Lider na kolanach!

Jeżeli drużyna, która broni się przed spadkiem wygrywa z faworytem i to na jego terenie, to trudno nie mówić o sensacji. – Odnieśliśmy zasłużone i przekonujące zwycięstwo – powiedział trener częstochowian, Paweł Ściebura.


Coś, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, wczoraj stało się faktem. Walcząca o utrzymanie Skra upokorzyła łodzian, dając do zrozumienia, że trzeba będzie się z nią liczyć. Widzew nie miał wielu argumentów, by sięgnąć po jakąkolwiek zdobycz.

Miejscowi działacze zrobili wszystko, by w pierwszym po przymusowej przerwie meczu piłkarze lidera czuli się swojsko. Z głośników płynął nagrany wcześniej doping kibiców, a za jedną z bramek wywieszono hasło „Trwa pandemia, lecz to nic nie zmienia – awans Widzewie jest do zrobienia”. Łodzianie ten apel wzięli sobie do serca, ale z pewnością nie spodziewali się tak zdecydowanego oporu rywali, którym przyświeca zupełnie inny cel. Częstochowianie byli świetnie zorganizowani w defensywie, ale nie była ona rozpaczliwa, bo do takiej rywale ich nie zmusili. Owszem, częściej byli w posiadaniu piłki, próbowali objąć prowadzenie, ale efekty ich ataków były mizerne. Na odnotowanie zasłużyło jedynie mocne uderzenie z 24 m Marcela Gąsiora, po którym w 32 min zadrżała poprzeczka. W odpowiedzi świetnie w polu karnym znalazł się Dawid Niedbała, ale pomylił się o centymetry. Drugą połowę znacznie lepiej rozpoczęli goście. Ich motorem napędowym był Piotr Nocoń. To on uruchomił Daniela Rumina, który będąc w polu karnym trafił piłką w rękę Łukasza Kosakiewicza, a rzut karny pewnym strzałem na gola zamienił Adam Mesjasz. Nocoń również ośmieszył dwóch rywali, kiedy zagrał piłkę piętą (!) do Radosława Gołębiewskiego, a ten wyłożył ją zamykającemu akcję Ruminowi.

– Właśnie tak ta akcja miała wyglądać – podkreślał szkoleniowiec Skry, Paweł Ściebura, który mógł, a nawet powinien spokojnie obserwować dalszą część spotkania, gdyby dwie kapitalne wręcz okazje wykorzystał Rumin. Sytuacje te zemściły się, ale tylko raz, kiedy dośrodkowanie Kosakiewicza z wolnego wykorzystał Gąsior.

– Po takim meczu musi nam się zapalić lampka. Jestem zawiedziony postawą całego zespołu, ale mam nadzieję, że zdoła się podnieść – robił dobrą minę do złej gry trener Widzewa, Marcin Kaczmarek.

Widzew Łódź – Skra Częstochowa 1:2 (0:0)

0:1 – Mesjasz, 49 min (karny), 0:2 – Rumin, 55 min, 1:2 – Gąsior, 87 min (głową)

WIDZEW: Pawłowski – Kosakiewicz, Tanżyna, Wołąkiewicz (83. Mąka), Kordas – Ojamaa (73. Mandiangu), Poczobut (56. R. Wolsztyński), Gąsior, Gutowski, Radwański – Robak. Trener Marcin KACZMAREK.

SKRA: Kos – Napora (75. Brusiło), Holik, Mesjasz, Gołębiowski – Olejnik, Zalewski, Kieca, Nocoń, Niedbała (79. Andrzejczak) – Rumin (88. Wolny). Trener Paweł ŚCIEBURA.

Sędziował Marcin Kochanek (Opole).

Żółte kartki: Gąsior, Kosakiewicz – Holik.

Piłkarz meczu – Piotr NOCOŃ.

(mha)

5 ZWYCIĘSTW w ośmiu dotychczas rozegranych meczach z Widzewem zanotowała Skra. W tym sezonie kosztem łodzian zgarnęła 6 punktów.

Na zdjęciu: Wracający z Katowic pod Jasną Górę Daniel Rumin (z lewej) przechytrzył wczoraj Wojciecha Pawłowskiego.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus