Liga Europy. Inauguracja bez wstydu

Lech Poznań, w pierwszym meczu w fazie grupowej LE, postawił się zdecydowanie wyżej notowanej Benfice Lizbona. Zdołał jej strzelić dwa gole, ale stracił cztery.

Trener Dariusz Żuraw, częściowo, poradził sobie z problemami wśród środkowych obrońców i od pierwszej minuty na starcie przeciwko Benfice wyszedł zmagający się jeszcze niedawno z urazem Djordje Crnomarković. Jego partnerem został debiutujący w europejskich pucharach Tomasz Dejewski, bo Thomas Rogne nie był gotowy na grę od początku spotkania, a Lubomir Szatka musiał pauzować za kartki.

„Kolejorz” rozpoczął mecz odważnie, bez kompleksów i starał się zaatakować. Aż trzy razy w pierwszych minutach spotkania strzelał Jakub Moder, a z jednym z jego uderzeń niewielkie problemy miał golkiper Benfiki, Osysseasa Vlachodimosa.

Nie załamali się

Chwilę później zespół z Portugalii przeprowadził pierwszą groźniejszą akcję, która skończyła się dla gospodarzy bardzo pechowo. Luca Waldschmidt chciał wycofać piłkę do nadbiegającego rywala. Interweniować wślizgiem próbował Dejewski i futbolówka trafiła go w rękę. To było całkowicie przypadkowe zagranie, ale sędzia, który był bardzo blisko całej sytuacji, wskazał na 11 metr. Pizzi, pewnym, technicznym strzałem pokonał Bednarka i „Orły” z Lizbony objęły prowadzenie.

Ale stracony gol wcale nie podłamał piłkarzy trenera Żurawia. Wręcz przeciwnie, bo sześć minut później „Kolejorz” zorganizował bardzo udaną kontrę. Prawym skrzydłem urwał się Alan Czerwiński, który wykorzystał sporo wolnej przestrzeni, jaką zostawili mu gracze Benfiki, a następnie znakomicie – w tempo – zagra do Mikaela Ishaka.

Szwedzki napastnik takich okazji nie marnuje i po kwadransie gry przy Bułgarskiej było 1:1.

Lech wcale się tym nie zadowolił. Jakość i kultura gry była w tym meczu po stronie Benfiki, ale fragmentami spotkania to „Kolejorz” był groźniejszy i stwarzał sytuację. Dani Ramirez dostarczył piłkę w pole karne z rzutu rożnego, a dobrze do strzału złożył się Moder. Uderzył z kozłem i było bardzo blisko, bo piłka trafiła w poprzeczkę.

Później, w dwóch sytuacjach, zabrakło piłkarzom Lecha nieco spokoju w polu karnym rywala. Lizbończycy wrócili z dalekiej podróży, a pod koniec drugiej połowy ukłuli po raz drugi. Genialną centrę z prawego skrzydła strzałem głową na bramkę zamienił Darwin Nunez. Dejewski, który w tej sytuacji odpowiadał za krycie Urugwajczyka, był wyraźnie spóźniony.

Dobrze w ataku, gorzej w obronie

Niesamowity był początek drugiej połowy meczu przy Bułgarskiej. Najpierw wychodzący „sam na sam” Michał Skóraś był faulowany, jeszcze przed polem karnym, ale sędzia uznał, że przewinienia nie było. Chwilę później piłkę na linii bramkowej zatrzymał Crnomarković, aż wreszcie Ishak… doprowadził do remisu! Wszystko to wydarzyło się w niespełna… trzy minuty. A szwedzki napastnik dobił głową strzał Jakuba Kamińskiego.

Sekundy wcześniej młody gracz Lecha, po znakomitej, dwójkowej akcji trafił w nogi Vlachodimosa. O ile w ofensywie Lech radził sobie bardzo dobrze, o tyle w obronie było dużo gorzej. Nunez, w 60. minucie meczu, po raz kolejny okazał się dla poznańskich obrońców nieuchwytny. Przyjął piłkę na skraju pola karnego, prostym zwodem oszukał Crnomarkovicia, i pewnym strzałem pokonał Filipa Bednarka. Benfica po raz trzeci objęła w tym spotkaniu prowadzenie.

A Lech, po raz trzeci, dążył do wyrównania. Vlachodimos obronił mocny strzał Modera, a za chwilę dwie niezłe okazje miał Nika Kaczarawa, któremu, w obu przypadkach, zabrakło precyzji. Poznański zespół ryzykował i robił wszystko, aby wywalczyć remis. Zepchnął w końcówce meczu Benfikę do defensywy, ale doświadczony rywal nie tylko zdołał utrzymać wynik. w doliczonym czasie gry – za sprawą Nuneza, który ustrzelił hat tricka – jeszcze go podwyższył.

Mimo to zespół z Poznania zaprezentował się na tle zdecydowanie wyżej notowanego przeciwnika więcej niż przyzwoicie. I jeżeli nadal będzie tak grał w Lidze Europy, to jego przygoda wcale nie musi zakończyć się na fazie grupowej.


Grupa D

Lech Poznań – Benfica Lizbona 2:4 (1:2)

0:1 – Pizzi (9), 1:1 – Ishak (15), 1:2 – Nunez (41), 2:2 – Ishak (48), 2:3 – Nunez (60), 2:4 – Nunez (90+3).
Sędziował Nikola Dabanović (Czarnogóra). Żółte kartki: Crnomarković, Muhar.

LECH: Bednarek – Czerwiński, Dejewski, Crnomarković, Puchacz (74. Krawiec) – Skóraś (90+1. Awaed), Tiba, Moder, Kamiński (67. Marchwiński) – Ramirez (67. Muhar) – Ishak (74. Kaczarawa). Trener Dariusz ŻURAW.

BENFICA: Vlachodimos – Gilberto, Otamendi, Vertonghen, Grimaldo (67. Tavares) – Taarabt (62. Weigl), Gabriel, Pizzi (46. Rafa Silva), Everton (87. Jardel) – Nunez, Waldschmidt (62. Pedrinho). Trener Jorge JESUS.




Standard Liege – Glasgow Rangers 0:2 (0:1)
0:1
– Tavernier (19. karny), 0:2 – Roofe (90+3).

1. Benfica 1 3 4:2
2. Rangers 1 3 2:0
3. Lech 1 0 2:4
4. Standard 1 0 0:2
Następne mecze (29.10): Rangers – Lech, Benfica – Standard.



Na zdjęciu: Mikael Ishak (w środku) trafił do siatki Benfiki dwa razy, ale to nie wystarczyło do zdobycia choćby punktu.

Fot. Jakub Kaczmarczyk/PAP