Liga Europy. Eintracht, czyli dużo goli

„Orły”, dokładnie 20 lat później, zdobyły Puchar UEFA, ale obecną drogę do finału Ligi Europy częściej porównuje się z osiągnięciem sprzed ponad pół wieku. Wtedy drużyna prowadzona przez Paula Osswalda rozegrała jeden z najbardziej epickich półfinałów rozgrywek o najważniejsze klubowe trofeum „Starego kontynentu”. Po wyeliminowani w ćwierćfinale austriackiego Wiener Sport-Club, Eintracht zmierzył się z Glasgow Rangers. Ekipa ze Szkocji miała niesamowity apetyt na to, aby dotrzeć do decydującej rozgrywki, bo wiadomo było, że finał rozegrany zostanie na Hampden Park, w Glasgow właśnie.

Eintracht jednak do tego nie dopuścił. W pierwszym meczu przed własną publicznością, na znanym nam doskonale Waldstadionie – gdzie 14 lat później drużyna Kazimierza Górskiego grała o awans do finału MŚ – niemiecka ekipa wygrała aż 6:1. W rewanżu, na Ibrox Park, frankfurcka drużyna znów zdobyła sześć goli! Straciła trzy i z przytupem awansowała do finału. W którym, w obecności prawie 140 tysięcy kibiców, przegrała 3:7 z Realem Madryt. Niesamowita zatem jest ilość goli, która padła w trzech meczach Eintrachtu na szczycie rywalizacji o Puchar Europy. Strzelono bowiem w tych spotkaniach aż 26 bramek!

W bieżącej edycji Ligi Europy zespół z Frankfurtu zdobył 28 goli. Osiem z nich zapisał na swoim koncie Luka Jović. 22-letni Serb znalazł się na celowniku Realu Madryt i wiele wskazuje, że przeniesie się na Estadio Santiago Bernabeu po zakończeniu bieżących rozgrywek. – Nie jesteśmy w stanie go zatrzymać – nie ukrywa Fredi Bobić, dyrektor sportowy Eintrachtu. Urodzony w Mariborze były reprezentant Niemiec, podobnie, jak inni działacze klubu z Frankfurtu, zaciera jednak ręce. „Królewscy” nie są bowiem jedynym klubem, który interesuje się Joviciem. Bayern Monachium nie byłby bowiem sobą, gdyby nie próbował podebrać konkurencji ważnego zawodnika. Do gry, zdaniem niemieckich mediów, włączyła się też Barcelona i Manchester City. Pewne jest jedno. Eintracht nie sprzeda swojej „perełki” za mniej niż 70 mln euro.
Na pierwszy rzut oka kwota wymieniona wydaje się zawrotne. To jednak tylko złudzenie, bo Chelsea – półfinałowy przeciwnik Eintrachtu – mimo nałożonego przez UEFA zakazu transferowego, zamierza latem zaszaleć. 40 milionów euro to kwota, np. dla polskich klubów, wręcz niewyobrażalna, ale właśnie tyle Roman Abramowicz skłonny jest zapłacić za bliżej nikomu nieznanego Algierczyka Youcefa Atala z francuskiej Nicei. Zdaniem angielskich mediów jest to cel numer cztery albo pięć w transferowej hierarchii klubu ze Stamford Bridge.

Półfinały LE

Czwartek, 2 maja, godz. 21.00

Arsenal – Valencia

Sędziuje Clement Turpin (Francja).

Eintracht Frankfurt – Chelsea

Sędziuje Carlos de Cerro Grande (Hiszpania).

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ