Lider nie zawodzi. Czwarte z rzędu zwycięstwo „górali”

Podbeskidzie Bielsko-Biała rozpoczęło mecz bez Jakuba Bierońskiego, a kończyło bez… Krzysztofa Bredego. Mimo to zdobyło kolejne trzy punkty.


Jakub Bieroński, 17-letni środkowy pomocnik Podbeskidzia, który tak dobrze zaprezentował się w środę w Grudziądzu, gdzie strzelił bramkę, pojawił się – na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem spotkania przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza… po cywilnemu, w towarzystwie rodziców i młodszego brata. Na dłoni młodego piłkarza „górali” dostrzeżono stabilizator i wszystko stało się jasne. Jeszcze w pierwszej połowie spotkania przeciwko Olimpii Bieroński, przez kilka chwil, przebywał poza boiskiem. Po starciu z jednym z rywali. Założono mu tymczasowy opatrunek na dłoń. Zawodnik zacisnął zęby i wytrzymał do 74 minut. Później jednak ból nie ustępował, a po badaniach okazało się, że młodzieżowiec w barwach bielskiego zespołu doznał urazu.

W tej sytuacji trener Krzysztof Brede praktycznie nie miał wyjścia, bo pole manewru wśród zawodników noszących status młodzieżowca – poważną kontuzję leczu Konrad Sieracki – zostało mocno ograniczone. Od pierwszej minuty, po raz pierwszy w barwach Podbeskidzia w meczu ligowym, zagrał Filip Laskowski, który w bieżących rozgrywkach uzbierał ledwie 72 minuty. Do wyjściowej jedenastki bielszczan, zgodnie z przypuszczeniami, powrócili Łukasz Sierpina i Rafał Figiel. Ten pierwszy, w 11 minucie, dał o sobie znać. Kropnął sprzed pola karnego, ale jedynie postraszył Tomasza Loską, bramkarza Podbeskidzia. Chwilę wcześniej zdecydowanie lepszą sytuację bramkową mieli przyjezdni. Piotr Wlazło, znalazł się niepilnowany kilka metrów przed bramkę, ale uderzył wprost w dobrze ustawionego Martina Polaczka.

Oba zespoły dobrze wyglądały, jeżeli chodzi o organizację gry. Przede wszystkim w defensywie. Obie też podeszły do siebie ze sporym respektem, co było widać gołym okiem. Im dłużej jednak trwała pierwsza połowa, tym częściej do głosu dochodzili miejscowi. Karolowi Danielakowi i Łukaszowi Sierpinie jeszcze się nie udało. Bramkowy efekt przyniosła akcja oskrzydlająca, choć wydawało się, że nic z tego nie będzie, bo na murawie leżał Laskowski. Jednak Kacper Gach przytomnie zdublował jego pozycję, a następnie zagrał w pole karne. Tam kapitalnie zachował się Michał Rzuchowski, który wyprzedził obrońcę i zgrał piłkę do Marko Roginicia. Chorwat nie zastanawiał się nawet przez ułamek sekundy, huknął z woleja i Loska był bez szans. Tym bardziej że zmylił go nieco rykoszet.

Do przerwy Podbeskidzie prowadziło zasłużenie, ale na drugą połowę Bruk-Bet wyszedł z mocnym postanowieniem poprawy. Nie było tak, że „górali” zdominował, ale starał się przenieść ciężar gry na połowę przeciwnika. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo miejscowi się we wszystkim zgrabnie połapali. I zaczęli kontrować. Groźnie dodajmy. Najpierw daleko na połowę przeciwnika zapędził się Dmytro Baszłaj, a jego strzał z 30 metrów nieznacznie minął bramkę Bruk-Betu. Niedługo potem, po miękkim dośrodkowaniu Bartosza Jarocha, nieco precyzji zabrakło Roginiciowi, który przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Później spotkanie zrobiło się nieco senne. W 76. minucie spotkania piłka znalazła się w siatce, ale sędzia odgwizdał spalonego. Było to jednak poważne ostrzeżenie dla „górali” i wyraźny sygnał ze strony Bruk-Betu, że z wywiezienia spod Klimczoka punktu rezygnować nie zamierza. Drugim ostrzeżeniem była „bomba” Floriana Pureceponad bramką, po składnej akcji zespołu. Rumun w tej sytuacji powinien zachować się dużo lepiej, bo była to jedna z lepszych sytuacji przyjezdnych w tym spotkaniu. Którego końcówka przyniosła spore emocje.

Przyjezdni mocno przycisnęli, a emocje sięgnęły zenitu. W ich efekcie na trybuny odesłany został trener gospodarzy, Krzysztof Brede. Sędzia Marek Opaliński pokazał mu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Po raz pierwszy szkoleniowiec „górali” napomniany został jeszcze w pierwszej połowie. Dokładnie nie wiadomo, co takiego opiekun bielszczan powiedział arbitrowi, ale po ukaraniu przez arbitra pokornie pomaszerował na trybuny. Jego podopieczni zdołali jednak utrzymać skromne prowadzenie i odnieśli czwarte z rzędu, a drugie po wznowieniu rozgrywek zwycięstwo.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Bruk-Bet Tarmalica Nieciecza 1:0 (1:0)

1:0 – Roginić, 30 min

PODBESKIDZIE: Polaczek – Jaroch, Dmytro, Baszłaj, Osyra, Gach – Danielak (67. Marzec), Figiel, Laskowski (88. Mroczko), Rzuchowski, Sierpina – Roginić (81. Biliński). Trener Krzysztof BREDE.

BRUK-Bat: Loska – Grzybek, De Amo, Putiwcew – Wasielewski (46. Purece), Jovanović, Wlazło, Oleksy (56. Jelić) – Gergel (73. Kalisz), Gutkovskis, Grabowski. Trener Mariusz LEWANDOWSKI.

Sędziował Marek Opaliński (Legnica). Mecz bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Baszłaj, Laskowski, trener Brede – Wlazło. Czerwona kartka: trener Brede (druga żółta).


Fot. Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus