Liga Europy. Zobaczyć Neapol i… nie umierać

To będzie najtrudniejszy z dotychczasowych meczów Legii Warszawa w Lidze Europy, choć w zespole Napoli zabraknie Piotra Zielińskiego.


Legia Warszawa, wygrywając dwa pierwsze mecze w fazie grupowej Ligi Europy – ze Spartakiem Moskwa i Leicesterem – sama sobie bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę na resztę rywalizacji. Przypomnijmy, że zaraz po losowaniu grupy szkoleniowiec mistrzów Polski, Czesław Michniewicz, którego na stanowisku trzymają wyłącznie dobre wyniki osiągane w rozgrywkach europejskich pucharów, zapowiedział, że celem jego drużyny na fazę grupową jest zajęcie trzeciego miejsca. I – co za tym idzie – pozostanie na europejskiej arenie na wiosnę, ale w rozgrywkach Ligi Konferencji. Sześć punktów w dwóch pierwszych spotkaniach zmieniło jednak optykę, bo choćby w poprzednim sezonie Ligi Europy były przypadki, że do awansu do 1/16 finału starczało 9 punktów. Co więcej, w ubiegłych rozgrywkach nie było przypadku, by zespół, który zdobył sześć punktów, nie zajął trzeciego miejsca w grupie. Oczywiście nie oznacza to, że Legia jest pewna gry w Lidze Konferencji, ale po dwóch kolejkach rywalizacji ma pewien komfort, choć z drugiej strony tak stawiać sprawy nie wypada.

Tabele prawdy nie mówią

Bo w dwóch najbliższych spotkaniach – dziś i za dwa tygodnie – przyjdzie się polskiej drużynie mierzyć z liderem Serie A, który we włoskiej ekstraklasie idzie jak burza. Napoli wygrało 8 z 8 meczów. Strzeliło 19, a straciło tylko 3 gole. Chyba jeszcze gorszą informacja dla Legii jest taka, że ekipa z Neapolu bardzo… słabo zaczęła rozgrywki w Lidze Europy. Najpierw zremisowała z Leicesterem 2:2, a następnie – nieoczekiwanie – przegrała ze Spartakiem Moskwa 2:3. Włoski zespół doskonale wie, że by liczyć się w walce o wyjście z grupy, musi szukać punktów, najlepiej kompletu, w starciach z Legią właśnie. Trzeba przyznać, że gdyby zestawić ze sobą trzy tabele – Serie A, ekstraklasy i grupy C w Lidze Europy – to ktoś, kto niespecjalnie orientuje się w sytuacji, delikatnie mówiąc zgłupiałby. Otóż lider włoskiej ekstraklasy gra dziś z 15. zespołem ligi polskiej, który w LE jest liderem grupy i ma nad Napoli… pięć punktów przewagi po zaledwie dwóch rozegranych seriach gier. Na pierwszy rzut oka – czysta abstrakcja.

Dzisiejsze starcie w Neapolu będzie dla mistrza Polski najtrudniejszą z dotychczasowych przepraw w Lidze Europy. To nie jest tak, że Legia stała się nagle faworytem grupy. Ale zarówno Spartak Moskwa, jak i Leicester, przed meczami z naszym zespołem miały pewne problemy, co było zresztą widać na boisku. Napoli może słabo zaczęło Ligę Europy, ale na krajowym podwórku jasno daje do zrozumienia, że dysponuje odpowiednim potencjałem, by walczyć o najwyższe cele. Tak naprawdę gdyby nie to, że Legia bardzo pozytywnie nas w tym sezonie europejskich pucharów zaskakuje, to przed dzisiejszym spotkaniem prosilibyśmy o jak najmniejszy wymiar kary.

Napoli bez Zielińskiego

Do Neapolu mistrz Polski udał się bez Tomasza Pekharta. Na poniedziałkowym treningu czeski napastnik doznał urazu nosa i będzie musiał poddać się operacji. Klub poinformował, że przerwa w treningach potrwa od 10 do 14 dni. Przeciwko Napoli nie zagra też Artur Boruc, który poza grą znajduje się już od ponad trzech tygodni, a wciąż nie ma wieści, jak poważny jest jego uraz i kiedy może powrócić do treningów. W bramce Legii stanie dziś Cezary Miszta, który w starciu z Leicesterem zaliczył chrzest bojowy na najwyższym poziomie. W swoim debiucie na międzynarodowej arenie zachował czyste konto, a przynajmniej dwoma interwencjami przyczynił się do tego, że Legia nie straciła w meczu tym bramki. Młody golkiper miał kilka dni na to, by oswoić się z myślą, że zagra na Stadio Diego Maradona. Wcześniej bowiem w obozie Legii ustalono, że w ligowym starciu z Lechem Poznań wystąpi Kacper Tobiasz, a z Napoli bronić będzie Miszta właśnie.

Tymczasem w drużynie z Neapolu nie obejrzymy Piotra Zielińskiego, zatem nie dojdzie do starcia polskiego piłkarza z polskim zespołem. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce w 2018 roku, kiedy to… Kamil Biliński, w barwach FC Ryga, wyrzucił z Ligi Europy, Piasta Gliwice. Dwa lata wcześniej – przeciwko Legii Warszawa – grał Łukasz Piszczek i i, przy Łazienkowskiej, skończyło się… 6:0 dla jego Borussii Dortmund (w rewanżu, wygranym przez BVB 8:4, „Piszczu” nie grał).

– Będzie nam go brakowało, ale mamy 20 innych Zielińskich – powiedział na wczorajszej konferencji prasowej [Luciano Spaletti], trener Napoli, który przesądził, że w starciu przeciwko Legii Warszawa zabraknie pomocnika reprezentacji Polski. O tym, że „Zielu” może nie wystąpić w meczu z mistrzem Polski, słychać było od kliku dni. Informowano, że Polak ma problemy z mięśniami pośladków, tymczasem wczoraj doprecyzowano, że nasz zawodnik narzeka na ból pleców. Uraz nie jest poważny, ale sztab szkoleniowy Napoli nie chce ryzykować. Tym bardziej, że Polak dopiero niedawno powrócił do pełni sił po urazie uda.

SSC NAPOLI – LEGIA WARSZAWA, 21.00

0
Kibiców Legii obejrzy dzisiejszy mecz. Już jakiś czas temu wydano zakazano sprzedaży biletów mieszkańcom Polski. To efekt bijatyki, jaka miała miejsce 6 lat temu podczas wizyty warszawskich kibiców w Neapolu.


Na zdjęciu: Legia Warszawa zaskoczyła nas w tym sezonie na europejskiej arenie. Czy podobnie będzie dziś?
Fot. Pressfocus