Liga Europy. O być albo nie być

Zarówno Lech Poznań, jak i jego dzisiejszy rywal Standard Liege, nie zdobyły jeszcze w punktu. Zwycięstwo pozwoli zachować nadzieję na coś więcej… niż tylko przygodę.


W dwóch pierwszych spotkaniach fazy grupowej Ligi Europy, do której zespół poznańskiego Lecha awansował w bardzo dobrym stylu, nie udało się zdobyć punktu. Niemniej jednak zarówno za występ przeciwko Benfice Lizbona, jak i za starcie z Rangers FC, piłkarze trenera Dariusza Żurawia zebrali pozytywne recenzje. Cóż jednak z tego, skoro oba mecze skończyły się porażkami, a w taki sposób nie można nawet marzyć o tym, aby zagrać w Lidze Europy na wiosnę. Już po losowaniu grup wiadomo było, że rywalem najbliższym zasięgu możliwości Lecha jest Standard Liege, z którym „Kolejorz” zagra dziś przy Bułgarskiej. Warto przypomnieć, że w czwartej rundzie eliminacji LE zespół z Poznania też mierzył się z belgijskim przeciwnikiem. Pokonał, na wyjeździe, na początku października, Royal Charleroi 2:1. Traf chciał, że trzy dni później zespół ten mierzył się w rozgrywkach belgijskiej ekstraklasy ze… Standardem. Mecz ten rozegrany został już po losowaniu grup LE, a sztab szkoleniowy Lecha doskonale wiedział, że będzie musiał stawić czoła Standardowi. Dzisiejszy rywal „Kolejorza” wygrał w Charleroi, dokładnie w takim samym stosunku. I, podobnie, jak zespół ze stolicy Wielkopolski, prowadził w tym spotkaniu 2:0.

Trener nie ma problemu

Od tamtego spotkania minął już jednak miesiąc i trochę się pozmieniało. Wracając do starcia Lecha z Charleroi, to świetnie – zresztą nie pierwszy raz w tej przygodzie z Ligą Europy – zaprezentował się wówczas Pedro Tiba. Przypomnijmy, że ze względu na uraz do Glasgow portugalski zawodnik nie pojechał.

– Nie mam problemu z zestawieniem podstawowej jedenastki, bo praktycznie wszyscy są gotowi do gry – uspokoił kibiców „Kolejorza”, podczas wczorajszej konferencji prasowej przed meczem ze Standardem, Dariusz Żuraw, opiekun Lecha. Takie słowa oznaczają, że nie tylko Tiba, ale też Djordje Crnomarković, a także Jakub Kamiński, są do dyspozycji trenera przed dzisiejszym meczem.

– W takiej sytuacji wybór wyjściowego składu nie stanowi kłopotu. Jedynym zawodnikiem, który ćwiczy indywidualnie, jest Bohdan Butko. Mam nadzieję, że jutro lub ewentualnie pojutrze rozpocznie zajęcia z zespołem – powiedział opiekun ekipy ze stolicy Wielkopolski.

Wypowiedź trenera Żurawia, to również najlepszy dowód na to, że kontuzje, których gracze Lecha nabawili się w poniedziałek, przed i w trakcie meczu Pucharu Polski ze Zniczem Pruszków, nie są poważnie. Przypomnijmy, że chodziło o Filipa Marchwińskiego i Alana Czerwińskiego. Pierwszy z wymienionych poczuł dyskomfort podczas rozgrzewki i w ostatniej chwili, w wyjściowym składzie, zastąpił go Dani Ramirez. Który, zresztą, strzelił dwa gole. Czerwiński wszedł na boisko po przerwie, ale zgłosił ból pleców i po dwudziestu minutach musiał opuścić plac gry. Skoro jednak trenuje z zespołem, to jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu na dzisiejsze spotkanie.

Poprzeczka wędruje wyżej

Środowisko poznańskie, mowa o sztabie szkoleniowym i piłkarzach, po awansie do fazy grupowej Ligi Europy mówiło o tym, że jest to – przede wszystkim – fajna dla Lecha przygoda. Ale też wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nie po to „Kolejorz” przebił się przez cztery rundy kwalifikacyjne, aby być wyłącznie dostarczycielem punktów. Najlepszym dowodem na powyższą tezę są słowa Jakuba Modera, który – wszystko na to wskazuje – powoli kończy swoją przygodę z Bułgarską. Jego nowy klub Brighton&Hove Albion poważnie zastanawia się, czy zimą nie skrócić wypożyczenia do Lecha, które obowiązuje do końca sezonu.

– Traktujemy Ligę Europy jako fajną przygodę, ale nie gramy takich meczów tylko po to, żeby je rozegrać. Chcemy zdobyć punkty i myślę, że spotkania z Benfiką czy Rangers pokazały, że możemy powalczyć z takimi drużynami i możemy pokazać dobrą piłkę – podkreślił pomocnik reprezentacji Polski.

Moder doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że dwumecz ze Standardem – 25 listopada, w pierwszej kolejce rundy rewanżowej, Lech zagra z tym samy rywalem w Belgii – będzie kluczowy dla dalszych losów rywalizacji.


Czytaj jeszcze: Gra jest, punktów nie ma

– Ani my, ani Standard jeszcze nie wygraliśmy. Jeśli chcemy o coś walczyć, wyjść z grupy, to musimy wygrać i uważam, że jeszcze wszystko jest możliwe – podkreślił 21-latek. Po tych słowach nasuwa się jedno skojarzenie. Lech rozpoczyna dziś walkę o „być albo nie być” w Lidze Europy na wiosnę. Może brzmi to nieco pompatycznie, ale skoro jakiś cel już się osiągnęło, to teraz należy sobie zawiesić poprzeczkę wyżej.

3. kolejka LE
Czwartek, 5 listopada, godz. 18.55

Lech Poznań – Standard Liege

Sędzia Manuel Schuettengruber (Austria).

Benfica Lizbona – Rangers FC
Sędzia Jesus Gil Manzano (Hiszpania).


Na zdjęciu: Pedro Tiba (z lewej) jest już zdrów i przeciwko Standardowi powinien dziś zagrać.

Fot. Pawel Jaskolka / PressFocus