Liga Europy. Legia Warszawa pożegnała się z Europą

Choć niektórzy się łudzili, to taka sytuacja była do przewidzenia. Legia przegrała ze Spartakiem Moskwa i odpadła z międzynarodowych rozgrywek.


Tylko zwycięstwo pozostawiało Legię Warszawa w rozgrywkach europejskich pucharów na wiosnę, a konkretnie w fazie 1/16 finału Ligi Europy, bo dawało jej – bez względu na wynik starcia Napoli z Leicester – drugie miejsce w grupie C. Każdy inny rezultat powodował pożegnanie mistrza Polski z międzynarodową areną w sezonie 2021/22.

„Wojskowi”, tak ułożyła się sytuacja, nie mieli szans na to, by zająć pierwsze, ani też trzecie, gwarantujące występy w Lidze Konferencji w przyszłym roku, miejsce w grupie. Przed meczem trener Marek Gołębiewski obiecywał, że w związku z koniecznością walki o pełną pule, jego drużyna musi zagrać bardziej ofensywnie. Ale nie można też było szaleć i dlatego szkoleniowiec Legii zmienił ustawienie.

Zespół ze stolicy zaczął czwórką obrońców w linii. Dotychczas preferował grę trójką środkowych i dwójką wahadłowych. Taka zmiana uwarunkowana była również sytuacją kadrową. Ze Spartakiem nie mogli zagrać m.in. Artur Jędrzejczyk i Filip Mladenović.

Dobrze było przez… chwilę

Legia zaczęła odważnie. Przez pierwszych kilka minut starała się wysłać rywalowi czytelny sygnał, że zamierza walczyć o pełną pulę. Ciekawych rozwiązań – głównie zagrań za plecy obrońców Spartaka – próbował szukać Josue. Po zagraniu tego zawodnika z rzutu wolnego gorąco zrobiło się w polu karnym moskiewskiego zespołu, ale obrońcy zdołali wyjaśnić sytuację. Dobry początek w wykonaniu Legii nie trwał jednak zbyt długo.

Rosjanie dwukrotnie sprawdzili czujność defensywy mistrza Polski i doszli do wniosku, że nie jest z nią najlepiej. W kolejnej akcji za zagraną z połowy Spartaka pobiegli Maik Nawrocki i Zelimchan Bakajew. Obrońca Legii zachował się fatalnie. Miast wybić futbolówkę, próbował utrzymać ją w boisku, choć do bramki było blisko. Zagrał tak, że… podał futbolówkę rywalowi.

Skrzydłowy Spartaka przejął futbolówkę, błyskawicznie znalazł się na skraju ola karnego, a następnie uderzył w kierunku dalszego słupka. Artur Boruc był bez szans i o ile przed meczem sytuacja Legii była trudna, to w 16. minucie spotkania zrobiła się ekstremalna. A na domiar złego zespół z Moskwy poczuł się zdecydowanie pewniej.

Tymczasem w poczynaniach Legii pojawiło się to, co możemy oglądać praktycznie co tydzień w ekstraklasie. Niepewność, proste, niewymuszone błędy i niedokładność rażąca bardziej niż zimowe słońce. Po kolejnym z dziecinnych błędów Spartak miał świetną szansę na drugiego gola, ale na wysokości zadania stanął Artur Boruc.

Pekharta pudło z karnego

Przed drugą połową wszystko wskazywało na to, że będzie to ostatnie 45. minut Legii Warszawa na europejskiej arenie w tym sezonie. Wierzyli jeszcze licznie, bo w sile 28 tysięcy, zgromadzeni przy Łazienkowskiej kibice, którzy po gwizdku wznawiającym spotkanie odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. W pełnej, czterozwrotkowej wersji. Drużyny warszawskiej nasza pieśń narodowa jednak nie pobudziła do działania. Potrzebny był impuls innego rodzaju.

Być może jedna, składna akcja, która nie tyle przyniosłaby bramkę, co chociaż zasiałaby niepewność w szykach obronnych moskiewskiej drużyny. Czegoś takiego jednak brakowało. Spartak czuł się na murawie bardzo pewnie. Nie atakował szaleńczo. Raczej pilnował prowadzenia, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że taki rezultat da mu awans do fazy pucharowej LE. Na dodatek dla Spartaka dobre wieści napływały z Neapolu, bo Włosi prowadzili z Leicesterem, a takie rezultaty oznaczały, że zespół ze stolicy Moskwy wygra grupę.

Legii Warszawa nie można odmówić tego, że nie walczyła. Częściej znajdowała się w posiadaniu piłki, wymieniła o wiele więcej podań, ale dramatycznie brakowało jej konkretów, co – po prostu – wynikało z braku umiejętności. Dopiero w doliczonym czasie gry, po długiej analizie VAR, Legia dostała rzut karny, ale nawet tego nie potrafiła wykorzystać, a mogła wyrzucić Spartaka do Ligi Konferencji! Nie trafił Tomasz Pekhart, który chwilę wcześniej główkował w poprzeczkę. Pożegnali się zatem „Wojskowi” z rozgrywkami Ligi Europy. Niczego innego, biorąc pod uwagę formę mistrza Polski w ostatnich tygodniach, nie można było się spodziewać.


Legia Warszawa – Spartak Moskwa 0:1 (0:1

0:1 – Bakajew (17).

Sędziował Matej Jug (Słowenia). Żółte karki: Josue, Andre Martins, Slisz, Kastrati, Wieteska – Promes, Dżikija, Mełkadze. Widzów 28000.

LEGIA: Boruc – Johansson, Wieteska, Nawrocki, Yuri Ribeiro – Andre Martins (72. Włodarczyk), Slisz (65. Charatin) – Kastrati (90. Skwierczyński), Josue (65. R. Lopes), Luquinhas – Emreli (72. Pekhart). Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.
SPARTAK: Selichow – Caufriez, Gigot, Dżikija – Moses, Umjarow, Zobnin (76. Hendrix), Lucas – Ignatow (77. Mełkadze) – Promes, Bakajew (89. Łomowickij). Trener Rui VITORIA.

Napoli – Leicester 3:2 (2:2)

1:0 – Ounas (4), 2:0 – Elmas (24), 2:1 – Evans (27), 2:2 – Dewsbury-Hall (33), 3:2 – Elmas (53)

1. Spartak 6 10 10:6

2. Napoli 6 10 15:10

3. Leicester 6 8 12:11

4. Legia 6 6 4:11



Na zdjęciu: Umiejętności nie starczyło graczom Legii Warszawa, by wygrać ze Spartakiem i zagrać w Lidze Europy na wiosnę.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus