Liga Europy. Przegrana na własne życzenie

Standard dominował do przerwy, ale w drugiej połowie Lech długo grał z przewagą jednego zawodnika. Wygrać jednak nie zdołał. Mało tego, przegrał.

Standard, który trzy tygodnie temu w Poznaniu zaczął bojaźliwie i pozwolił zdominować się Lechowi od pierwszych minut, tym razem rozpoczął mecz zupełnie inaczej. Gospodarze od razu ruszyli w okolice pole karnego „Kolejorza”. Atakowali wysokim pressingiem i próbowali zmusić defensywę wicemistrza Polski do błędu. Lech dopiero po ok. 10 minutach oddalił grę od własnej szesnastki i – przez chwilę – pograł nieco piłką na połowie przeciwnika.

Ale niedługo potem Standard miał znakomitą sytuację bramkową. Wspomniany pressing przyniósł efekt i po dwóch przytomnych podaniach przed obliczem Filipa Bednarka stanął Collins Fai. W pierwszym momencie wydawało się, że piłkarzowi z Kamerunu nikt nie przeszkodzi, ale ofiarny powrót Tomasza Sykory spowodował, że prawy obrońca zespołu z Liegie nieczysto trafił w piłkę. A najważniejsze było to, że czujność i spokój zachował golkiper Lecha, który obronił zmierzający w górną część bramki strzał.

Czerwony dar od losu

Miejscowi nadal przeważali. Po niepotrzebnej stracie w środkowej strefie boiska gospodarze uruchomili akcję prawą stroną i po dośrodkowaniu w pole karne Obbi Oulare wyprzedził Thomasa Rogne. 24-letni napastnik zdołał oddać sprytny strzał wewnętrzną częścią stopy, ale znów skoncentrowany był Bednarek, który nie dał się zaskoczyć.

Kolejny raz niebezpiecznie w polu karnym Lecha zrobiło się w 32. minucie, kiedy to Oulare, mierzący 196 cm wzrostu, złożył się do przewrotki i – na szczęście dla „Kolejorza” – uderzył zbyt słabo i niecelnie. Jeszcze przed przerwą Nicolas Gavory zacentrował piłkę w pole karne. Wprawdzie żaden z jego kolegów do niej nie dopadł, ale kolejny raz Filip Bednarek musiał interweniować.

W pierwszej połowie Standard oddał dziewięć strzałów na bramkę Lecha, a pięć z nich było celnych. Zespół z Poznania, tymczasem, tylko raz – i to w doliczonym czasie gry, czyli tuż przed przerwą – oddał jedno, niecelne i raczej niegroźne uderzenie. Przewaga drużyny z Belgii nie podlegała dyskusji i trudno wytłumaczyć to, co tuż przed gwizdkiem oznaczającym pauzę zrobił Oulare.

Napastnik Standardu, na środku boiska, zaatakował rywala łokciem w walce o górną piłkę. To było zagranie na żółtą kartkę, a, że zawodnik ten miał już na swoim koncie jedno takie napomnienie, przedwcześnie zakończył spotkanie. Trzeba przyznać, że Lech, który nie stworzył ani jednej dobrej sytuacji i był zespołem zdecydowanie zdominowanym przez rywala, otrzymał prezent od losu, bo całą drugą połowę przyszło mu grać z przewagą jednego zawodnika. Tak się przynajmniej wydawało…

Siły się wyrównały

W tej sytuacji obraz gry musiał ulec zmianie i tak też się stało. To Lech częściej utrzymywał się przy piłce, a zespół z Belgii był już zdecydowanie mniej agresywny. Z minuty na minutę akcje „Kolejorza” było coraz groźniejsze, ale pierwszej stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Dani Ramirez. Chwilę później groźnie było pod bramką Lecha, po kontrze rywala, ale nasz zespół odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. Najpierw przeniósł grę pod pole karne Standardu, a następnie nacisnął pressingiem.

Piłkę przejął Tymoteusz Puchacz, który zagrał do Mikaela Ishaka, który strzałem w krótki róg dał prowadzenie Lechowi. Wicemistrz Polski niezbyt długo się jednak z tego cieszył. Po błędzie i stracie w środku pola Pedro Tiby gospodarze zorganizowali szybki atak. Bednarek odbił przed siebie strzał z ostrego kąta, ale jako pierwszy do futbolówki dopadł Abdoul Tapsoba i nie miał problemu ze skierowaniem jej do siatki.

Na kwadrans przed końcem siły na boisku się wyrównały. Bo Djordje Cronomarković obejrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Zespół z Liege był już dość mocno zmęczony i nie był w stanie ponownie Lecha zdominować. Nasza drużyna, z kolei, nie potrafiła zdecydowanie zaatakować.

Rywale jednak grali konsekwentnie do samego końca. Podanie z lewego skrzydła i piękna główka Laifisa dała wygraną Standardowi. Dosłownie kilkanaście sekund później sędzia zakończył spotkanie.

Standard Liege – Lech Poznań 2:1 (0:0)

0:1 – Ishak, 60 min, 1:1 – Tapsoba, 63 min, 2:1 – Laifis, 90+3 min

Sędziował Petr Ardeleanu (Czechy). Żółte kartki: Oulare, Balikwisha, Raskin, Boljević – Crnomarković, Butko, Krawiec. CK: Oulare (45+2. druga żółta) – Crnomarković (75. druga żółta).

STANDARD: Bodart – Fai, Dussenne, Laifis, Gavory (77. Jans) – Bokadi (46. Tapsoba), Balikwisha (76. Avenatti), Cimirot – Raskin (77. Bastien), Lestienne (46. Boljević), Oulare. Trener Philippe MONTANIER.

LECH: Bednarek – Butko, Crnomarković, Rogne, Puchacz – Skóraś (64. Czerwiński), Tiba (78. Marchwiński), Moder (79. Szatka), Sykora (64. Krawiec) – Ramirez – Ishak (83. Kaczarawa). Trener Dariusz ŻURAW.



Rangers FC – Benfica Lizbona 2:2 (1:0)

1:0 – Arfield (7), 2:0 – Roofe (69), 2:1 – Ramos (78), 2:2 – Pizzi (81)


Fot. twitter.com/standard_rsc