Lider z krwi i kości?

Podsumowanie rundy jesiennej PKO BP Ekstraklasy – 1. Raków Częstochowa

Wicemistrzowie Polski kończą 2022 rok z lekko zmieszanymi uczuciami.


Na rundę jesienną można patrzeć w dwojaki sposób. Jedna perspektywa to dominacja w ekstraklasie, gdzie częstochowianie nawet w trudnych momentach potrafili sobie poradzić. Raków często przewyższał przeciwników w wielu aspektach, jednak brakowało mu konkretów pod bramką rywali. Ostatecznie jednak potrafił „wcisnąć” gola w samej końcówce spotkania, dzięki czemu zbudował sporą przewagę nad rywalami. W starciach z zespołami z czołówki, jak choćby z Wisłą Płock czy Legią, pokazywał inne oblicze. Częstochowianie zakładali wówczas na siebie biały strój kata, unosili topór i z ogromną siłą ciskali nim w ustawiony u dołu pień – w tych dwóch spotkaniach zdobyli w końcu 11 bramek!

Mieszanka ta dała im pozycję lidera z dziewięcioma punktami przewagi nad warszawiakami. Podobnie było przed rokiem, jednak wówczas to Lech Poznań w takim stosunku górował nad Rakowem. Częstochowianie jednak go dogonili, a nawet na chwilę wyprzedzili. Teraz jednak za plecami wicemistrza Polski nie ma już tak silnego przeciwnika, gotowego do rywalizacji i wyrównanej walki o mistrzostwo. Oczywiście wiosna będzie odpowiedzią na pytanie, jak częstochowianie poradzą sobie z presją, która niewątpliwie na nich spadnie. Rywalizacja o europejskie puchary podpowiada, że może nie być tak kolorowo, jednak wyniesiona z nich nauka może być w tym przypadku pomocna.

Raków latem uzupełnił skład. Ogromnym wsparciem okazał się zakup Bartosza Nowaka, najlepszego strzelca zespołu w rundzie jesiennej, czy wypożyczenie (a być może także wykup) Stratosa Svarnasa. Pierwszy dodał kolejną cegiełkę do wzmocnienia ofensywy. Sztab szkoleniowy wicemistrza Polski miał dzięki niemu kolejną opcję, by zaskoczyć przeciwnika. Wielu przed sezonem wskazywało, że Raków to tylko Ivan Lopez. Sromotnie się pomylili. Dołączenie do tego zestawu Nowaka, a także dobra forma pozostałych piłkarzy sprawiły, że częstochowianie byli nieprzewidywalni. Tylko dwa zespoły w lidze były w stanie w odczytać zamiary częstochowian i ostatecznie ich pokonać. Porażki nie były jednak żadnym zaskoczeniem. Raków nigdy nie radził sobie dobrze w meczach z Cracovią i Górnikiem Zabrze.

Svarnas z kolei praktycznie z miejsca stał się ważną postacią dla defensywy wicemistrza Polski. Ta, podobnie jak przed rokiem, miała wiele problemów, choćby kontuzje Tomasza Petraszka i Andrzeja Niewulisa. Svarnas był w stanie wejść w ich buty i świetnie prezentować się na murawie, będąc jednocześnie współtwórcą najlepszego (na równi z Cracovią) bloku defensywnego ligi. Ważną postacią był także Zoran Arsenić. Ten musiał nie tylko zastąpić Petraszka i Niewulisa na boisku, ale przede wszystkim w szatni. Opaska kapitana niezwykle mu pomogła. Rozegrał on prawdopodobnie najlepszą rundę w Rakowie. Jeżeli utrzyma poziom z jesieni, to częstochowianie nie będą musieli martwić o defensywę.

W tej krainie płynącej miodem musi pojawić się jednak łyżka dziegciu. Jest nim oczywiście występ w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy – a raczej ostatni mecz. Zapewne znów ktoś w klubie obrazi się na te słowa, jednak rywalizacja ze Spartą Praga powinna zakończyć się wynikiem korzystnym dla Rakowa. Ten jednak nie wytrzymał presji i nie utrzymał wyniku pierwszego spotkania. Patrząc jednak z perspektywy ligowej – brak awansu nie jest taki zły. Częstochowianie mogli się skupić na ekstraklasie. Jeżeli zimą dokonają odpowiednich wzmocnień, to kto wie, czy w przyszłym roku o tej porze nie będziemy oceniać ich jako mistrza Polski i uczestnika fazy grupowej europejskich pucharów.

Strzelcy

Raków (35): 6 – Nowak, 5 – Lopez, Piasecki, Gutkovskis 3 – Wdowiak, Koczergin, 2 – Kun, Sorescu, Svarnas, 1 – Tudor. [samobójcza] Nastić (Jagiellonia).

NA PLUS

Historyczny festiwal

Częstochowianie w rundzie jesiennej kilkukrotnie pokazywali, że potrafią strzelać gole w ilościach hurtowych. Tak było w starciu z Wisłą Płock. Wicemistrzowie Polski strzelili jej wówczas siedem bramek. Nigdy wcześniej nie wygrali oni w lidze tak wysoko. Popis zaliczył także Vladislavs Gutkovskis, zostając pierwszym piłkarzem w historii klubu, który na najwyższym szczeblu rozgrywkowym zdobył hattricka. Był to popis pierwszej wody w wykonaniu faworyta do tytułu.

NA MINUS

Spojrzenie na Lecha

Trudno znaleźć mankament w grze częstochowian, który byłby wart ocenienia jako negatywny. Mimo to można znaleźć element w przyszłości, na który Raków musi szczególnie uważać. W poprzednim sezonie zespół z Częstochowy atakował pozycję lidera z tylnego siedzenia. Lech zaczął gubić punkty, czego Raków o mały włos nie wykorzystał. Teraz przed sztabem szkoleniowym wicemistrza Polski trudne zadanie – utrzymanie zespołu w ryzach i nie dopuszczenie do podobnej sytuacji. Gdyby taka się przytrafiła, to Raków mógłby spalić się ze wstydu.


Nie spodziewałem się takiej przewagi

Rozmowa z Iwo Mandryszem, byłym spikerem Rakowa Częstochowa, znawcą historii klubu.

Przypomina pan sobie, aby Raków w przeszłości dorobił się po rundzie jesiennej tak dużej przewagi, jak teraz, wliczając w to oczywiście rywalizację na niższych szczeblach?

Ivo MANDRYSZ: – Aż muszę to sprawdzić… Nie. Raków nie miał na półmetku takiej przewagi nad rywalami. Oczywiście miewał on przewagę, jednak nie była ona aż tak okazała.

Spodziewał się pan, że doczeka takiego momentu, gdy Raków będzie miał taką przewagę nad rywalami i ogromną szansę na mistrzowski tytuł?

Ivo MANDRYSZ: – Spodziewałem się, że może przewodzić ligowej tabeli, choćby po tym, co pokazał w poprzednich sezonach. Szczęśliwie dla Rakowa to rywale gubili punkty, chociaż on sam także je niepotrzebnie potracił. Można było wyciągnąć z niektórych meczów trochę więcej. Dla przykładu porażka w Zabrzu. Raków zagrał przeciętne spotkanie, Górnik z kolei prawdopodobnie najlepsze w całej rundzie. Do tego dochodzą remisy z Widzewem czy z Jagiellonią. Były to spotkania, które częstochowianie w zasadzie powinni wygrać, także przewaga mogła być jeszcze większa. Aktualny stan to niesamowite osiągnięcie, ale mogło być ono jeszcze większe.

Lech w poprzednim roku miał podobną przewagę, a jednak dał się dogonić…

Ivo MANDRYSZ: – Poznaniacy mieli w końcówce, gdy już Raków ich dogonił, więcej szczęścia. Choćby mecze z Wisłą Kraków czy Piastem Gliwice były takimi.

Co więc musi zrobić Raków, aby nie dopuścić do podobnego scenariusza?

Ivo MANDRYSZ: – A to już nie jest pytanie do mnie, tylko do Marka Papszuna. Gdybym miał receptę, to chętnie zgłosiłbym się do trenera i mu ją przekazał. Myślę, że szkoleniowiec Rakowa wie zdecydowanie lepiej niż ja, jak nie dopuścić do tej sytuacji.

W poprzednim sezonie wielu wskazywało, że Raków w dużej mierze opierał się na Ivanie Lopezie. Obecne rozgrywki pokazują, że zespół nie jest od niego uzależniony.

Ivo MANDRYSZ: – Myślę, że w poprzednim sezonie także nie był od niego uzależniony, nawet mimo faktu, że Ivi dał tej drużynie wiele jakości. To zawodnik, który w każdej chwili może odwrócić losy meczu i zdobywa kluczowe bramki. Myślę też, że przeciwnicy bardziej się na nim koncentrują, przez co zostawiają więcej swobody innym graczom w ofensywie. Oni to wykorzystują, stąd Ivi jest niżej w klasyfikacjach, a strzelają inni.

Kto według pana jest największym zaskoczeniem wśród zawodników?

Ivo MANDRYSZ: – Najważniejszym transferem przed tym sezonem było zakontraktowanie Stratosa Svarnasa. Kłopoty z kontuzjami Tomasza Petraszka, Andrzeja Niewulisa, później jeszcze Milana Rundicia sprawiły, że nie wiem, jakby wyglądała defensywa bez Greka. Drugim szczęściem była postawa Zorana Arsenicia. To stoper na tyle uniwersalny, że mógłby zagrać w linii obrony praktycznie na każdej pozycji. Zastąpił z powodzeniem tych, którzy zazwyczaj występowali jako centrali defensorzy. Dodatkowo przejął też rolę kapitana drużyny. Myślę nawet, że kluczem do sukcesów Rakowa była właśnie gra defensywy. Częstochowianie strzelili najwięcej bramek w lidze, ale przecież także stracili ich najmniej.

Czy mimo tak udanej rundy Raków potrzebuje jeszcze wzmocnień w zimowym oknie transferowym?

Ivo MANDRYSZ: – Jeżeli Raków chce grać w europejskich pucharach – a na pewno chce – to obecną kadrę trzeba będzie jeszcze poszerzyć, aby w składzie była konkurencja. W przypadku ewentualnego awansu do fazy grupowej nowi zawodnicy na pewno się przydadzą. Dodatkowo, aby wejść do drużyny, trzeba więcej niż kilka tygodni wspólnej pracy, co pokazują przykłady z przeszłości.


Na zdjęciu: Raków w rundzie jesiennej był klasą sam dla siebie.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus