Liga Mistrzów siatkarzy. Odwrócony mecz

Kędzierzynianie bliżej awansu do wielkiego finału. Pokonali w Kazaniu wielki Zenit, broniąc pięć piłek meczowych. Rewanż w środę 24 marca w Kędzierzynie-Koźlu.


Mistrzowie Polski, którzy w poprzedniej rundzie wyeliminowali wielkiego faworyta z Włoch, Cucine Lube Civitanova, do Kazania jechali ze sporymi nadziejami i ambicjami. Oczywiście zdawali sobie sprawę z siły Zenitu. – Musimy zagrać w 100 procentach zaangażowani. Musimy grać swoje. Jestem spokojni, że tak będzie. Nasi zawodnicy zdają sobie sprawę, w jakim momencie są i o co walczą – mówił przed meczem [Sebastian świderski], prezes mistrzów Polski. – To ekipa, która była budowana, aby wygrać Ligę Mistrzów. Liczę jednak, że my nie przegramy tego meczu w szatni – dodał.

Goście nie przestraszyli się rywali, ale swoje zrobiła stawka starcia. Presja była ogromna, co przełożyło się na grę siatkarzy obu zespołów. Zdenerwowani, popełniali błędy. Raz za razem serwowali w siatkę i mieli problemy z dokładnością.

Zenit miał jednak w swoim składzie Maksima Michajłowa. Atakujący grał świetnie. Bombardował naszą drużynę w ataku i polu serwisowym. Sposobem na kędzierzynian były też ataki z tzw. „przesuniętej krótkiej”. Rozgrywający Aleksander Butko grał ją często i chętnie ze swoimi środkowymi, Artemem Wolwiczem i Aleksandrem Wołkowem. To była nadzwyczaj skuteczna broń.

Mistrzowie Polski mieli problemy. Nie potrafili złapać odpowiedniego rytmu. Ich gra była szarpana. Mieli momenty świetnej gry, ale za chwilę popełniali proste błędy. Do tego brakowało im pewności siebie i agresji. Nawet zwykle niezawodni Aleksander Śliwka oraz Kamil Semeniuk nie byli sobą. Kilka razy pomylili się w ataku, nie potrafili też utrzymać przyjęcia, co przekładało się z kolei na skuteczność w ataku. Benjamin Toniutti bardzo rzadko miał okazję do gry kombinacyjnej. Upraszczał rozegranie, bo musiał sporo biegać po całym parkiecie i jedyną rzeczą, którą mógł zrobić, było wystawienie piłki na skrzydło.

Gospodarze mieli mecz pod kontrolą. Wydawało się, że zamkną go w trzech partiach. Wygrywali już 24:22. I wtedy sytuacja kompletnie się zmieniła. Kędzierzynianie nie poddali się. Przezwyciężyli swoje słabości. Obronili aż pięć piłek meczowych. Rosjan zawiodła najsilniejsza broń, czyli „przesunięta krótka”. Jakub Kochanowski w najważniejszym momencie, gdy rywale już wznosili ręce do góry w geście radości, wyczuł intencje Wolwicza i go zablokował. Po chwili decydujący cios zadał Semeniuk, atakując z bardzo trudnej piłki w dziewiąty metr. Mecz trwał dalej.

To był przełomowy moment. Gospodarze zgaśli, długo nie potrafili uwierzyć w to, co się stało. Kędzierzynianie odwrotnie, wygrana w tak niesamowitych okolicznościach ich nakręciła. Grali jak w transie. Przebudził się Semeniuk, kolejne punkty zdobywali Łukasz Kaczmarek i Kochanowski, a w defensywie szalał Paweł Zatorski. Miejscowi, gdy ich kolejne uderzenia były podbijane lub blokowane coraz bardziej się denerwowali i psuli kolejne akcje.

Mistrzowie Polski doprowadzili do tie breaku. Decydujący set, jak cały mecz trzymał w napięciu. Lepiej zaczęli go gospodarze, bo prowadzili 6:3. Nikola Grbić, trener Grupy Azoty, poprosił o przerwę. Po powrocie na parkiet jego podopieczni złapali kolejny oddech. Zdobyli cztery punkty z rzędu, a następnie wygrywali 14:12. Wtedy przypomniał o sobie Bartosz Bednorz. Nasz reprezentant w Zenicie tak zaserwował, że nawet Zatorski nie przyjął i był remis 14:14. Ostatnie słowo należał jednak do kędzierzynian i Kochanowskiego, który wygrał przepychankę na siatce z Wołkowem.


Półfinał

Zenit Kazań – Grupa Azoty Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:22, 25:22, 27;29, 22:25, 14:16)

KAZAŃ: Butko (3), N’Gapeth (17), Wolwicz (9), Michajłow (23), Bednorz (16), Wołkow (11), Golubiew (libero) oraz Surmaczewski, Zemczenok. Trener Wladimir ALEKNO.

KĘDZIERZYN-KOŹLE: Toniutti (1), Semeniuk (27), Smith (3), Kaczmarek (22), Śliwka (17), Kochanowski (13), Zatorski (libero) oraz Prokopczuk, Kluth. Trener Nikola GRBIĆ.

Sędziowali: Erdal Akinci (Turcja) i Simisa Ovuka (Bośnia i Hercegowina).

Przebieg meczu

  • I: 10:9, 15:11, 20:19, 25:22.
  • II: 10:5, 15:9, 20:15, 25:22.
  • III: 9:10, 14:15, 20:19, 25:24, 27:29.
  • IV: 10:9, 11:15, 15:20, 22:25.
  • V: 5:3, 10:9, 14:16.

Bohater – Kamil SEMENIUK.

Na zdjęciu: Kamil Semeniuk przyćmił gwiazdy z Kazania.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus