Liga Europy. Powinno być wyżej

Trener Piotr Stokowiec mówił przed starciem z Broendby o tym, że nie chciałby na swoim piłkarzach wywierać presji wyniku, ale oczekuje od nich realizacji założeń taktycznych. I tego, aby wprowadzili w swoją grę więcej kolorów. Opiekun „biało-zielonych” nie kalkulował i w wyjściowym składzie swojego zespołu, w stosunku do ligowego meczu z ŁKS-em, dokonał tylko dwóch zmian. Patryk Lipski zastąpił na pozycji środkowego ofensywnego pomocnika Macieja Gajosa, a z przodu – w miejsce Artura Sobiecha – wystąpił Flavio Paixao. Gdańszczanie zaczęli trochę niepewnie, ale później, niemal do samego końca pierwszej połowy, grali tak, że… ręce same składały się do oklasków.

Pressing przyniósł efekt

Nasz zespół zaproponował przeciwnikowi wysoki pressing, którego w tym meczu spodziewaliśmy się, ale raczej w wykonaniu duńskiej drużyny. Tymczasem już w 13. minucie błąd przy wyprowadzaniu piłki popełni Hjortur Hermansson. Obrońca Broendby zagrał piłkę wprost pod nogi Paixao. Ten, bez zastanowienia, uderzył na bramkę widząc, że golkiper rywala, Marvin Schwaebe, wyszedł poza pole karne. Napastnikowi naszemu zespołu zabrakło precyzji. Chwilę później niemal identyczny błąd popełnił doskonale znany z występów w Lechu Poznań, Paulus Arajuuri. Fin podał piłkę… Lukaszowi Haraslinowi, który ruszył na duńską bramkę prawą stroną. Kąt był ostry, to prawda, ale sytuacja generalnie bardzo dobra i słowacki piłkarz powinien zachować się zdecydowanie lepiej. Tymczasem uderzył bardzo niecelnie.

Lechia Gdańsk. Pokazać trochę kolorów

Duńczycy ciągle nie wyciągali wniosków i w końcu zostali za błędy ukarani. Znów fatalnie przy wyprowadzaniu piłki zachował się Arajuuri. Po chwili Żarko Udoviczić zaczekał na wbiegającego w pole karne Filipa Mledenovicia i podał mu futbolówkę. Serbski prawy obrońca zaryzykował zwód i to się opłaciło. Piłkarza Lechii zahaczył bowiem Kevin Mensah i sędzia nie miał żadnych wątpliwości. Po chwili Paixao, strzałem z karnego pod poprzeczkę, dał Lechii prowadzenie. Do końca pierwszej połowy gdańszczanie dominowali nad rywalem i do szatni winni zejść z lepszą zaliczką. Brakowało jednak albo wykończenia, albo ostatniego podania. Tuż przed przerwą gospodarze lekko się zagapili w obronie i Kamil Wilczek mógł wyrównać, ale Duszan Kuciak zachował przytomność umysłu i zatrzymał strzał Polaka.

Szybka odpowiedź Lipskiego

Tuż po wznowieniu gry w drugiej połowie Paixao dwa razy znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Schwaebe. Za pierwszym razem trafił do siatki, ale odgwizdano spalonego. Jeżeli ofsajd był, to minimalny. Przydałby się w tej sytuacji VAR, ale trzeba było pogodzić się z tym, że go nie ma. Chwilę później Portugalczyk raz jeszcze stanął oko w oko z bramkarzem Broendby, ale zachował się podobnie, jak Haraslin w pierwszej połowie i uderzył, po prostu, źle. Wydawało się, że Lechia kontroluje to, co dzieje się na boisku. Tymczasem jednak dobra akcja przeciwnika wystarczyła na wyrównanie. Po błędzie Lechii i świetnym podaniu z głębi pola Simon Hedlund nie pomylił się w sytuacji „sam na sam”. Przypomniały się wówczas mecze w Cracovii i Piasta Gliwice w meczach pierwszych rund eliminacji LE i LM. Obie drużyny, w każdym ze swoich spotkań, prowadziły, ale nie zdołały wygrać ani jednego z nich.

Lechia nie chciała popełnić tego samego błędu. Cztery minuty po stracie gola Karol Fila kapitalnie dośrodkował w pole karne, a równie dobrze zachował się Lipski, który wyprzedził rywala i strzałem głową pod poprzeczkę spowodował, że Lechia wróciła na prowadzenie. Które mogła podwyższyć, gdyby Michał Nalepa zdołał strącić mocne wstrzelenie piłki w pole karne Fili. Zabrakło centymetrów. W końcówce spotkania Broendby lekko przycisnęło. W odpowiedzi Artur Sobiech, po dobrej kontrze, główkował w poprzeczkę. Zabrakło bardzo niewiele, ale Lechia pojedzie do Danii ze skromną zaliczką. Powinna, sądząc z przebiegu całego spotkania, mieć większy komfort przed rewanżem, ale najważniejsze, że nasz zespół wygrał mecz.

Lechia Gdańsk – Broendby IF 2:1 (1:0)

1:0 – Paixao, 26 min (karny), 1:1 – Hedlund, 59 min, 2:1 – Lipski, 63 min (głową).

Sędziował John Beaton (Szkocja). Widzów 25875.
LECHIA: Kuciak – Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović – Kubicki, Łukasik – Haraslín (79. Peszko), Lipski (83. Makowski), Udoviczić – Paixao (75. Sobiech). Trener Piotr STOKOWIEC.
BROENDBY: Schwaebe – Mensah (81. Gammelby), Arajuuri, Hermannsson, Jung – Kaiser, Radoszević, Christensen – Hedlund, Wilczek, Tibbling (75. Fisker).. Trener Niels FREDERIKSEN.
Żółte kartki: Mladenović.

Na zdjęciu: Tak celebrował zdobycie pierwszego gola we wczorajszym spotkaniu Flavio Paixao.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJhttp://www.e-kiosk.pl/numer,306812,sport