Liga Europy. Trzeba iść w tę stronę

Trener Dariusz Żuraw był zadowolony z postawy swojego zespołu w starciu przeciwko Benfice Lizbona.



Zwycięstwo mojej drużyny wisiało na włosku, ale wygraliśmy zasłużenie. Trzy razy obejmowaliśmy prowadzenie. Lech zaprezentował się bardzo dobrze, ale zaskoczeni nie byliśmy, bo przecież wygrał cztery mecze eliminacyjne. Bardzo się cieszymy, że zaczęliśmy rywalizację w Lidze Europy od zwycięstwa, bo jest ona dla nas bardzo ważna – powiedział po czwartkowym meczu pierwszej kolejki fazy grupowej LE trener Benfiki Lizbona, Jorge Jesus.

Nie da się ukryć, że to był dobry występ zespołu z Poznania, szczególnie w ofensywie. Dużo jednak jest do poprawy, jeżeli chodzi o defensywę. Przypomnijmy, że w kwalifikacjach piłkarze Dariusza Żurawia stracili zaledwie jednego gola. Kiedy jednak przyjechał zespół z wysokiej półki, golkiper „Kolejorza”, Filip Bednarek, aż cztery razy musiał wyjmować piłkę z siatki.

Więcej celnych strzałów

W jakimś sensie wynikło to z problemów z obrońcami, z czym ostatnio borykał się wicemistrz Polski. Debiutant w Lidze Europy, Tomasz Dejewski, który musiał zagrać pod nieobecność Lubomira Szatki i Thomasa Rogne, otrzymał solidną lekcję futbolu. Trzeba również dodać, że Djordje Crnomarković zagrał pierwszy mecz po kontuzji i dlatego Benfica z dużą swobodą poczynała sobie w ofensywie. Choć trzeba też przyznać, że niektóre bramki, szczególnie druga, padły po kapitalnych akcjach. Zauważył to zresztą po meczu trener Żuraw.

– To były znakomite zagrania. Widać w nich było ogromne umiejętności piłkarzy z Lizbony – powiedział opiekun poznańskiego zespołu. Gdyby jednak spojrzeć na stworzone sytuacje, to kto wie, czy to nie Lech miał ich więcej.

Pewne jest jedno. „Kolejorz” oddał w tym meczu 9, a Benfica 7 celnych strzałów. – Strzeliliśmy dwa gole. Mieliśmy jeszcze kilka okazji, nawet więcej od rywala. Posiadanie piłki też było prawie pół na pół. Mimo porażki możemy być podbudowani naszym występem i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Jeżeli dalej pójdziemy w tę stronę, to do dobrej gry dołożymy punkty i zwycięstwa – skonstatował szkoleniowiec Lecha Poznań. – Był nawet taki moment, że zamknęliśmy Benficę w polu karnym. Myślę, że niejednemu zespołowi to się nie uda. Dlatego jestem zadowolony z postawy moich zawodników – podkreślił Dariusz Żuraw.

Oto jest pytanie

Zmorą Lecha okazał się Darwin Nunez. To zaledwie 21-letni Urugwajczyk, który dołączył do Benfiki we wrześniu. Kosztował 24 mln euro, a dzięki swojemu występowi w Poznaniu znalazł się w najlepszej jedenastce tygodnia Ligi Europy, którą opublikowała wczoraj UEFA. To czwarty piłkarz w historii, który ustrzelił hat tricka w meczu przeciwko Lechowi w europejskich pucharach. Poprzednimi byli John Wark z Liverpoolu, Philippe Vercruysse z Olympique Marsylia i Emmanuel Adebayor z Manchesteru City. Żaden z nich nie dokonał tego jednak w Poznaniu.

Nunez – choć nie tylko on – zaimponował również graczom Lecha. – Zagraliśmy dobre spotkanie, ale trzeba oddać szacunek rywalom. Byli lepsi od nas. Wszystko u nich było na wyższym poziomie. No ale to wielka Benfica. Nigdy nie grałem przeciwko tak dobremu zespołowi – przyznał, bez ogródek, Tymoteusz Puchacz.


Czytaj jeszcze: Inauguracja bez wstydu

Kto jednak wie, jak ułożyłby się ten mecz, gdyby na początku drugiej połowy, przy stanie 2:1, z czerwoną kartką do szatni odmaszerował Jan Verthongen, który faulował wychodzącego na czystą pozycję Michała Skórasia. Słabo sędziujący to spotkanie arbiter z Czarnogóry kazał grać dalej. – Vertonghen powiedział nam po meczu, że to była czerwona kartka i miał dużo szczęścia – zdradził Puchacz. Tak się złożyło, że szybko wszyscy o tej sytuacji zapomnieli, bo niedługo potem Mikael Ishak wyrównał. Gol na 2:2 czy prawie 45 minut z przewagą jednego zawodnika? Oto jest pytanie.


Na zdjęciu: Darwin Nunez (z prawej) dał się Lechowi Poznań bardzo mocno we znaki.

Fot. Damian Kościesza/Pressfocus