Lider traci punkty!

Seria czterech kolejnych wygranych Górnika w lidze przerwana przez Wisłę. Piątkowy mecz zakończył się bezbramkowym remisem, ale emocji nie brakowało.


Skazywani na pożarcie w Zabrzu goście zaczęli nadspodziewanie ofensywnie i odważnie, ale to zabrzanie już po kilku minutach powinni byli prowadzić.

Słupek i poprzeczka Wisły

Erik Janża z lewej strony w swoim stylu zagrał do Jesusa Jimeneza. Ten z woleja przymierzył mocno i celnie, ale Mateusz Lis zdołał odbić piłkę. W 8 minucie mocna odpowiedź krakowian. Aktywny od początku na lewej stronie Stefan Savić dośrodkował płasko, a do piłki dopadł Yaw Yeboah. Skrzydłowy z Ghany przymierzył celnie, ale na posterunku był niezastąpiony Martin Chudy i skończyło się tylko na strachu i na rożnym dla przyjezdnych.

Mecz – przynajmniej w pierwszych minutach – był żywy, szybki, a na murawie sporo się działo. Duża w tym zasługa zespołu Artura Skowronka, który grał do przodu i atakował. Wisła miała optyczną przewagę, ale niewiele z tego wynikało, bo goście nie potrafili znaleźć sposobu na sforsowanie szczelnej defensywy Górnika.

Miejscowi swoją kolejną bramkową okazję mieli w 20 minucie, kiedy po kolejnym dobrym dośrodkowaniu Janży – tym razem z rzutu rożnego, minimalnie głową niecelnie uderzał Alex Sobczyk. Napastnik Górnika tylko złapał się za głowę. Kilka minut później na lewej stronie pokazał się dobrze grający Dawid Abramowicz.

Były obrońca GKS Tychy mocno dośrodkował, a piłka odbiła się od słupka i przeszła wzdłuż linii bramkowej. Potem oglądaliśmy dwie żółte kartki dla piłkarzy jedenastki z Zabrza w przeciągu kilkudziesięciu sekund. Najpierw kartkę za faul upomniany został Janża, a zaraz potem Alasana Manneh. Wisła atakowała i miała przewagę, a zabrzanie się bronili z rzadka zapuszczając się do przodu.

W 38 minucie oglądaliśmy świetny techniczny strzał w wykonaniu mocno szarpiącego na lewej stronie Savicia. Skrzydłowy krakowian przymierzył dobrze, ale piłka wylądowała na poprzeczce górniczej bramki. Martin Chudy znowu mógł odetchnąć z ulgą. Dobitkę Yeboaha sparował z kolei Adrian Gryszkiewicz. Do przerwy przewaga przyjezdnych, którzy pięciokrotnie uderzali na bramkę zabrzan, ale tylko raz celnie.

Szanse były

Druga część rozpoczęła się od dynamicznego rajdu Giannisa Masourasa, ale Jimenez nie doszedł do piłki. Potem głową nad poprzeczką uderzał kapitan Wisły Łukasz Burliga i z drugiej strony Michał Koj. W 58 minucie kolejna dobra akcja przyjezdnych. Z obroną zabrzan poradził sobie Jean Carlos Silva. Brazylijczyk zagrał do Savicia, który uderzył mocno, ale znowu niecelnie, nad poprzeczką.

Widząc że nie idzie, trener Marcin Brosz zdecydował się na podwójną zmianę, na boisku pojawili się ci, którzy po wejściu na boisko potrafią zdobyć gola czyli Daniel Ściślak oraz Piotr Krawczyk.

Z czasem przewagę zyskali górnicy, swojego kolejnego gola szukał Jimenez, ale na próżno. W 66 minucie w sytuacji sam na sam z Lisem znalazł się Krawczyk, ale chybił posyłając piłkę obok słupka. Ewentualne trafienie i tak nie zostało by uznane, bo napastnik Górnika był na spalonym. Potem pokazał się Ściślak, przymierzył głową celnie, ale kapitalną interwencją popisał się bramkarz „Białej gwiazdy”. Im bliżej końca tym większa przewaga „górników”. Szansę miał Grek Masouras, ale został zablokowany przez Mehremicia. Ostatecznie skończyło się na podziale punktów.


Górnik Zabrze – Wisła Kraków 0:0

GÓRNIK: Chudy – Wiśniewski, Koj, Gryszkiewicz – Masouras (90+2. Ryczkowski), Prochazka (59. Ściślak), Manneh (81. Bainović), Nowak (81. Kubica), Janża – Jimenez, Sobczyk (59. Krawczyk). Trener Marcin BROSZ. Rezerwowi: Kudła, Paluszek, Pawłowski, Hajda.

WISŁA: Lis – Burliga, Frydrych, Mehremić (87. Klemenz), Abramowicz – Yeboah (76. Boguski), Żukow (46. Basha), Kuveljić, Plewka, Savić (87. Sadlok) – Jean Carlos (70. Beciraj). Trener Artur SKOWRONEK. Rezerwowi: Buchalik, Chuca, Niepsuj, Duda.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 12492. Żółte kartki: Janża (33. faul), Manneh (34. faul) – Frydrych (13. faul), Mehremić (39. faul), Burliga (90+4. niesportowe zachowanie)

Piłkarz meczu – Mateusz LIS.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus