Liga Mistrzów siatkarzy. Uwinęli się w godzinę

Jastrzębski Węgiel potrzebował zaledwie 58 minut czystej gry, by rywalizację z CEV Champions League rozpocząć od zwycięstwa.


Zespół z Bułgarii, debiutant w Lidze Mistrzów, przyjechał do Jastrzębia-Zdroju z kilkoma świetnie znanymi polskim kibicom siatkarzami, mającymi za sobą występy w reprezentacji Bułgarii. Na czele z Teodorem Salparowem, swego czasu uważanym za jednego z najlepszych libero na świecie byłym graczem m.in. Zenitu Kazań. Zabrakło jednak w bułgarskiej ekipie pierwszego trenera, Camillo Placiego.

Włoski szkoleniowiec ma problemy zdrowotne i zespół – tymczasowo – prowadzi jego asystent, Martin Blanco Costa, który dekadę temu występował w Plus Lidze,w barwach Pamapolu Wieluń. W sezonie 2010/11 Argentyńczyk grał aż pięciokrotnie przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi, ale zdobyta wówczas wiedza nie mogła mu się przydać.

Nieco ponad kwadrans

W składzie Jastrzębskiego Węgla, po raz pierwszy od dłuższego czasu, pojawił się Rafał Szymura, który poradził sobie z koronawirusem, a co za tym idzie sytuacja wśród przyjmujących w drużynie Jastrzębskiego Węgla się poprawiła. „Szymcio”, zupełnie na luzie, mógł się jednak przyglądać temu, co dzieje się na parkiecie z poziomu kwadratu dla rezerwowych.

W pierwszej partii gospodarze zniszczyli bowiem rywala, a odsłona trwała nieco ponad… kwadrans. Od samego początku widać było ogromną różnicę w umiejętnościach pomiędzy obiema drużynami. Bułgarzy zupełnie nie mogli sobie poradzić z dobrą zagrywką miejscowych.

Zresztą nie potrafili poradzić sobie praktycznie z niczym, bo zdołali ugrać zaledwie 11 punktów. „Pomarańczowi” trzykrotnie zapunktowali zagrywką, a pięć razy zatrzymali rywala blokiem. Hebar nie był w stanie w ani jednym z tych elementów zdobyć punktu. Bułgarzy zdołali skończyć zaledwie 8 z 22 ataków, a trzy pozostałe punkty zdobyli po błędach jastrzębian. Jednej zepsutej zagrywce i dwóch pomyłkach w ataku.

Warto zaznaczyć, że wygrany set do 11 nie jest rekordowo wysoko wygraną odsłoną w historii występów JW w europejskich pucharach. Niespełna cztery lata temu Jastrzębski Węgiel wygrał seta z francuskim Spacer’s Toulouse do 10.

Bezlitosny Gładyr

Druga odsłona, a szczególnie jej początek, była bardziej wyrównana, bo Hebar zdobył 11 punkt w momencie, kiedy na koncie jastrzębian było 12 „oczek”. Jastrzębianie znów bardzo dobrze zaczęli, ale po kilku prostych błędach, wynikających chyba z rozluźnienia, pozwolili rywalowi podjąć w miarę równą walkę. Nadal jednak, głównie za sprawą Tomasza Fornala, siła ataku była po stronie miejscowych.

Jastrzębianie ani przez moment nie przegrywali. A udany float Benjamina Toniuttiego oznaczał prowadzenie gospodarzy 17:13. Zresztą już wcześniej Francuz sprawiał rywalom dużo problemów zagrywką. Mistrz olimpijski grał zresztą bardzo odpowiedzialnie. Umiejętnie regulował tempo gry, korzystał z wielu opcji, a rywale nie potrafili go rozczytać. Mało kto, zresztą, potrafi.

Fragment spotkania od stanu 12:11 gospodarze wygrali 13:4, a więc można powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. Jurij Gładyr był bezlitosny dla Bułgarów na środku siatki i po drugim secie miał stuprocentową skuteczność w ataku (6 na 6). Zresztą skuteczność całego zespołu w tym elemencie była na dobrym poziomie – 60 procent. Hebar? Miał skuteczność dokładnie o połowę słabszą, co mówi wszystko.

W Plus Lidze by nie wygrali

Drugi set trwał 20 minut i było całkiem realne, że jastrzębianie wyrobią się w godzinę, jeżeli chodzi o czas czystej gry. By tak się stało musieli zamknąć temat w 23 minuty trzeciego seta i od początku tej odsłony robili wszystko, by tak się stało.

Szybko odskoczyli rywalowi na sześć punktów (10:6) i kontrolowali sytuację. 15 punkt zdobyli jastrzębianie dzięki punktowej zagrywce Jana Hadravy. Bułgarzy, mimo iż zagrywka nie była nadzwyczajnie trudna, stali, jak zaczarowani, co jedynie świadczy o poziomie, jaki prezentowali wczoraj w Jastrzębiu-Zdroju. Śmiało można powiedzieć, że zespół ten miałby olbrzymie trudności, by na przestrzeni całego sezonu wygrać choć jeden mecz w Plus Lidze. Ostatecznie mecz trwał 58 minut.

Przygodę z Ligą Mistrzów 2021/22 Jastrzębski Węgiel zaczął od pewnego zwycięstwa, a przypomnijmy, że dwie ostatnie edycje tych rozgrywek nie były dla jastrzębskich kibiców zbyt miłe. W 2020 roku, z powodu przerwania, a następnie i zakończenia rywalizacji, JW nie miał okazji powalczyć, być może, nawet o zwycięstwo, a rok temu – z powodu koronawiursa w drużynie – nie mógł wziąć w nich udziału. Teraz jastrzębianie są zdecydowanym faworytem rywalizacji w grupie A, co we wtorek udowodnili.


Grupa A

Jastrzębski Węgiel – Hebar Pazardżik 3:0 (25:11, 25:16, 25:14)

Sędziowali Igor Porvażnik (Słowacja) i Andrea Puecher (Włochy).
JASTRZĘBIE: Toniutti (3), Clevenot (8), Gładyr (13), Hadrava (14), Fornal (9), Wiśniewski (7), Popiwczak (libero) oraz Macyra. Trener Andrea GARDINI.

HEBAR: Gjorgiew, Aleksiejew (6), Kartew (2), Gunter (7), Massari (5), Todorow (2) Salparow (libero) oraz Stanew (1), Simeonow, Szerekdżiew. Trener Martin BLANCO COSTA.

Przebieg meczu

  • I set: 10:4, 15:5, 20:9, 25:11.
  • II set: 10:8, 15:13, 20:15, 25:16.
  • III set: 10:5, 15:8, 20:13, 25:14.

Bohater – Jurij GŁĄDYR.

Mecz VfB Friedrichshafen – Knack Roeselare w środę.

1. Jastrzębie 1 3 3:0

2. Friedrichshafen 0 0 0:0

. Roeselare 0 0 0:0

4. Hebar 1 0 0:3

Następne mecze (14.12): Friedrichshafen – Hebar, Roeselare – Jastrzębie.


Na zdjęciu: Jastrzębski Węgiel rozbił rywala z Bułgarii w pierwszy meczu nowej edycji Ligi Mistrzów.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus