Lider nie do zatrzymania

Miedź wywiozła ze Stadionu Miejskiego im. Władysława Króla w Łodzi komplet punktów, rewanżując się ŁKS-owi za porażkę w rundzie jesiennej.


Piątkowy mecz z Miedzią Legnica był dla ŁKS-u wyjątkowy. Nie tylko ze względów prestiżowych („Miedzianka” jest liderem Fortuna 1 Ligi), ale również dlatego, że łodzianie walczą o co najmniej 6 miejsce w tabeli. Miejsce w tej grupie zagwarantuje im walkę o awans o ekstraklasę, a konkurencja (GKS Tychy, Sandecja, Podbeskidzie) nie śpi i ostro depcze po piętach.

– Przed nami mecz z drużyną, która jedną nogą jest już w ekstraklasie, a to czyni z tego spotkania super wyzwanie – przyznał przed meczem trener ŁKS-u, Marcin Pogorzała. Z powodów dyscyplinarnych (czerwona kartka) nie mógł usiąść na ławce rezerwowych i jego obowiązki przejął asystent, Paweł Drechsler.

Drużyna znad Kaczawy jest niepokonana od 14 kolejek, strzeliła najwięcej goli (44) i najmniej straciła (17). Pokonanie jej to zatem nie bułka z masłem, ale obrońca ŁKS-u Nacho Monsalve był optymistą. – Nie sposób wymarzyć sobie lepszych okoliczności: gramy u siebie, przed własnymi kibicami – powiedział. – Nie pozostaje nic innego, jak tylko to wykorzystać i zgarnąć trzy punkty.

W zespole gospodarzy z powodu kontuzji zabrakło obrońcy Adriana Klimczaka, natomiast lider musiał sobie radzić bez pauzujących z powodu kartek pomocnika Damiana Tronta (do tej pory wystąpił we wszystkich meczach) i obrońcy Carlosa Julio Martineza.

Drużyna trenera Wojciecha Łobodzińskiego objęła prowadzenie już w 9 minucie – po podaniu Patryka Makucha z lewej flanki stojący tyłem do bramki łodzian Maciej Śliwa zdołał opanować futbolówkę, obrócić się i oddać skuteczny strzał w długi róg. W 16 minucie goście zmarnowali wyśmienitą okazję na zdobycie drugiej bramki – Makuch przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem ŁKS-u, Markiem Koziołem.

W 38 minucie byliśmy świadkami kolejnej fuszerki lidera – obrona ŁKS-u została rozklepana, a Maxime Dominguez huknął nad poprzeczką! Końcówka I połowy mogła doprowadzić do korekty wyniku, ale najpierw Kozioł obronił strzał Makucha (41 min), a w ostatniej minucie tej odsłony Paweł Lenarcik obronił kąśliwy strzał Mateusza Bąkowicza oddany z bliska.

Po przerwie sytuacje na boisku zmieniały się jak w kalejdoskopie, a obaj bramkarze potwierdzili dobrą dyspozycję. Najpierw Lenarcik obronił uderzenie Samuela Corrala (52 min), a potem klasę pokazał Kozioł. W 56 minucie sparował na korner soczysty strzał Makucha, a chwilę później instynktownie odbił piłkę po strzale z woleja Nemanji Mijuszkovicia, ratując swój zespół przed utratą gola. W 77 minucie refleksem popisał się Lenarcik, Michał Trąbka podawał do Pirulo, Hiszpan skiksował i piłka zmierzała do siatki, lecz golkiper Miedzi sparował ją na korner. Z kolei w 86 minucie Kozioł wygrał kolejny pojedynek sam na sam z piłkarzem Miedzi, tym razem za pokonanego musiał uznać się Śliwa.


ŁKS Łódź – Miedź Legnica 0:1 (0:1)

0:1 – Śliwa, 9 min.

ŁKS: Kozioł – Bąkowicz, Dąbrowski (60. Koprowski), Kuźma (76. Janczukowicz), Nacho, Szeliga – Pirulo, Trąbka – Javi Moreno (46. A. Dominguez), Corral (68. Radaszkiewicz), Wolski (60. Ricardinho). Trener Paweł DRECHSLER.

MIEDŹ: Lenarcik – Gammelby, Aurtenetxe, Mijuszković, Azikiewicz – Śliwa (87. Lewandowski), Matuszek, M. Dominguez (82. Bahaid), Zapolnik – Chuca (82. Lehaire) – Makuch (90+2. Drzazga). Trener Wojciech ŁOBODZIŃSKI.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Żółte kartki: Dąbrowski, Pirulo, Trąbka, Bąkowicz – Mijuszković, Lehaire.

Piłkarz meczu – Patryk MAKUCH.


Na zdjęciu: Patryk Makuch (przy piłce) mógł zamknąć mecz z ŁKS-em w 16 minucie, ale przegrał pojedynek z bramkarzem gospodarzy, Markiem Koziołem.

Fot. twitter miedzi