Liga Europy. Legia blisko pożegnania

Jeżeli ktoś miał nadzieję, że Legia Warszawa zagra z Leicester jak równy z równym, to srogo się pomylił.


Jeszcze nie tak dawno wszyscy zachwycali się świetną pozycją Legii Warszawa w grupie C Ligi Europy. Po zwycięstwach nad Spartakiem Moskwa i Leicester optymizm był uzasadniony. Potem dwa przegrane mecze z Napoli ostudziły optymistów. Do tego doszła fatalna passa mistrzów Polski w ekstraklasie, którzy znaleźli się w strefie spadkowej po siedmiu przegranych z rzędu.

Dodatkowa komplikacja to wygrana Spartaka 2:1 u siebie z Napoli. Legia przed meczem z mocnym Leicester znalazła się w trudnej sytuacji.

Gdy Deniz Aytekin dał sygnał do rozpoczęcia gry od razu widać było, że piłkarze Leicester chcieli trzech punktów. Już w trzeciej minucie Legia miała szczęście, gdy po strzale Jamesa Maddisona piłka przeszła nad bramką.

Jednak na pierwszego gola nie trzeba było długo czekać. Patron Daka po jedenastu minutach otworzył wynik meczu pokonując, bez większego trudu Cezarego Misztę. Ale cóż on mógł zrobić, gdy defensywa Legii kompletnie pogubiła się. Pasywna gra obrońców pokazała, że kłopoty w ekstraklasie to nie dzieło przypadku.

W tej fazie meczu z piłkarzy Legii wyróżniał się Luiquinias, ale jego akcje szybko były blokowane przez piłkarzy Leicester. Na kolegów nie mógł specjalnie liczyć.

Po kolejnych dziesięciu minutach Legia dała sobie strzelić drugiego gola. Tym, razem James Maddison, po świetnym podaniu Ademola Lookmana, pewnie z jedenastu metrów umieścił piłkę w bramce.

Mecz ponownie nabrał rumieńców, gdy po pięciu minutach Wilfred Ndidi zagrał ręka w polu karnym. Sędzia podyktował jedenastkę. Do piłki na 11. metrze podszedł Mahir Emerli. Strzelił na bramkę Leicester, ale Kasper Schmeichel odbił piłkę. Filip Mladenović dobiegł i dokończył dzieła. 1:2 i wśród mistrzów Polski odżyły nadzieje na korzystny wynik.

Okazało się, że zamiast cieszyć się, trzeba było utrzymywać koncentrację. Wilfred Ndidi szybko zmył z siebie plamę za spowodowanie rzutu karnego dla Legii, gdy podwyższył prowadzenie dla swojej drużyny na 3:1. Cezary Miszta minął się z piłką, a Ndidi głową zrobił co trzeba. Wykorzystał proste podanie z rzutu rożnego.

Po przerwie widać było, że w szatni mistrzów Polski odbyła się męska rozmowa, bo piłkarze Legii wydawali się bardziej zmotywowani niż rywale. Jednak ofensywne zapędy Artura Jędrzejczyka czy Mladenovicia były szybko likwidowane przez piłkarzy Leicester. Po kilku minutach przewaga zespołu gospodarzy znowu była dość widoczna.

Miszta uratował Legię przed stratą kolejnej bramki, gdy Harvey Barnes próbował go zaskoczyć w 67 min. Ogólnie w drugiej połowie emocje jakby przygasły. Wyglądało tak, jakby oba zespoły pogodziły się z wynikiem 3:1. Emocji jak na lekarstwo.

Sporadyczne akcje ofensywne Leicester były łatwo neutralizowane przez piłkarzy z Warszawy. Druga połowa w wykonaniu oby zespołów rozczarowała kibiców, zwłaszcza w porównaniu z pierwszą częścią gry można stwierdzić, że trochę wiało nudą.

W ostatniej minucie meczu Ernest Muci padł na murawę. Długo leżał na i musiał zejść z boiska. Zespól medyczny zaopiekował się piłkarzem, ale to może oznaczać poważniejszy uraz. Po chwili sędzia zakończył spotkanie.

Legia nadal ma szanse na wyjście z grupy Ligi Europy. Wystarczy tylko, albo aż wygrać ze Spartakiem przy Łazienkowskie. Wówczas Legia jest pewna awansu. Trudno jednak oczekiwać, że będący w ogromnym kryzysie zespół Marka Gołębiewskiego pokona drużynę z Moskwy.


Leicester City F.C – Legia Warszawa 3:1 (3:1)

1:0 – Daka, 11 min, 2:0 – Maddison, 33 min, 2:1 – Mladenović (karny), 26 min, 3:1 – Ndidi, 33 min

Leicester: Schmeichel – Castagne, Söyüncü, J. Evans, Thomas – Soumare (62. Dewsbury-Hall), Maddison (62. Perez), Ndidi – Lookman (84. Albrighton), H. Barnes, Daka (85. Iheanacho). Trener Brendan Rodgers

Legia: Miszta – Y. Ribeiro, M. Johansson (46. Hołownia), Jędrzejczyk, Wieteska, Mladenović (71. Skibicki) – Muci, Slisz, Martins (71. Çelhak), Luquinhas (78. Pekhart) – Emreli (78. Włodarczyk). Trener Marek Gołębiewski

Sędziował Deniz Aytekin (Niemcy). Żółte kartki: 61. Thomas, 89. Albrighton – 39. Mladenović, 48. Wieteska, 87. Jędrzejczyk


Fot. twitter.com/LCFC