Liga Mistrzów. Jastrzębski Węgiel zrobił swoje

Jastrzębski Węgiel pewnie pokonał Arcadę Galati i po raz dziewiąty w historii zagra w fazie grupowej CEV Champions League.

W Gałaczu drużyna Jastrzębskiego Węgla spędziła aż cztery dni, mimo iż o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów decydowało tylko jedno spotkanie, w którym „pomarańczowi” zmierzyli się wczoraj z Arcadą Galati. Wyjazd do Rumunii nie był pozbawiony swoistych „uroków”. Jastrzębianie sami musieli sobie zorganizować „siłownię” w hotelu, bo mistrz Rumunii takim obiektem nie dysponuje.

– Jeżeli chodzi o zakwaterowanie i wyżywienie, to jest ok. Ale kiedy jechaliśmy na halę, na trening, to podstawiono jakieś śmieszne busiki. Widać, że to wszystko było organizowane z minuty na minutę – powiedział jeszcze przed meczem [Łukasz Wiśniewski], środkowy Jastrzębskiego Węgla.

Całkowita kontrola

Taka prowizorka nie miała jednak wpływu na wymiar sportowy rywalizacji, bo nikt nie ukrywał, że zespół Luke’a Reynoldsa pojechał do Rumunii tylko po to, aby spełnić swój obowiązek i awansować do fazy grupowej CEV Champions League. Już od pierwszych piłek w premierowej odsłonie to się potwierdziło i z każdą akcją widać było, który z zespołów ma większe umiejętności.

Arcada ani raz w pierwszej odsłonie nie prowadziła, a jastrzębianie, którzy formalnie występowali w tym spotkaniu w roli gospodarza, spokojnie budowali swoją przewagę. Szczególnie mogła podobać się gra naszego zespołu w ataku, w którym prym wiódł Rafał Szymura. Przyjmujący skończył 5 z 6 prób, a niewiele gorzej w tym elemencie spisywali się Yacine Louati i Mohamed Al Hachdadi.

Tymczasem ofensywa była zdecydowanie najsłabszym punktem Rumunów. Zespół z Gałacza całkiem przyzwoicie bowiem przyjmował, ale siatkarze Sergiu Stancu kończyli zaledwie jeden atak na trzy.

Drugi set rozpoczął się od prowadzenia jastrzębian 5:1, bo ładnie w polu zagrywki popracował Lukas Kampa. I znów zanosiło się na to, że partia przebiegać będzie pod całkowitą kontrolą naszej ekipy. Ale Rumuni zaczęli grać nieco dokładniej, nie popełniali już tylu błędów, i przez jakiś czas ich strata wynosiła 2-3 punkty. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo po solidnych wizytach w polu zagrywki Wiśniewskiego i Kampy, jastrzębianie znacznie podwyższyli swój kapitał.

Starczyło 71 minut

Jurij Gładyr zaserwował asa na 18:12, a chwilę później punkt w ten sam sposób zdobył Al Hachdadi. Ponadto Marokańczyk, kolejny raz w tym sezonie, popisał się kilkoma efektownymi atakami, które robiły na rywalu, szczególnie tej klasy, spore wrażenie. Drugą odsłonę „pomarańczowi” wygrali jeszcze szybciej i pewniej. Pozwalając rywalowi zdobyć zaledwie 16 punktów. Przed trzecią odsłoną najważniejsze było to, aby jastrzębianie za bardzo się nie rozluźnili. Partia ta miała podobny przebieg do wcześniejszego seta.

Na początku Rumuni jeszcze się trzymali, ale w środkowej fazie zespół z Jastrzębia-Zdroju odjechał na kilka punktów. Od stanu 9:7 dla JW zrobiło się 15:8 i rozpoczęło się wsteczne odliczanie. Zrezygnowana Arcada była niemiłosiernie punktowana atakiem i blokiem, a cały mecz trwał zaledwie 71 minut. Jastrzębianie zrobili w Gałaczu to, co do nich należało.

I po raz dziewiąty w historii zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów. „Pomarańczowi” już przed wyjazdem do Rumunii wiedzieli, że trafią do grupy C, w której czekały już ACH Volley Lublana, Berlin Recycling Voleys i Zenit Kazań. Przypomnijmy, że ta faza zmagań będzie miała inną formułę niż zwykle. Cztery zespoły zmierzą się w dwóch turniejach, czyli zagrają ze sobą po dwa razy. Pierwszy z nich, od 8 do 10 grudnia br., rozegrany zostanie w stolicy Niemiec, a drugi, w dniach 9-11 lutego przyszłego roku, w Kazaniu.



Na zdjęciu: Rafał Szymura, podobnie, jak cały zespół Jastrzębskiego Węgla, zrobił w Gałaczu swoje i zagra w fazie grupowej LM.

Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus