division w barwach Levante. Strzelał gole Realowi Madryt, teraz trafiał do siatki Górnika Zabrze. Ma wszelkie dane do tego, żeby w ekstraklasie iść drogą wytoczoną przez rodaków, czyli Dani Quintany, Carlitosa, Igora Angulo czy Jorge Felixa.

W Rakowie jest silna i wyrównana kadra, co przy koronawirusowym zamieszaniu i potencjalnej izolacji tych piłkarzy, którzy się zarażą, może mieć duże znaczenie. Jeśli liga ma dalej grać, to musi być regularność, bo przekładanie kolejnych gier tak skomplikuje ligowy kalendarz, że w końcu dojdzie do zatoru. Zresztą patrząc na to co się dzieje, to tak po prawdzie wszystko może się zdarzyć, także i to, że będzie jak w marcu, czyli wszystko stanie. Doświadczają tego teraz nasi sąsiedzi Czesi, którzy póki co zawiesili ligowe rozgrywki… Poprzednich, tych z zeszłego sezonu w grupie spadkowej nie udało się zresztą dokończyć.  

Tak czy inaczej silna kadra jest potrzebna, żeby rywalizować o czołowe miejsca w lidze, a to przecież jest celem drużyny prowadzonej przez trenera Papszuna. Na koniec poprzedniego sezonu właściciel Rakowa Michał Świerczewski mówił, że w bieżących rozgrywkach jego klub ma walczyć o miejsce w europejskich pucharach. Wielu powątpiewało i uśmiechało się pod nosem na takie stwierdzenia, ale po pierwszych siedmiu kolejkach klub z Częstochowy należy upatrywać jako jeden z tych, który w sezonie 2020/21 – zdaje się, że tak samo szalonym jak poprzedni – będzie w lidze walczył o czołowe lokaty.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus